20.
Półleżę na drewnianym blacie z głową podpartą na dłoni i przyglądam się mężczyźnie, który siedzi za biurkiem po drugiej stronie pokoju. Biję się z myślami i co rusz wzdycham ciężko. Ponad tydzień temu dowiedziałam się, że Yuvraj jednak posłał robotników na kurs języka angielskiego. Od tego czasu uśmiecham się za każdym razem, jak na niego patrzę, a Szatan już parokrotnie pytał, czy w ostatnim czasie nie upadłam na głowę. Może i upadłam? W końcu lubię tego wrednego typka.
— Przepraszam was, metro znowu strajkuje. — Dyszę, podchodząc do białego, kwadratowego stolika, przy którym siedzi Jacek i Remik.
Nienawidzę się spóźniać i jest mi głupio, że dwójka mężczyzn musiała na mnie czekać ponad dziesięć minut. Dla kogoś, kto ma obsesję na punkcie punktualności to tragedia. Odwijam z szyi apaszkę w śliwkowym kolorze i chwytam menu.
— Daj spokój, ty tylko kilka minut. — Jacek siorbie powoli herbatę.
Młoda, czarnoskóra dziewczyna podchodzi do nas i pyta mnie, co podać. Szybko wertuję listę ciepłych napojów i deserów. W końcu wybieram gorącą czekoladę i ciasto marchewkowe. Remik posyła mi uśmiech i pyta, co u mnie słychać.
— Dobrze. Kursuję głównie pomiędzy domem i pracą. Tonę w papierach — żartuję.
Chłopak upija łyk kawy i pyta:
— Chyba niedługo kończy ci się umowa o pracę, prawda?
Rzeczywiście, przy naszym ostatnim spotkaniu wspominałam chłopakowi o tym. Nie sądziłam jednak, że ten to zapamięta. Kiwam głową i odsuwam się, robiąc miejsce kelnerce na talerzyk i filiżankę.
— Czy podać coś jeszcze? — dziewczyna pyta przyjaźnie.
Otwieram usta, aby zaprzeczyć, ale Jacek mnie ubiega.
— To wszystko — rzuca, puszczając oko. — Dziękujemy — dodaje po krótkiej chwili.
Jego akcent jest ciężki, bardzo typowy dla Polaków i mieszkańców całej wschodniej Europy, jednak nie da się ukryć, że mężczyzna użył właściwych słów, pierwszych w języku angielskim odkąd go poznałam. Unoszę zdziwiona brwi i zerkam na starszego z moich towarzyszy. Jacek chrząka, wyraźnie zawstydzony i bąka cicho:
— Powiedziałem coś nie tak? Chodzimy na ten kurs dopiero dwa tygodnie, na początku każdy robi błędy, nie? — Drapie się po szyi i chwyta szybko za filiżankę z herbatą, aby ukryć w jej wnętrzu spojrzenie.
Kręcę głową i zapewniam go:
— Nie, dobrze powiedziałeś. Po prostu jestem zaskoczona. — Uśmiecham się do niego ciepło. — Co to za kurs?
— To szef ci nie mówił? — Patrzy na mnie, marszcząc brwi. Kręcę głową i zerkam na Remika. Blondyn daje znak przyjacielowi, aby kontynuował. — Jakiś tydzień po zakończeniu renowacji u tego kut...
— Anglika — wchodzi mu w słowo Remik i jednocześnie posyła upominające spojrzenie.
Jacek unosi dłonie i prycha.
— O Jezu, to już ty opowiadaj, jak nawet żadną „kurwą" nie dasz mi rzucić. Cholerni arystokraci. — Przewraca oczami, po czym lustruje salę wzrokiem. Po chwili na jego twarzy pojawia się uśmiech, podążam za spojrzeniem mężczyzny i dostrzegam za ladą naszą kelnerkę. Kobieta przygryza wargę i posyła Jackowi zalotne spojrzenie.
Zostawiam tę dwójkę sobie i odwracam się do Remika.
— Co się stało tydzień po renowacji domu pana Harrisa? — dopytuję.
CZYTASZ
Książę
RomanceLena - absolwentka technikum gastronomicznego - wyjeżdża na rok do Wielkiej Brytanii, aby zarobić na swoje marzenie - własną kawiarnię. Jej plan jest prosty. Znajdzie pracę, odłoży trochę grosza na otwarcie biznesu i wróci do kraju. Niestety Wyspy...