22.

3.6K 261 116
                                    

Aktorskie^.
Nasza historia nieubłaganie powoli dobiega końca...(Chodź do kończ zostało mi jeszcze zapewne kilkanaście rozdziałów do napisania). Chciałam wiedzieć i zapytać osoby, które to czytają, czy chcielibyście może drugą część lub zupełnie osobną z Fredem w roli głównej? Co wy na to?
-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Ginny wypowiedziała zaklęcie, przed którym Elizabeth nie miała nawet szansy się obronić. Brunetka poleciała do tyłu,po raz kolejny dzisiejszego dnia, uderzając placami o ścianę. Gryfonka westchnęła ciężko, odgarniając włosy z twarzy. Czuła zawroty głowy, lecz nie zamierzała się poddawać. Nie teraz.

- Idzie Ci coraz lepiej - powiedziała rudowłosa, wyciągając w jej kierunku rękę, którą złapała - W przeciwieństwie do Georga, przynajmniej się orientujesz, gdzie jesteś - zaśmiała się, jednak brunetce nie było do śmiechu. Puściła dłoń dziewczyny, przez co ponownie wylądowała na ziemi, patrząc na nią przerażona. Elizabeth przymknęła oczy, przełykając ślinę.

- Oni tu są? - zapytała, czując jak momentalnie robi się jej gorąco.

- No tak... - dziewczyna wzruszyła ramionami z uśmiechem, jeszcze nie zdając sobie sprawy co narobiła - Wszyscy tu jesteśmy... - powiedziała dziewczyna

- Czyli... - Elizabeth podparła się się ściany, podnosząc się powoli - Jesteś ich siostrą? - zapytała z trudem

- No tak... - powiedziała już mniej pewnie, przyglądając się z uwagą poczynaniom starszej dziewczyny

- Chce wyjść - powiedziała Elizabeth, ruszając w kierunku miejsca, z którego tu przyszła. - Gdzie są drzwi... - mamrotała pod nosem, oglądając się dookoła siebie, czy nie ma ich w pobliżu. Jeśli to był zamysł Hermiony od początku to udusi ją gołymi rękoma i zajęcia Pottera na nic się jej nie zdadzą.

- Co, nie... - Ginny powoli zdawała sobie sprawę co narobiła - Wracaj!

Dziewczyna przepychała się między uczniami, zauważając na środku pokoju Hermionę. Zacisnęła dłonie w pięści, podchodząc do dziewczyny.

- Chyba musimy porozmawiać... - powiedziała grobowym głosem, stając tuż za dziewczyną.

Hermiona przestała rozmawiać z Harrym, patrząc na niego pytająco. Zielonooki potwierdzając jej przekonanie pokiwał twierdząco głową. Elizabeth nie czekając ani chwili dłużej pociągnęła Gryfonkę za rękę, na sam koniec pokoju.

- Zaplanowałaś to od samego początku... - powiedziała z żalem Elizabeth, patrząc wymownie na Hermionę - Nie wierzę, że możesz być tak podła - powiedziała kręcąc głową.

Granger stała tam zmrożona, nie przygotowana na taki obrót sprawy. Poddenerwowana zaczęła skubać palcami rękaw swetra.

- To nie tak... - starsza dziewczyna spojrzała na nią ozięble - Chciałam tylko pomóc....

- Już wystarczająco mi pomogłaś - przerwała jej - Chce z tąd wyjść. Teraz - Elizabeth patrzyła uparcie na młodszą Gryfonkę, niczym matka patrzy na swoje dziecko, które bardzo ją zawiodło.

Hermiona, która kompletnie nie widziała co powiedzieć, ruszyła za nią pod ścianę. Elizabeth, która unikała jej spojrzenia, przeszła błyskawicznie przez ścianę. Słyszała jeszcze jak coś mówi, lecz słów nie usłyszała. Nie miała zamiaru się odwrócić, nawet jeśli usłyszała w jej głosie zaniepokojenie i przestrogę.

Dziewczyna nie oglądała się już, szła uparcie przed siebie. Poprawiła włosy, chcąc się chodź trochę uspokoić. Skręciła w prawy korytarz, czując narastający niepokój. Coś było nie tak. Zatrzymała się gwałtownie. Przez stukot swoich butów niewiele słyszała, lecz teraz... słyszała wyraźnie. Odwróciła się, słysząc jak ktoś do nie podchodzi. Gdy już miała różdżkę w ręce, poczuła jak czyjaś dłoń boleśnie zaciska się na jej nadgarstku. Sapnęła zaskoczona, gdy została przygwożdżona do ściany.Przed nim Hermiona chciała ją ostrzec?

Zaskoczenie zniknęła, a ponownie zastąpił go gniew. Szarpała się, jednak chłopak był śliniejszy.

- Nie wierzgaj się tak - w mroku nie mogła dostrzec twarzy, lecz teraz była pewna kto to jest.

- Dumny jesteś z siebie? - zapytała z kpiną, zaciskając dłonie w pięści. - I co teraz? - zapytała

George nie odpowiedział. Przysunął się jeszcze bliżej. Tak bardzo, że dziewczyna czuła jego oddech na swoim policzku.

- Masz zamiar rozwiązać przysięgę? Bo ja bardzo chętnie... - nie dokończyła, czując ból w klatce piersiowej.

- Na swój sposób tak.... - odpowiedział w końcu. W mroku dziewczyna mogła zobaczyć jego oczy, które zabłysnęły niebezpiecznie. - Pamiętasz drugi punkt zakładu? - zapytał, ignorując ból, który nastąpił poprzez wspomnienie zakładu.

- Nie ośmielisz się - powiedziała przerażona, zaczynając się ponownie wyrywać

- Przekonamy się? - zapytał, mając zamiar ją pocałować.

- Kto tam jest?! - wrzask Michela, był słyszalny chyba w całym zamku. Był od nich zaledwie korytarz dalej.

Elizabeth wyrwała się chłopakowi, odchodząc na bezpieczną odległość.

- Osz- oszukujesz - powiedziała, próbując brzmieć normalnie. Odbiegła szybko korytarzem.

George na ile mu czas pozwalał, nie spuszczał dziewczyny ze wzroku. Zauważając światło latarni, które się do niego zbliżało, omiótł ostatni raz sylwetkę dziewczyny wzrokiem.

- Mówiłem prawdę... - powiedział, chodź doskonale wiedział, że dziewczyna go nie usłyszy.

Tym lepiej dla niego, to zostanie tajemnicą do samego końca. Co z tego, że już dawno przegrał, gdy wypowiadał słowa zakładu. Ważne, że inni w to wierzyli. Póki co, będzie ciągnąć to dalej. Wiedział, że do niczego to go nie zaprowadzi... on po prostu nie mógł. Po prostu.

Gryfońskie figle• George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz