~Chapter 7 - Żuko co? ~

734 33 2
                                    

"Od wieków przygotowywało się dla Ciebie to, cokolwiek cię spotkać może. A splot przyczyn splótł się od wieków na Twe istnienie i jego przypadłości."


Po odejściu dziewczyny Thomas skrzyżował ramiona, przez chwilę odprowadził wzrokiem nową poznaną przywódczynię Strefy, po czym zamknął oczy i wziął głęboki oddech

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po odejściu dziewczyny Thomas skrzyżował ramiona, przez chwilę odprowadził wzrokiem nową poznaną przywódczynię Strefy, po czym zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Poczuł, jak jego ciało wypełnia pustka, którą natychmiast zastąpił smutek przeszywający serce. Tego było za wiele –gdzie on w ogóle się znajdował? Co to za miejsce? Jakieś więzienie, czy co? Jeżeli tak, dlaczego go tutaj zesłano i na jak długo? Język, jakim się wszyscy posługiwali, był jakiś dziwny i wydawało się, że żaden z chłopców nie przejąłby się tym, czy Thomas pozostanie żywy, jednak tym razem pozwolił im wypłynąć.

– Co takiego zrobiłem? – Wyszeptał do samego siebie – Co takiego zrobiłem, że mnie tutaj zesłano? 

Newt poklepał go po ramieniu.

– Przechodzisz, świeżuchu, dokładnie przez to samo co my, kiedy się tutaj znaleźliśmy. Każdy z nas miał swój Pierwszy Dzień, wyłażąc z tej ciemnej puchy. Nie jest kolorowo i nie będzie, o czym wkrótce przekonasz się się na własnej skórze. Tak czy owak, wiem że dasz z siebie wszystko. Przecież nie jesteś zafajdanym maminsynkiem. 

– Czy jesteśmy w więzieniu? – Zapytał szatyn. Próbował przekopać mroczną otchłań swojej pamięci w poszukiwaniu jakiejkolwiek wyrwy z przeszłości. 

– Nazadawałeś już sporo pytań jak na początku, stary. Nie mam dla Ciebie odpowiedzi, przynajmniej nie teraz. Najlepiej będzie, jeśli przestaniesz zadawać pytania i pogodzisz się ze zmianą. Jutro będzie nowy dzień.

Nie odpowiedział. Spuścił głowę wpatrując się w skaliste popękane podłoże. Dostrzegł pasmo chwastów obrastających krawędź jednego z kamiennych bloków, spod których ciekawsko wyglądały drobne, żółte kwiaty poszukujące słońca, które dawno już skryło się za olbrzymimi murami Strefy. 

– Ta dziewczyna...– Zaczął dosyć nie pewnie, blondyn spojrzał na niego z pytającą miną – Ona...Jest tu jedyna? W sensie...

– Wiem, o co Ci chodzi, szatamaku – Przerwał mu widząc jak się chłopak męczy z odpowiedzią – Octavia jest tutaj jedyną dziewczyną, jak zdążyłeś zauważyć – Szatyn kiwnął głową – Zapewne więcej już nie zobaczysz. Dobrze Ci radzę, miej ręce przy sobie bo inaczej ja i reszta się z Tobą rozprawimy – Zagroził poważnie Newt palcem pokazując na niego. Thomas przełknął ślinę, ale pokiwał głową, na znak że rozumie – Przekimasz u Chucka – Powiedział zmieniając temat – Może i jest trochę tłustawy, ale w porządku z niego chłopina. Poczekaj na mnie, zaraz wracam.

Ledwo Newt, skończył wypowiadać zdanie, kiedy nagły, przeszywający krzyk rozdarł powietrze. Wysoki i piskliwy, niemal nieludzki wrzask rozbrzmiał echem, odbijając się od kamiennego podłoża dziedzińca. Wszyscy zebrani zwrócili się w kierunku przenikliwego dźwięku. Thomas poczuł, jak krew przemierzające korytarze jego żył zamienia się w lodowatą breję, kiedy zdał sobie sprawę, że przerażający wrzask dobiegał z drewnianego budynku, do którego udała się szatynka. 

The Maze Runner - Pierwsza StreferkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz