36

661 35 7
                                    

- Wszystko jest dobrze, wykluczyliśmy białaczkę - oznajmił mój lekarz.

- Zaraz, jak to? - zapytała zdezorientowana kobieta

- Co? - powiedziałam zdziwiona.

- Zemdlałaś z przemęczenia, jak już z resztą wiesz. Do końca października masz zwolnienie ze szkoły. Musisz zadbać o odpowiednią dietę i nawodnienie, masz spore braki większości mikro i makroelementów.

- Dobrze - powiedziałam szczęśliwa.

- To wszystko, do widzenia - uśmiechnął się do nas.

- Do widzenia - odpowiedzialysmy i poszłyśmy do Martinusa i jego mamy.

Najlepszy prezent urodzinowy jaki mogłam dostać!

Byłam cała zapłakana. Moich emocji nie da się opisać. Po prostu coś cudownego!

Szliśmy korytarzem, a później zeszłyśmy po schodach na parter. Widziałam Martinus'a. Był wtulony w swoją rodzicielkę. Gdy tylko chłopak mnie zobaczył, wstał i pobiegł w moją stronę. Ja zrobiłam to samo. Gdy byliśmy już blisko siebie, mocno przytuliłam chłopaka.

- I jak?

Ja zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Chłopakowi zaczęły napływać łzy do oczu.

- Nie zostawię cię, obiecuje - powiedział całując moje czoło.

- Wykluczyli ją.

- Co? - zapytał zdezorientowany.

- Nie jestem chora. To tylko przemęczenie - powiedziałam szczęśliwa, wciąż płacząc.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę! - uśmiechnął się i przytulił mnie mocniej.

***

Cała nasza czwórka weszła do domu.

- Mamo, a kiedy wy wyjeżdżacie? - zapytałam.

- Po jutrze.

- Może Martinus u mnie nocować? - oboje popatrzyliśmy na kobiety błagalnym wzrokiem.

- Jeśli to nie problem - odpowiedziała pani Gunnarsen.

- Jasne - zgodziła się moja mama i posłała nam uśmiech.

Podziękowałam i poszłam z chłopakiem na górę do mojego pokoju.

- Skarbie, nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię mam - powiedział Martinus i mnie pocałował.

- Ja też się cieszę, że cię mam - odpowiedziałam i oddałam pocałunek.

- Może dasz się zaprosić na spacer? - zapytał chłopak.

- Z wielką chęcią.

- Nad jezioro? - zaproponował, a ja przytaknęłam, zgadzając się. - To chodźmy - dodał i złapał mnie za rękę.

Zeszliśmy na parter.

- Idziemy na spacer - oznajmiliśmy równocześnie.

- Dobrze, tylko nie wracajcie późno - poprosiła moja mama.

- Dobrze - odpowiedziałam i wyszliśmy.

Rozmawialiśmy długo i w końcu doszliśmy na miejsce. Chodziliśmy brzegiem jeziora. Był właśnie zachód słońca, widok nie do opisania. Martinus położył ręce na mojej tali i przyciągnął mnie do siebie.

- Kocham cię - powiedziałam.

- Ja ciebie też - odpowiedział i złączył nasze usta, całując mnie delikatnie i czuło.

Bae I love you || Marcus & MartinusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz