Rozdział 19

4 1 0
                                    


Była osiemnasta pięćdziesiąt dwa i właśnie spóźniałam się na randkę z Waltem. Czułam się wściekła, bo w tym tygodniu spóźniałam się praktycznie na wszystko. Chociaż „spóźnianie się" to kiepskie określenie w tym przypadku, bo sugeruje, że raczej dążysz do tego, by dotrzeć do celu, po prostu zrobisz to trochę później niż w pierwotnym zamierzeniu. Ja niestety od kwadransa tkwiłam w mieszkaniu i zapowiadało się, że jeszcze przez jakiś czas z niego nie wyjdę. Ironia losu, co? Pierwszą randkę spieprzył Walt, teraz przyszła kolej na mnie. Ciężko nie zauważyć pewnej prawidłowości ciągle pojawiających się przeszkód na naszej drodze.

 Jo, a może po prostu nie jesteście sobie pi...Och, zamknij się!Mówiłam, że wszystko jest winą Sylvii? 

Cóż, teraz to stwierdzenie sprawdzało się w stu procentach. Bo to właśnie Sylvia była powodem, dla którego spóźniałam się po raz któryś z kolei w tym tygodniu. No dobra, nie była to jej wina za każdym razem, ale w tym właśnie przypadku i owszem. Chociaż, wiesz, ciężko byłoby jej nie przypisać zła całego świata, zwłaszcza teraz, kiedy zachowywała się jak irracjonalna kretynka. Przesadzałam? Cóż, nie trudno wysunąć takie określenia, kiedy żona twojego najlepszego przyjaciela wręcz wpada do twojego mieszkania, zaczyna na ciebie wrzeszczeć, a pomiędzy jedynym atakiem płaczu a drugim ciska w ciebie cokolwiek wpadnie jej w ręce.Wyglądała trochę przerażająco – rozczochrane włosy i pomięte ubrania, zero makijażu, a do tego ta złość w oczach. Normalnie nie wpuściłabym jej do mieszkania, widząc w takim stanie, ale niestety nie miałam wyboru. Wparowała sama. 

— Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolona! — wrzasnęła po raz któryś z kolei, wskazując na mnie trzęsącym się palcem.Szczerze mówiąc, trochę byłam. Chciałam się nawet zaśmiać, bo sytuacja wydawała się groteskowa, ale moja irytacja zaważyła. Nie sądziłam, że mogłabym doprowadzić Sylvię do takiego stanu czymkolwiek, jednak najwyraźniej w ogóle jej nie znałam. Co prawda ograniczałam kontakty z nią do minimum, bo nie nadawałyśmy na tych samych falach, ale była w końcu miłością mojego najlepszego przyjaciela i zakładałam, że nie jest zdolna do takich histerycznych ataków. Tak naprawdę w ogóle się ich nie spodziewałam, bo kto by się spodziewał?Co takiego wydarzyło się, że doprowadziło Sylvię na skraj emocjonalnej rozsypki? Cóż, najwyraźniej coś, czemu ja byłam winna. Żeby się tego dowiedzieć, musiałam najpierw uspokoić Sylvię, a do tego potrzebowałam jej męża, bo na moje prośby i pytania zdawała się być głucha.Podeszłam do stolika przy drzwiach i sięgnęłam po telefon. Wtedy Sylvia zerwała się z miejsca i podeszła do mnie, mierząc mnie podejrzliwym wzrokiem. Przyjrzałam jej się zaniepokojona, ale nic nie powiedziałam, szukając w pamięci telefonu ostatniego połączenia od Grega.

— Co robisz? — zapytała. Nawet w tym krótkim pytaniu słychać było hektolitry jadu. Miałam ochotę wywrócić oczami, czułam się bowiem jak bohaterka jakiejś kiepskiej dramy w telenoweli.

— Dzwonię do Grega — odpowiedziałam, sprawdzając jej reakcję. Zwęziła oczy i jeszcze bardziej się naburmuszyła. — Może on mi wytłumaczy, dlaczego zachowujesz się w taki sposób.

 — Nie udawaj głupiej, dobrze wiesz, że Greg się wyprowadził z naszego mieszkania i nie odzywa się do mnie! — rzuciła głosem pełnym pretensji. 

— Słucham? — Prawie wybrałam numer mojego przyjaciela, ale w ostateczności palec zastygł w powietrzu. Wpatrywałam się w Sylvię z niedowierzaniem. — Dlaczego? Co się stało?

 — Nie wiem, co mu nagadałaś, ale to twoja wina, gratuluję — warknęła i odwróciła się, ruszając w stronę kanapy. Usiadła na niej z ramionami skrzyżowanymi na piersi, a ja po prostu się na nią gapiłam osłupiała. To oficjalne, naprawdę brałam udział w jakimś groteskowym dramacie rodem z telenoweli. Pierwsze, o czym mogłam pomyśleć, to dlaczego nie usłyszałam o tym ani jednego słowa od Grega. Drugie – co takiego i przede wszystkim kiedy mogłam mu powiedzieć, by pokłócił się z Sylvią do tego stopnia?I wtedy przypomniałam sobie moją i Grega rozmowę tego pechowego poniedziałku, gdy zaspałam na zajęcia jogi. Od tego spóźnienia właśnie zaczął się mój kiepski tydzień. 

Dobranoc SkarbieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz