Rozdział 16

4 1 0
                                    

Pod moimi drzwiami stał Walt.Czy ja nie zaczynałam brzmieć jak jakaś zepsuta płyta? Najpierw pijany, śpiący Peter na wycieraczce, a teraz Walt z kwiatami? Czemu ci wszyscy faceci nagle uparli się, żeby gromadzić się pod moim mieszkaniem?

Wszyscy, Jo? Nie histeryzuj, do tej pory było ich tylko dwóch.

O dwóch za dużo!Jak do tego doszło, że nagle miałam dwóch facetów pod swoim nosem, którzy najwyraźniej nie dawali za wygraną i jakimś dziwnym zrządzeniem losu schodzili się jeden po drugim? Ach, no tak, wszystko to przecież było moją winą. Gdybym nie zadzwoniła do Walta, nieudana randka nie miałaby miejsca i on by tu nie stał. Nie musiałabym się zastanawiać, czy do niego zadzwonić, gdybym się z nim nie przespała i nie wsiadła do jego samochodu. Z kolei nie wsiadłabym do jego samochodu, gdyby Peter nie był palantem. I może nie odkryłabym nigdy, że Peter jest palantem, gdyby nie wesele Grega.Zaraz, moment. W takim razie, czy to nie była przypadkiem wina Grega? Z drugiej strony to Sylvia poznała mnie z Peterem. Tak, zdecydowanie, to wszystko była wina Sylvii.

W każdym razie stałam przed Waltem oniemiała. Zamurowało mnie. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, o co zapytać. Krzyczeć na niego i domagać się odpowiedzi, skąd ma mój adres? A może zignorować i jak gdyby nigdy nic wejść spokojnie do mieszkania? W końcu on też mnie olał, należał mu się rewanż, prawda?O czym ja myślałam, rany boskie. Miałam ochotę w tamtym momencie walnąć się patelnią w głowę. Natychmiast.

— Co ty tutaj robisz? — zadałam w końcu najbardziej neutralne pytanie, jakie wtedy przyszło mi do głowy.

— Nie odebrałaś — odpowiedział, jak gdyby nigdy nic, uśmiechając się w ten swój okropnie pociągający sposób.Wyglądał na trochę zmęczonego, co sprawiło, że poczułam się, jakbym miała deja vu.

— To nie jest odpowiedź na moje pytanie — rzuciłam szybko, posyłając mu karcące spojrzenie. Co on sobie myślał, że jak uśmiechnie się do mnie raz, to od razu rzucę się w jego ramiona?

No cóż, prawie się rzuciłaś, Jo, musisz to przyznać.

Och, zamknij się.Nie wytrzymałam. Nie mogłam tego dłużej ciągnąć, myśleć i analizować, bo czułam, że zaraz zwariuję. Ilu jeszcze mężczyzn będzie musiało stanąć pod drzwiami mojego mieszkania, żebym zrozumiała, jak bardzo bez sensu jest komplikowanie sobie życia?Nie, koniec z tym.

— Co się wczoraj stało, Walt? Dlaczego się umówiliśmy, a ty zmarnowałeś mój czas? Dlaczego ma to dla ciebie tak wielkie znaczenie, że aż tutaj przychodzisz? Dlaczego ja? — rzuciłam w jego stronę pytaniami. Nie miał czasu się przed nimi zasłonić, ale uśmiech zszedł mu z twarzy.Napotkałam jego spojrzenie. W ciemnych oczach malowała się panika, ale też coś innego, jakby smutek. Zauważyłam to już wcześniej, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Wyglądało to tak, jak gdyby nosił jakiś niesamowity ciężar. W świetle tego, co wiedziałam o nim do tej pory, nie mogłam się mu dziwić, a jednak intuicja podpowiadała mi, że kryje się za tym coś jeszcze.Po chwili odwrócił wzrok i jego twarz zastygła w nieprzeniknioną maskę. Najwyraźniej nie zamierzał mówić nic więcej.Cholera, czemu z tym kamiennym wyrazem twarzy prezentował się tak wspaniale? To ani trochę nie pomagało mojemu zdrowemu rozsądkowi.

— Jo — odezwał się nagle. Kiedy znów podniósł wzrok, wyglądał jak ktoś, kto przebył bardzo intensywną walkę ze sobą we własnych myślach. — Po prostu chciałem się z tobą spotkać. Obowiązki służbowe wzięły górę, nie przewidziałem, że zajmie mi to tyle czasu. Przepraszam — wyrzucił z siebie. Powiedział to jednak w tak prosty i szczery sposób, że nie mogłam mu nie uwierzyć. Nie zmieniało to jednak faktu, że nadal czułam do niego żal.

— Dlaczego nie powiedziałeś czegoś wczoraj? To był odpowiedni moment na wyjaśnienia, a ty po prostu milczałeś, pozwalając mi myśleć, że jesteś dupkiem.

Dobranoc SkarbieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz