~~~25~~~

772 37 7
                                    

Ciemność. Tylko tyle Clove widziała gdy zaczęła się rozbudzać. Czuła że siedzi na czymś, prawdopodobnie na drewnianym krześle, o dziwło miało miękkie oparcie i siedzenie. Próbowała się poruszyć, ale jej ruchy były ograniczone. Jej ręce zostały przywiązane do boków krzesła. Gdy już lepiej kontaktowała, a jej myślenie wystarczająco wróciło do normy zauważyła że ma coś ciemnego na głowie, jakiś worek. I dopiero teraz usłyszała czyjeś głosy, przez worek były one trochę przytłumione, ale wciąż mogła rozpoznać o czym te osoby mówią.

-Myślałam, że porwiecie ją dopiero gdy Jim Gordon będzie sprawiał kłopoty.- to był głos jakiejś kobiety, Clove jednak nie znała go. Później usłyszała kolejny głos, ale ten był męski i również brzmiał dla niej obco.

-Bo taki był początkowy plan. Nie poradziliście sobie zbyt dobrze dzisiaj, ale przynajmniej ty Jerome złagodziłeś moje niezadowolenie.- mężczyzna zwracał się do większej liczby osób. Clove powoli układała sobie wszystko w myślach. Wspomniał o rudowłosym i o dzisiejszej akcji, najwyraźniej to on pomógł szóstce pacjentów uciec z Arkham.

-To była łatwizna. Wystarczyło odciągnąć uwagę Jimbo, a ta urocza istotka straciła swojego wielkiego obrońce i dała się tak łatwo złapać.- to był Jerome, chłopak zaśmiał się głośno najwyraźniej bardzo z siebie zadowolony.

-Może zdejmijcie jej to z głowy bo chyba już się ocknęła.- kolejny kobiecy głos , ale tym razem ciemnowłosa rozpoznała go, to była Barbara. Teraz dziewczyna była już pewna w czyje ręce wpadła i to w tak banalny sposób. Gdy podążyła wtedy za rudowłosym nawet nie pomyślała, że to może być pułapka, tak łatwo dała się mu wykiwać. Była zła na siebie. 

Nagle worek z jej głowy został ściągnięty, a jasność na moment oślepiła ją, nie mogła nawet nic powiedzieć bo miała przyklejoną taśmę na ustach. Gdy jej wzrok przyzwyczaił się do panującej jasności zauważyła, że znajduje się w czyimś apartamencie. Widok przez duże okna uświadomił ją, że są gdzieś na wysokim pietrze bo widać stąd niektóre dachy budynków miasta. W pokoju było siedem osób nie wliczając jej. Rozpoznała piątkę więźniów, którzy uciekli, ale były jeszcze dwie osoby, kobieta w czarnym dopasowanym stroju i mężczyzna w ciemnym garniturze. Wszyscy stali w różnych miejscach albo siedzieli i patrzyli na nią. Wszyscy oprócz Barbary wydawali się zadowoleni z jej pobytu tu. Ale to zadowolenie niczego dobrego jej nie zwiastowało.

-Nie wygląda jakby się bała.- odezwała się kobieta o czarnych włosach związanych w wysoki kucyk. Mierzyła ją przenikliwym spojrzeniem, ale Clove nie odwróciła wzroku. Nie miała zamiaru okazać słabości mimo że właśnie przebywa wśród szaleńców i morderców, a do tego jest związana i skazana na ich łaskę.

-Faktycznie, to zaskakujące.- odezwał się mężczyzna w garniturze i zbliżył się trochę, ale nadal trzymał odpowiedni dystans. Jednak z nich wszystkich najbliżej niej stał Jerome, dosłownie tuż obok i górował nad nią wpatrując się w jej ciało, które teraz przy nim wyglądało tak krucho i bezbronnie.- Rozumiem że możesz być zdezorientowana. Nazywam się Theo Galavan, a to moja siostra Tabitha.- wskazał dłonią kobietę w kucyku.- Resztę pewnie znasz albo kojarzysz. Oh, ale gdzie moje maniery, nie możesz nawet nic powiedzieć.- Theo zbliżył się chcąc odkleić jej taśmę z ust, ale Jerome go powstrzymał gestem dłoni.

-Z nią lepiej uważać. Wydaje się nie groźna, ale to tylko pozory.- powiedział rudowłosy po czym oderwał szybkim ruchem taśmę przez co ciemnowłosa syknęła, nie było to przyjemne. Spojrzała niezadowolona na rudowłosego, który jedynie uśmiechał się.- Jakieś słowa na powitanie?

-Pierdolcie się.- warknęła ciemnowłosa zwracając się do wszystkich.

-No proszę, jaka niegrzeczna.- stwierdziła Tabitha z delikatnym uśmiechem na twarzy.- Już ją lubię.

Dark love | J.V. | ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz