35.
Skubię odstającą na kciuku skórkę i wpatruję się w brązowy blat stolika. Nie mogę zebrać myśli. Początkowo pytanie goniło pytanie w mojej rozszalałej z emocji głowie. Teraz, gdy siedzimy na przeciwko siebie mam w niej kompletną pustkę. Nie mam pojęcia, co Yuvraj robi w Sulejówku po pięciu miesiącach od naszej ostatniej rozmowy. Czego ode mnie chce?
Kręcę się na krześle, starając się wypatrzeć czy Szatan nosi obrączkę, ale jego dłonie znajdują się pod stolikiem. Może to i lepiej. Widok złotego krążku na jego serdecznym palcu chyba złamałby mi serce.
Chrząkam cicho i sięgam drżącą dłonią po filiżankę herbaty.
Jakoś udało mi się wykrztusić powitanie z Yuvrajem i zaproponować, abyśmy usiedli, teraz jednak jestem jak sparaliżowana. Strach miesza się z nadzieją w moim organizmie i sieje spustoszenie w i tak słabym już sercu.
Szatan również upija łyk gorącego napoju i spogląda na mnie.
— Moglibyśmy porozmawiać gdzieś, gdzie mielibyśmy więcej prywatności?
Unoszę zdziwiona brwi, a Yuvraj wskazuje dyskretnie głową w prawo i lewo. Rozglądam się po kawiarni i dopiero teraz dostrzegam, że wszystkie oczy są skierowane w naszym kierunku.
Cóż, czego się spodziewać po mieszkańcach Sulejówka? Nigdy nie widzieli żadnego Hindusa, a Yuvraj wyróżnia się nawet bez ciemniejszego odcienia karnacji. Ma on coś w sobie, co przyciąga wzrok. I może nie robi najlepszego pierwszego wrażenia, ale nie można zaprzeczyć, że ma w sobie niesamowitą dawkę gracji i charyzmy.
— Przepraszam, ale nie bardzo jest gdzie. — Uśmiecham się niezręcznie.
Za oknem grube płatki śniegu są poniewierane przez silny wiatr. Yuvraj ma na sobie cieniutki płaszczyk i wiem, że wyjście na zewnątrz nie wchodzi w grę. Mogłabym go zaprosić do kuchni, ale prawdę mówiąc nie chcę zostawać z nim sam na sam. Nie ufam sobie.
— Rozumiem — mruczy i dotyka palcem metalowej miseczki, w której znajduje się kheer.
Siedzimy w ciszy i wodzimy wzrokiem po filiżankach, ścianach, drewnianym blacie — wszystkim, byleby nie sobie. Jestem zdenerwowana i nie mogę się zmusić, aby zapytać go po co przyjechał do Polski.
Widzę, jak mama i Michalina stoją przy blacie i uważnie obserwują każdy nasz ruch. Uśmiecham się uspokajająco i opieram bok twarzy na dłoni, tak, aby widziały jak najmniej. Wiem, że obie od razu wyczytają z niej, że coś jest nie w porządku.
— To nie jest kheer — mówi w końcu.
— To wariacja na jego temat.
Yuvraj uśmiecha się i kręci głową.
— Nie powinnaś nazywać tego mianem kheeru. Nie dodajemy do niego cynamonu i rodzynek. Poza tym jest za rzadki i...
— Yuvraj... — przerywam zniecierpliwiona.
Uśmiech na twarzy Szatana zamiera i mężczyzna spuszcza wzrok.
— Przepraszam — szepcze. — Gratuluję otwarcia kawiarni. Bardzo mi się podoba wystrój.
Dziękuję cicho i nie spuszczam wzroku z twarzy Bonighali. Ten kręci się na krześle i bierze głęboki oddech. Przeczesuje dłonią włosy i zerka w stronę okna.
— Nigdy nie widziałem tyle śniegu. Wygląda to pięknie.
Zaczynają mnie denerwować jego uniki. Jeżeli przyjechał do mnie po pięciu miesiącach, aby rozmawiać o pogodzie lub jedzeniu, to może wracać do swojego Londynu! Nie po to tak mocno próbowałam o nim zapomnieć, aby ten przyjechał sobie do Sulejówka i znowu mącił mi w głowie.
CZYTASZ
Książę
RomanceLena - absolwentka technikum gastronomicznego - wyjeżdża na rok do Wielkiej Brytanii, aby zarobić na swoje marzenie - własną kawiarnię. Jej plan jest prosty. Znajdzie pracę, odłoży trochę grosza na otwarcie biznesu i wróci do kraju. Niestety Wyspy...