Elizabeth z głośnym jękiem wylądowała w piwnicy miodowego królestwa, z Georgem na swoim brzuchu. Przez dużą prędkość z jaką jechała, przejechała jeszcze plecami po kamiennej posadzce, czując zawroty głowy. Chłopak nad nią sapnął cicho, podnosząc się na dłoniach. Przełknął ciężko ślinę, kiedy ich wzrok się napotkał. Tą iście magiczną chwilę, przerwał Fred, który wylądował na plecach swojego brata. George pod ciężarem ciała swojego brata ponownie wylądował na drobnej posturze Vide. Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu, próbując złapać oddech, gdyż bliźniacy do najlżejszych nie należeli.
- Możecie ze mnie zejść? - zapytała cicho, na co chłopacy zareagowali błyskawicznie. Wstali z kaszlącej dziewczyny, otrzepując swoje ubrania. Jeden z nich podał jej rękę, którą odtrąciła, podpierając się ściany. - Mamy wielkie szczęście, że nikt nas nie usłyszał - Elizabeth, otarła wierzchem dłoni kurz z twarzy. Wyprostowała się, cofając się od nich na kilka metrów. Patrzyła w ciszy, jak George posyła w jej kierunku kolejne nieodgadnione spojrzenie.
- Jesteś nikim - przez ten szept, który nagle rozległ się w jej głowie, przeszedł ją zimny dreszcz. Nie miała zamiaru przed nimi udawać, że wszystko jest w porządku. Nic nie jest w porządku, nigdy nie było.
Zapanowała chwila ciszy, którą co chwilę przerywały głośne śmiechy, okrzyki oraz rozmowy tuż nad nimi. Sufit nad nimi się zatrząsł, gdy centralnie nad głową brunetki rozbiegł się donośny huk tłuczonego szkła.
- Właściwie... - powiedziała, spostrzegając, że tunel którym wlecieli zniknął za kamienną płytą. - Gdzie my jesteśmy? - zapytała, spoglądając w ich kierunku.
- W piwnicy Miodowego Królestwa... - George ugryzł się w język, gdyż był już bliski powiedzenia zdrobnienia jej imienia. Przyzwyczajanie robi swoje. Dziewczyna obdarzyła go spojrzeniem pełnym niedowierzania. Sądziła, że znajdują się w piwnicach Hogwartu, jednak głośne rozmowy nad nimi temu przeczyły.
- Ach, tak... - powiedziała zaskoczona - I co dalej? Tak po prostu wyjdziemy? - zapytała, próbując, aby jej głos nie brzmiał ironicznie. Otrzepała swój płaszcz z kurzu.
- Właściwie - Fred zawiązał szalik na swojej szyi - To tak... - po tych słowach obaj bliźniacy, wzruszyli ramionami, czekając aż Elizabeth podejdzie do nich. Jednak kiedy nadal stała w tym samym miejscu, unikając zawzięcie ich czujnych spojrzeń, westchnęli ciężko. George podszedł do niej w kilku krokach, ponownie łapiąc ją za rękę. Nie czekając ani chwili zwłoki, obaj ruszyli przed siebie. Wybiegli po drewnianych schodach, cudem nie będąc zauważonym. Szybkim krokiem, ciągnąc za sobą przerażoną dziewczynę, szli przed siebie do pobliskiego sklepu.
Weszli do sklepu u Zonka, który powitał ich serdecznym uśmiechem. Kiedy Fred i George wybierali poszczególne rzeczy, dziewczyna modliła się zażarcie, żeby nie zostać zauważoną. Nim się zorientowała, Gryfoni pakowali już swoje zakupy do kieszeni, podchodząc do bladej dziewczyny.
- Zobacz Fredii - powiedział George - Ronuś z Hermioną - posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia, gdy Ron z Hermioną przeszli obok szyb sklepu, idąc dalej.
Jeden z nich pociągnął brunetkę za rękę, wybiegając ze sklepu. Najwyraźniej Fred wyrwał bratu torby ze słodkościami, po czym dołączył do brata i Vide. Pobiegli dalej, ciągnąc brunetkę za rękę.
Po pewnym czasie, biegnięcia przez miasteczko, dotarli prawie na sam jego koniec. Przybijając sobie piątki, chłopacy śmiali się głośno. Przy okazji wyjadając słodycze. Elizabeth natomiast podparła się pobliskiego drzewa, czując zawroty głowy. Poczuła jak płatki śniegu spadając na jej czerwone policzki. Sfrustrowana strzepała śnieg z włosów, mając dość nagłych zmian pogody. Odwróciła się w kierunku, czy nikt przypadkiem ich nie zauważył.
CZYTASZ
Gryfońskie figle• George Weasley
Fanfiction~Nawet twój najszerszy uśmiech może wszystko zepsuć Wesley... ~ Zamknijcie oczy. Co widzicie? Nic? Spójrzcie głębiej. Wyobraźcie sobie Gryfona. Co widzicie? Odważnego, kapryśnego i figlarnego człowieka? Może tak jest na pierwszy rzut oka. Może się n...