Pod moimi drzwiami stał Walt.Czy ja nie zaczynałam brzmieć jak jakaś zepsuta płyta? Najpierw pijany, śpiący Peter na wycieraczce, a teraz Walt z kwiatami? Czemu ci wszyscy faceci nagle uparli się, żeby gromadzić się pod moim mieszkaniem?
Wszyscy, Jo? Nie histeryzuj, do tej pory było ich tylko dwóch.
O dwóch za dużo!Jak do tego doszło, że nagle miałam dwóch facetów pod swoim nosem, którzy najwyraźniej nie dawali za wygraną i jakimś dziwnym zrządzeniem losu schodzili się jeden po drugim? Ach, no tak, wszystko to przecież było moją winą. Gdybym nie zadzwoniła do Walta, nieudana randka nie miałaby miejsca i on by tu nie stał. Nie musiałabym się zastanawiać, czy do niego zadzwonić, gdybym się z nim nie przespała i nie wsiadła do jego samochodu. Z kolei nie wsiadłabym do jego samochodu, gdyby Peter nie był palantem. I może nie odkryłabym nigdy, że Peter jest palantem, gdyby nie wesele Grega.Zaraz, moment. W takim razie, czy to nie była przypadkiem wina Grega? Z drugiej strony to Sylvia poznała mnie z Peterem. Tak, zdecydowanie, to wszystko była wina Sylvii.
W każdym razie stałam przed Waltem oniemiała. Zamurowało mnie. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, o co zapytać. Krzyczeć na niego i domagać się odpowiedzi, skąd ma mój adres? A może zignorować i jak gdyby nigdy nic wejść spokojnie do mieszkania? W końcu on też mnie olał, należał mu się rewanż, prawda?O czym ja myślałam, rany boskie. Miałam ochotę w tamtym momencie walnąć się patelnią w głowę. Natychmiast.
— Co ty tutaj robisz? — zadałam w końcu najbardziej neutralne pytanie, jakie wtedy przyszło mi do głowy.
— Nie odebrałaś — odpowiedział, jak gdyby nigdy nic, uśmiechając się w ten swój okropnie pociągający sposób.Wyglądał na trochę zmęczonego, co sprawiło, że poczułam się, jakbym miała deja vu.
— To nie jest odpowiedź na moje pytanie — rzuciłam szybko, posyłając mu karcące spojrzenie. Co on sobie myślał, że jak uśmiechnie się do mnie raz, to od razu rzucę się w jego ramiona?
No cóż, prawie się rzuciłaś, Jo, musisz to przyznać.
Och, zamknij się.Nie wytrzymałam. Nie mogłam tego dłużej ciągnąć, myśleć i analizować, bo czułam, że zaraz zwariuję. Ilu jeszcze mężczyzn będzie musiało stanąć pod drzwiami mojego mieszkania, żebym zrozumiała, jak bardzo bez sensu jest komplikowanie sobie życia?Nie, koniec z tym.
— Co się wczoraj stało, Walt? Dlaczego się umówiliśmy, a ty zmarnowałeś mój czas? Dlaczego ma to dla ciebie tak wielkie znaczenie, że aż tutaj przychodzisz? Dlaczego ja? — rzuciłam w jego stronę pytaniami. Nie miał czasu się przed nimi zasłonić, ale uśmiech zszedł mu z twarzy.Napotkałam jego spojrzenie. W ciemnych oczach malowała się panika, ale też coś innego, jakby smutek. Zauważyłam to już wcześniej, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Wyglądało to tak, jak gdyby nosił jakiś niesamowity ciężar. W świetle tego, co wiedziałam o nim do tej pory, nie mogłam się mu dziwić, a jednak intuicja podpowiadała mi, że kryje się za tym coś jeszcze.Po chwili odwrócił wzrok i jego twarz zastygła w nieprzeniknioną maskę. Najwyraźniej nie zamierzał mówić nic więcej.Cholera, czemu z tym kamiennym wyrazem twarzy prezentował się tak wspaniale? To ani trochę nie pomagało mojemu zdrowemu rozsądkowi.
— Jo — odezwał się nagle. Kiedy znów podniósł wzrok, wyglądał jak ktoś, kto przebył bardzo intensywną walkę ze sobą we własnych myślach. — Po prostu chciałem się z tobą spotkać. Obowiązki służbowe wzięły górę, nie przewidziałem, że zajmie mi to tyle czasu. Przepraszam — wyrzucił z siebie. Powiedział to jednak w tak prosty i szczery sposób, że nie mogłam mu nie uwierzyć. Nie zmieniało to jednak faktu, że nadal czułam do niego żal.
— Dlaczego nie powiedziałeś czegoś wczoraj? To był odpowiedni moment na wyjaśnienia, a ty po prostu milczałeś, pozwalając mi myśleć, że jesteś dupkiem.
CZYTASZ
Dobranoc Skarbie
Fiksi RemajaZnasz to uczucie, kiedy masz wrażenie, że wszystko idzie zbyt dobrze, zbyt idealnie? Kiedy coś przychodzi ci zbyt prosto? Zaczynasz zastanawiać się, czy zaraz nie wydarzy się coś, co wywróci ten idealny ciąg zdarzeń do góry nogami? Masz po prostu to...