Elizabeth ziewnęła długo, przekraczając w podręczniku kolejną kartkę. Z ostatniego testu z transmutacji dostała nędzny. McGonagall kazała jej obowiązkowo go poprawić, ponieważ dla niej jest niedopuszczalne, że jej podopieczny nie zna podstaw z jej przedmiotu.
Lecz co ona poradzi na to, że przez cały test była rozpraszana przez Wesleyów. Koślawe uwagi i kulki z papieru rzucane w jej stronę wystarczająco ją dekoncentrowały, że dostała tak beznadziejną ocenę. Zamknęła oczy, kładąc się na oparciu krzesła. Temperatura z dnia na dzień powoli wzrastała, przez co nie miała na nic siły. Z przyjemnego ciepła, tworzyły się powoli koszmarne upały, przed którymi nie miało się jak ochronić.
Gryfonka podskoczyła, gdy usłyszała koło siebie huk. Otworzyła gwałtownie oczy, przyglądając się z niedowierzaniem młodszej od siebie dziewczynie, która najwyraźniej przytachała całą encyklopedie.- Mogę? - zapytała siadając koło niej
- Jasne - odpowiedziała, poprawiając się na krześle. Zamknęła ponownie oczy, rozkoszując się ciszą.
- Uczysz się na coś? - zagadała ponownie Hermiona. Nachyliła się nad podręcznikiem. - Nie mogę się doczekać, aż będę się tego uczyć - powiedziała marzycielsko, na co Elizabeth zmarszczyła brwi, patrząc podirytowana na dziewczynę. - Wiesz, jest to dość trudny temat... nawet jak na Ciebie
Przyjrzała się jej uważnie, obserwując u młodszej dziewczyny każdy szczegół.
- Jesteś tą dziewczyną Wesleya? - zapytała, krzyżując ręce na piersi, odgryzając się za jej poprzednie słowa.Hermiona zrobiła się nieco czerwona na twarzy. Wydała policzki, patrząc uważnie na Elizabeth.
- Jestem Hermiona Granger i nie jestem jego dziewczyną. - otworzyła pospiesznie książkę, patrząc co chwilę morderczym wzrokiem na starszą dziewczynę.
Elizabeth zignorowała ją, zamykając ponownie oczy.
- Twój brak zapału mnie oburza! - Hermiona podniosła głos - W dodatku twoje zachowanie jest tak różne! - wzniosła ręce do góry.
Elizabeth otworzyła oczy, przysuwając się do dziewczyny.
- Jak to, różne? - zapytała cicho, podejrzliwym tonem.
- No bo... - Hermiona zasłoniła twarz włosami. Jej wypowiedź przerwał głośny rumor, który zapanował w bibliotece. Starsza Gryfonka zaskoczona wstała z krzesła, patrząc w kierunku drzwi. Jednak najwyraźniej szybko zmieniła zdanie i kucnęła pod krzesłem, szybciej oddychając.
- Fred i George? - Hermiona również spojrzała w kierunku tłumu, który zebrał się wokół rudzielców - Co oni tu robią?
- Raczej trzeba sobie zadać pytanie, skąd oni wiedzieli gdzie są drzwi od biblioteki! - szepnęła spanikowana, wyglądając delikatnie spod blatu stołu
- Idą w naszą stronę... - Hermiona nachyliła się do Elizabeth
- Nie ruszaj się! - syknęła dziewczyna, zakładając swoją torbę przez ramię. - Tylko ich tu brakowało... - westchnęła sama do siebie, przypominając sobie dzisiejsze spotkanie z Michelem. Chłopak od tamtego wydarzenia na korytarzu bacznie ją obserwował, co ją mocno niepokoiło.
- A niech to... - warknęła - Jakby co, mnie tu nie było Pani Wesley... - powiedziała ostrzegawczym tonem, po czym wczołgała się pod rząd stołów, które znajdowały się w bibliotece i unikając niekrytych przestrzeni, zaczęła na czworaka się przemieszczać pod stołami.
Młodsza Gryfonka za to siedziała zmieszana, nieco zarumieniona, patrząc wciąż w miejsce, gdzie siedziała Vide. Nie rozumiała jej zachowania, była dość, jakby to ująć, ciekawą osobą, przez co Hermiona jeszcze bardziej zainteresowała się tą sytuacją jaka zaistniałą między nią, a braćmi Rona.
Elizabeth zatrzymała się, patrząc w obuwie Georga, właśnie tutaj, gdzie stali zaczynało się brak uczniów, którzy mogliby ją zakryć, a raczej nie chciała by ją przyłapali jak praktycznie czołgała się po podłodze pod ławkami w bibliotece. Jak teraz tak pomyślała, to był dość idiotyczny pomysł, lecz ona była zbyt spanikowana, by wtedy o tym myśleć. Przeszła trochę w lewo i od razu tego pożałowała, czując odór butów jakiegoś ucznia. Żółć podeszłą jej do gardła, lecz powstrzymała jakiekolwiek dźwięki. Ruszyła dalej. Zapatrzyła się na obuwie Georga tak mocno, że musnęła ręką czyjeś nogi. Wstrzymała oddech i przeszła błyskawicznie do przodu, zaraz potem owe nogi zniknęły, a bliźniacy się oddalili. Westchnęła z ulgą, rozglądając się po bokach, gdy stwierdziła, że wszyscy tutaj są zajęci patrzeniem na bliźniaków, wyszła spod stołu i biegiem ruszyła w stronę wyjścia. Gdy była już praktycznie przy wyjściu, poczuła czyjąś rękę na nadgarstku. Została pociągnięta w boczny regał. Wyższy od niej chłopak zatarasował jej drogę ucieczki. Przełknęła z trudem ślinę.
- A teraz mi powiedz czemu czołgałaś się pod stołem i o co tu chodzi, bo jakoś mi się nie chce wierzyć,że to tylko wygłupy z waszej strony, jak to ostatnio ujęłaś - powiedział Michel, zakładając ręce na swojej dość dużej klatce piersiowej.
Gryfonka poczuła jak miękną jej kolana, lecz nie z wrażenia czy tam jakiegoś zauroczenia. Ze zwykłego strachu, bowiem Puchon był pierwszą osobą, która zainteresowała się tą dość dziwną sprawą, a ona nic mu nie mogła powiedzieć. Może nawet jeśli by chciała, to by nie mogła. Było to bowiem wbrew wszelkim zasadom.
CZYTASZ
Gryfońskie figle• George Weasley
Fanfic~Nawet twój najszerszy uśmiech może wszystko zepsuć Wesley... ~ Zamknijcie oczy. Co widzicie? Nic? Spójrzcie głębiej. Wyobraźcie sobie Gryfona. Co widzicie? Odważnego, kapryśnego i figlarnego człowieka? Może tak jest na pierwszy rzut oka. Może się n...