Wiesz, co mówią o mężczyznach, którzy dobrze gotują? Nie? Ja też nie wiem, cholera.
Może nie powinnam się nad tym zastanawiać, ale w tej chwili akurat patrzyłam na skupionego Walta krzątającego się po kuchni, w moim zielonym fartuszku. Gotował coś. A przynajmniej tak to wyglądało, bo co miało wyjść z garnków rozstawionych na kuchence, nie miałam pojęcia. Z drugiej strony dobrze by było, gdyby nic stamtąd nie wychodziło, to znaczy – nie było żywe, a rzeczywiście ugotowane. Może powinnam była mu wspomnieć o swoich preferencjach kulinarnych?Wtedy na pewno oderwałby się od krojenia warzyw, czy co tam teraz leżało na desce, a tego bym nie chciała, bo krótko mówiąc, to wszystko działało na mnie wręcz niepokojąco uspokajająco.
Czy to nie było zabawne? Jeszcze niedawno analizowałam wszystkie skomplikowane ścieżki mojego życia, a teraz patrzyłam bezmyślnie na faceta w swojej kuchni. Mogłam sobie dopisać sto punktów do bycia silną, niezależną kobietą.Co o takiej sytuacji napisałby typowy magazyn dla kobiet? Wyobraziłam sobie ten idiotyczny nagłówek: „Dziesięć sposobów na sprawdzenie, czy ON jest tym jedynym", a wśród nich zapędzenie go do kuchni, by przygotował dla was wspólny posiłek. Późniejsza degustacja oczywiście byłaby kluczowym elementem, chociaż w tym przypadku nie mam na myśli jedzenia.
Jo, masz szczęście, że patelnia jest właśnie zajęta, bo powinnaś się nią porządnie walnąć w głowę.
No cóż, moje sumienie miało rację. Zgadzając się więc z własną głupotą, westchnęłam ciężko, kończąc rozmarzone dywagacje i podeszłam do półki, gdzie trzymałam całą jazzową kolekcję.Kiedy wróciliśmy do mieszkania, mój niekontrolowany słowotok wziął górę i zaczęłam zawile tłumaczyć Walterowi, że nie zrobiłam zakupów, więc w zasadzie nie wiem, co nam przygotować. Nie wiedziałam dlaczego, ale podczas gdy ja paplałam jak nakręcona, on uśmiechał się i ze spokojem po prostu na mnie patrzył. I w pewnym momencie, jakby to było zupełnie naturalne, wyjął mi z rąk mój zielony fartuch i powiedział, że wszystkim się zajmie, a ja mogę usiąść na kanapie i poczekać. Tak więc czekałam, obserwując go, jak szukał czegoś zawzięcie w lodówce, zamrażalce, a potem w każdej szafce i szufladzie w kuchni. Kilka razy posłał mi zdziwione spojrzenie, zupełnie jakby kwestionował mój sposób segregowania kuchennych przyrządów. Gdy zaś próbowałam go zagadać i dowiedzieć się, co przygotowuje, zbywał mnie za każdym razem lakonicznym: „Niedługo się przekonasz".No cóż, pozostało mi tylko oczekiwać tego kulinarnego eksperymentu – jakoś jednak nie mogłam się przekonać, że z mojej lodówki wyjdzie coś wykwintnego, w końcu wiedziałam, co w niej miałam. A przynajmniej tak mi się wydawało...W każdym razie postanowiłam włączyć muzykę, by cisza pomiędzy nami nie była taka przytłaczająca. I w gruncie rzeczy, żebym nie zasnęła, co biorąc pod uwagę zmęczenie wydarzeniami dzisiejszego dnia, było całkiem możliwe.Po kilku chwilach zastanawiania się, mój wybór padł w końcu na Scotta Hamiltona. Był idealnym dodatkiem do spokojnego wieczoru. Dźwięki, które rozeszły się po mieszkaniu, gdy ustawiłam płytę w odtwarzaczu, brzmiały niewymuszenie, lekko i naturalnie. Usiadłam z powrotem na kanapie i wróciłam do obserwowania mojego aktualnego obiektu westchnień.Walt odwrócił się na chwilę i pokiwał głową.
— Więc jesteś jazzową dziewczyną — powiedział, kiedy wrócił do energicznego mieszania czegoś na patelni, co zaczynało niesamowicie pachnieć.
— Prawda? Na pierwszy rzut oka wydaję się nie mieć porządnego gustu muzycznego — rzuciłam kąśliwie, jednak zaraz roześmiałam się, przypominając sobie, że Walt do tej pory nie wykazywał się zrozumieniem dla ironii.Wolałam nie kusić losu. W końcu mógł czegoś dosypać do jedzenia, jeśli rzucę słowem za dużo. Czy coś.
— Nie o to mi chodziło — odparł, prawie że od razu. — Jazz ma w sobie pewną energię...
— Której ja nie mam? — weszłam mu w słowo. Czy ja nie mówiłam przed chwilą czegoś o kuszeniu losu? Niekonsekwencja to moje drugie imię.Walt posłał mi niezadowolone spojrzenie z drugiego końca mieszkania. Ponieważ jednak na moich ustach wciąż rozciągał się zaczepny uśmiech, długo nie wytrzymał.
CZYTASZ
Dobranoc Skarbie
Novela JuvenilZnasz to uczucie, kiedy masz wrażenie, że wszystko idzie zbyt dobrze, zbyt idealnie? Kiedy coś przychodzi ci zbyt prosto? Zaczynasz zastanawiać się, czy zaraz nie wydarzy się coś, co wywróci ten idealny ciąg zdarzeń do góry nogami? Masz po prostu to...