19.
Przedostatni tydzień października jest dość specyficzny dla mojego miejsca pracy. W sobotę rozpoczęło się Diwali — hinduskie święto i pan Bonighala jest nieobecny od kilku dni. W tym czasie szefostwo przejmuje Yuvraj, który z jakiegoś powodu markotnieje za każdym razem, gdy koledzy i koleżanki z pracy składają mu życzenia. Ashfaq informuje nową sekretarkę — Mirandę, że jutro nie będzie go w pracy i wychodzi wcześniej z firmy. Szatan znika gdzieś na praktycznie cały dzień, a ja siedzę w gabinecie, układając papiery i robiąc ksero aktualnych dokumentów. Mój telefon brzęczy krótko, odrywając mnie od żmudnego zajęcia.
Wyjmuję komórkę z torebki i czytam krótką wiadomość, która sprawia, że się uśmiecham. Remik proponuje spotkanie w sobotę, a ja z przyjemnością się na nie zgadzam. Do tej pory spotkaliśmy się raz i muszę przyznać, że nieśmiały blondynek to przemiły chłopak i świetny kompan do rozmów.
Zerkam na zegar na ścianie i z ulgą zauważam, że jest za kwadrans piąta. Drzwi od gabinetu się otwierają i zielone oczy spoglądają na mnie z irytacją.
— Właśnie do mnie zadzwonił klient i koniecznie chce się spotkać właśnie teraz. — Teo marszczy gniewnie brwi.
— Przepraszam cię, ale nie mogę cię dzisiaj odwieźć.
Przez ostatnie dwa tygodnie mężczyzna często podwoził mnie do domu. Początkowo protestowałam, bo nie chciałam mu robić kłopotów, ale z czasem te przejażdżki zaczęły mnie nawet cieszyć. Po ciężkim dniu pracy z Szatanem, perspektywa spędzenia kilku chwil z przesympatycznym Włochem była miłą odskocznią.
— Nic nie szkodzi — zapewniam go. — Pojadę metrem.
Teo uśmiecha się smutno i żegna ze mną. Powoli pakuję swoje rzeczy. Ubieram czarny płaszczyk, bo wieczory robią się coraz chłodniejsze i wychodzę na korytarz. Dostrzegam otwarte drzwi od magazynku, więc zerkam do środka. Yuvraj stoi pochylony nad małym stołem i zaciekle rozplątuje świąteczne lampki. Zerkam na niego zaskoczona i pytam cicho:
— Nie idzie pan do domu? Już piąta.
Yuvraj wzdryga się lekko, wyraźnie nie słysząc mojego wejścia do pokoju. Zerka na mnie przez ramię i mówi zjadliwymi tonem:
— Nie, muszę przyozdobić biuro na Diwali.
Waham się chwilę i w końcu odkładam torebkę na drewniane krzesło i zdejmuję płaszcz. Czarne oczy patrzą na mnie pytająco, kiedy biorę w dłonie sznur ze światełkami.
— Pomogę. I tak nie mam nic do roboty.
— Jest piąta. Nie będę ci płacił za nadgodziny — warczy.
Przewracam oczami i zaczynam rozplątywać supły na zielonych kablach.
— Nie musi pan. Przecież sama się zgłosiłam — odpowiadam chłodno i po chwili słyszę ciche westchnięcie mężczyzny.
Zmagamy się dłuższą chwilę z kablami w ciszy. Zerkam raz po raz na mężczyznę obok i uśmiecham się pod nosem, widząc jego zacięty wyraz twarzy. Przygryzam wargę, po czym pytam nieśmiało:
— Co to za święto to Diwali?
Yuvraj rozplątuje supeł, nawet nie zaszczycając mnie jednym spojrzeniem. Jestem pewna, że zignoruje moją uwagę, więc kręcę głową i dalej szarpię się z kablami. Dopiero po kilku minutach odpowiada mi cicho:
CZYTASZ
Książę
RomanceLena - absolwentka technikum gastronomicznego - wyjeżdża na rok do Wielkiej Brytanii, aby zarobić na swoje marzenie - własną kawiarnię. Jej plan jest prosty. Znajdzie pracę, odłoży trochę grosza na otwarcie biznesu i wróci do kraju. Niestety Wyspy...