~~~6~~~

987 55 15
                                    

Gdy Jerome już prawie dotarł do stołu z przekąskami gdzie miał poczekać na Clove drogę zagrodziło mu parę osób zatrzymując go w miejscu. Spojrzał na nich mrużąc oczy.

-Czyli to z tobą przyszła panienka Gordon?- zapytał dość wysoki i przystojny szatyn z krótko ściętymi włosami. Lecz jego pytanie brzmiało bardziej jak stwierdzenie, z lekką kpiną w tonie jego głosu. Jerome nie odezwał się tylko skinął głową.

-Ile ci zapłaciła byś z nią przyszedł?- odezwała się blondynka w bordowej sukience, która trzymała ramie tamtego szatyna i uśmiechała się z wyższością. 

-Nie zapłaciła, przyszedłem bo chciałem.- powiedział Jerome próbując trzymać nerwy na wodzy. Ci ludzie samym wyglądem burzyli jego spokój. Aż przez chwile pomyślał jak ta wredny blondynka wyglądała by nie tylko z tą czerwoną sukienką na ciele. Gdy zauważyła jak się na nią patrzy aż poczuła się dziwnie nieswojo.

-W takim razie musisz być zwykłym prostakiem. Właściwie widać to od razu. Żaden nawet najdroższy garnitur tego nie zmieni.- zakpił inny chłopak o ciemnych blond włosach. Reszta jego towarzyszy zaśmiała się.

-Przynajmniej nie jestem tak obślizgłym ścierwem jak wy.- powiedział z jadem Jerome po czym minął ich trącając jednego z nich ramieniem.

Był wściekły aż poczuł jak pistolet, który zabrał ze sobą ciąży mu. Miał schowany go za pasek spodni i przykryty marynarką. Podszedł do stołu z przekąskami i zcisnął krawędź stołu aż palce zaczęły mu bieleć. Mógłby ich po prostu wystrzelać jak kaczki, ale zniszczył by tym wieczór Clove, a nie chciał tego wiec musiał ochłonąć. Ale gdy odwrócił się i zauważył te samą grupkę, która go zaczepiła nie potrafił się opanować. I wpadł mu pewien pomysł do głowy gdy odwrócił wzrok od nich, a jego spojrzenie padło na stół z napojami. Odciągnąć ich od pozostałych, pomyślał. Podszedł do stołu i nalał sobie kubeczek kolorowego napoju. Zrobił mały łyk próbując jego smaku, ale nie przypadł mu do gustu wiec nie będzie mu szkoda gdy zmarnuje ten napój. Ruszył w kierunku grupki. Gdy był wystarczająco blisko udał że się potyka i puścił kubeczek, a jego zawartość poleciała prosto na garnitur tamtego parszywego szatyna. Rudowłosy z udawaną skruchą zaczął przepraszać, tamten chłopak wściekł się mówiąc że ten garnitur był bardzo drogi. Jerome szybko odszedł od nich  gdy tak bardzo przejęli się plamą na ubraniu, że przestali zwracać na niego uwagę. Tak bardzo uważał ich za żałosnych. Stał z boku i czekał przyglądając się co zrobią. A gdy szatyn z blondynką i swoim kumplem ruszyli gdzieś Jerome uśmiechnął się zadowolony, że na razie idzie po jego myśli. Trzymając dystans wyszedł za nimi z sali.

Clove po odniesieniu rzeczy wróciła na sale i bezpośrednio ruszyła w stronę stołu z przekąskami, ale gdy dotarła zmarszczyła brwi zauważając, że Jerome na nią nie czeka. Nie było go. Zaczęła wiec szybkim spojrzeniem rozglądać się po sali, ale nigdzie w tłumie nie mogła odnaleźć rudej czupryny dlatego zaczęła się niepokoić choć przecież mógł pójść tylko do toalety, a ona niepotrzebnie dramatyzuje. Już chciała ruszyć by go poszukać gdy przed nią pojawił się chłopiec na około dziesięć lat.

-Witaj, nazywam się Bruce Wayne.- czarnowłosy chłopiec wyciągnął w jej stronę dłoń, którą uścisnęła.

-Syn słynnych Wayne'ów?- czarnowłosy przytaknął.- Clove Gordon. Miło cie poznać.- przedstawiła się uśmiechając się delikatnie.

-Niech zgadnę, krewna prokuratora okręgowego Petera Gordona? 

-Zgadza się.- dziewczyna była trochę zaskoczona, że skojarzył ją z jej wujem, który w sumie nie raz odnosił duże sukcesy w swojej pracy wiec czasami mówiono o nim w mediach. Ale nie sądziła że tak młody chłopiec interesuje się takimi sprawami.- Zawód wujka nie należy do łatwych.

Dark love | J.V. | ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz