Elizabeth ominęła w mgnieniu oka młodego Gryfona. Usłyszała jak ją woła, lecz ta zamiast odpowiedzieć, zaczęła biec. Omijała zaspanych uczniów, którzy dopiero szli na śniadanie. Dopiero przestała biec, kiedy dotarła pod sale eliksirów. Odetchnęła głośno, próbując unormować oddech. Rozejrzała się po korytarzu, szukając jakiejś znajomej twarzy. Jak na razie dostrzegła tylko kilku Ślizgonów, którzy rozmawiali znudzonym głosem. Poprawiła torbę, po czym usiadła w najciemniejszym zakątku korytarza, wyciągając podręcznik. Nawet nie zdążyła przeczytać nagłówka rozdziału, gdy usłyszała głośne śmiechy. Wstrzymała oddech, gdy spostrzegła Freda i Georga, którzy szli na czele grupki uczniów. Wtuliła się bardziej w kąt i modliła się o to, aby jej nie zauważyli. Tupot butów ucichł, a ona otworzyła niepewnie oczy, które nieświadomie zamknęła. Westchnęła z ulgą, gdy stwierdziła, że już sobie poszli.
- Może ten rok wcale nie będzie taki zły... - szepnęła sama do siebie, uśmiechając się pod nosem.
- Mam Ci wysłać jakieś specjalne zaproszenie Vide? - zapytał z kpiną Snape, który nie wiadomo kiedy, pojawił się pod salą.
- Nie, Panie Profesorze - powiedziała zmieszana, szybko wstając. Chwyciła podręcznik od eliksirów i ze zwieszoną głową, weszła do sali.
Rozmowy w sali ucichły, gdy brunetka do niej weszła. Kilku Ślizgonów posłało jej niemiłe spojrzenia, a uczniowie z jej domu, położyli torby na pustych miejscach obok nich. Elizabeth przyzwyczaiła się do tego już dawno, w końcu była szkolnym dziwadłem. Rozejrzała się po sali, z kamienną twarzą. Dostrzegła pustą ławkę, naprzeciw biurka Snape. Ruszyła w jej kierunku, nie odpowiadając na głupie odzywki rówieśników. Gdyby nie bliźniacy, już dawno siedziałaby teraz na swoim stałym miejscu. Teraz to ona będzie musiała znosić wredne uwagi nauczyciela eliksirów przez cały rok. Odłożyła niedbale swoją torbę na siedzeniu i sama opadła na krzesło. Oparła głowę na rękach i czekała na rozpoczęcie lekcji. Sala wypełniała się powoli uczniami, którzy witali się ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Brunetka nawet nie zaprzątała sobie głowy, aby się z pozostałymi powitać. Sam sposób jak na nią zareagowali świadczył o tym,że nie była tutaj mile widziana.
W sali zapanowała cisza, gdy drzwi od sali trzasnęły głośno, a do niej wparował Snape, za którym trzepotała jego czarna peleryna. Stanął zgrabnie przy swoim biurku, mierząc lodowatym wzrokiem uczniów. Odgarnął z twarzy tłuste włosy i uśmiechnął się do uczniów uśmiechem w stylu "I tak wiem, że nie zdacie". Elizabeth obróciła się przez ramię, szukając dwóch rudych czupryn. Dziękowała w duchu samemu Merlinowi, gdy ich nie dostrzegła. Obróciła się przodem do nauczyciela z uśmiechem na ustach, przez który Snape się skrzywił.
- A gdzie podziali się... - zaczął nauczyciel, lecz przerwało mu trzaśniecie drzwiami. Wszyscy odwrócili się w tamtym kierunku jak jeden mąż. Fred i George wpadli do środka, śmiejąc się głośno. Ich twarze stężały, gdy dostrzegli jadowity uśmiech Snape. - 5 minut spóźnienia Wesley...
Bliźniacy posłali mu nienawistne spojrzenia. Siadając na końcu sali, mamrocząc coś pod nosem.
- W tym roku będziecie siedzieli inaczej... - powiedział spokojnie, lecz brunetka mogła się założyć, że w duchu skacze ze szczęścia, gdy zobaczył ich reakcje. - Ty. - wskazał swoim palcem na Freda, usiądziesz z nim. Wskazał palcem na jakiegoś otyłego Ślizgona. - A ty. - wskazał palcem na Georga, kiedy pierwszy bliźniak kierował się na przód sali. Tym razem to Snape, uśmiechnął się wrednie do Elizabeth, która chciała zapaść się pod ziemię - Usiądziesz z Panną... Vite.
W sali zapanowała cisza. Wszystkie pary oczu skierowały się na brunetkę, która chciała w tej chwili wybuchnąć płaczem.
CZYTASZ
Gryfońskie figle• George Weasley
Fanfic~Nawet twój najszerszy uśmiech może wszystko zepsuć Wesley... ~ Zamknijcie oczy. Co widzicie? Nic? Spójrzcie głębiej. Wyobraźcie sobie Gryfona. Co widzicie? Odważnego, kapryśnego i figlarnego człowieka? Może tak jest na pierwszy rzut oka. Może się n...