4.
W niedzielę Daria proponuje mi tymczasową pracę w kawiarni, w jednym z większych centrów handlowych, dopóki nie znajdę czegoś na stałe.
— Zarobisz parę funtów, przyzwyczaisz się do szybkiego tempa życia i w międzyczasie będziesz szukać stałej pracy, co ty na to?
Zgadzam się, bo to świetny pomysł. I tak siedzę w domu i nic nie robię, przyjechałam tu żeby zarobić, więc od czegoś trzeba zacząć. Kuzynka podaje mi adres kawiarnii i każe znaleźć Bolę — dawną znajomą, z którą kiedyś pracowała w sklepie odzieżowym. Spotkanie mam wyznaczone w poniedziałek na pierwszą po południu. W głowie mam setki czarnych scenariuszy, jak chociażby zepsute metro, bądź pomylenie przystanku, dlatego wychodzę z domu po jedenastej. Diabelni bracia — jak nazywa ich Daria — patrzą na mnie z politowaniem i prychają, że droga zajmie mi góra czterdzieści minut. Wzruszam tylko ramionami i w milczeniu wychodzę z mieszkania. Wolę dmuchać na zimne, jak mawia moja mama „lepiej być za wcześnie, niż za późno".
Pobieżnie wiem jak dojechać na miejsce, Daria wertowała ze mną trasę cztery razy, jednak stojąc przed wejściem do undergrounda dosięga mnie panika i zapominam czy mam wejść do pociągu na linii District czy Hammersmith & City. Staram się sobie przypomnieć co mówiła mi brunetka — linia zielona czy różowa?
W końcu staję przed mapą metra i kładę palec na miejscowości, w której się znajduję. Jadę nim wzdłuż kolorowej linii, szukając mojego docelowego przystanku. Bingo! Mogę jechać obiema liniami, każda zatrzymuje się na moim przystanku. Sprawdzam jeszcze w co się mam przesiąść i zbiegam schodami w momencie podjechania pociągu. Zadowolona z siebie uśmiecham się do ludzi wokół, nie podejrzewając, że robię coś nie tak. Siadam na miejscu tuż przy drzwiach, aby widzieć tablice z oznaczeniem stacji i momentalnie ktoś się do mnie przysiada.
— Śliczny uśmiech. Jestem Kamir. — Ubrany w zieloną koszulkę mężczyzna wyciąga do mnie dłoń na powitanie.
Zakładam niesforny pukiel włosów za ucho, formułując na ustach coś podobnego do uśmiechu. Po paru chwilach podaję swoje imię, bo nie chcę wyjść na dzikusa, jednak ignoruję wyciągniętą dłoń. Mężczyzna opuszcza ją, widząc, że nie mam zamiaru jej uściskać. Jego ciemnobrązowe oczy są utkwione cały czas w mojej twarzy, przez co policzki zaczynają mnie palić. Poprawiam ramiączko letniej sukienki i rozglądam się po wagonie w poszukiwaniu pomocy, niestety wszyscy albo są wpatrzeni w widok za szybą albo w gazetę.
— Dokąd jedziesz? — Mężczyzna uśmiecha się szeroko, jego ciężki akcent zniekształca słowa i muszę się skupić, aby go zrozumieć.
— Do pracy.
— Ach tak? — Nieznajomy puszcza mi oko. — Założę się, że to twój pierwszy dzień.
Zdziwiona, unoszę brwi i lekko kiwam głową. Kamir pochyla się w moją stronę, kładzie dłoń pomiędzy swoim, a moim udem i jego palec łaskocze moją rozgrzaną skórę. Wstaję jak oparzona na ten niechciany kontakt fizyczny.
— To moja stacja! — Pokazuję na otwierające się drzwi od pociągu. — Na razie.
Szybko wyskakuję na zewnątrz i z ulgą zauważam, że mężczyzna został w środku. Muszę czekać dziesięć minut na kolejny pociąg, ale nie narzekam. Lepsze to od nachalnego faceta, który dziwnie na mnie patrzył. Docieram na miejsce za kwadrans pierwsza. Dwa razy wysiadam nie na tej stacji co trzeba, dodatkowo znalezienie kawiarnii w ogromnym centrum handlowym zajmuje mi dobre pół godziny. Rozglądam się chwilę po lokalu, który dzieli się na bar, przy którym stoi spora kolejka klientów i część siedzącą z okrągłymi stolikami i fikuśnymi fotelami. Każdy mebel jest od innego kompletu i innej wielkości. Uśmiecham się na ten widok. Siedziska aż zapraszają, aby w nich usiąść, napić się kawy i zjeść ciacho. Właśnie taką atmosferę chcę stworzyć u siebie. Ustawiam się w kolejce, za niską Azjatką, bo nie mogę zauważyć pracowników kawiarni na sali i cierpliwie czekam na swoją kolej, która przychodzi niespodziewanie szybko.
CZYTASZ
Książę
RomanceLena - absolwentka technikum gastronomicznego - wyjeżdża na rok do Wielkiej Brytanii, aby zarobić na swoje marzenie - własną kawiarnię. Jej plan jest prosty. Znajdzie pracę, odłoży trochę grosza na otwarcie biznesu i wróci do kraju. Niestety Wyspy...