Rozdział 2

284 13 0
                                    

Kiedy w końcu udało nam się zebrać, była jakoś 6:40. Lot mieliśmy na godzinę 7:45, nie martwiliśmy się jakoś za bardzo, przecież lecieliśmy naszym prywatnym samolotem.

Była godzina 7:30 kiedy to już byliśmy w maszynie. Nie zajęło to za długo, chodź Army's chyba trochę za bardzo to przeżywały. Do tego flesze aparatów powodowały czasem o chwilowe oślepienie. Kiedy jednak znaleźliśmy się w samolocie mieliśmy spokój, znaczy spokój od tamtych ludzi. Teraz każdy chciał kłócić się z każdym. Taehyung kłóci się z Hoseokiem o orzeszki. Yoongi niby siedzi sobie i niczym się nie interesuje, ale tak naprawdę ciągle patrzy na dwójkę która jak zwykle sprzecza się o nic aż tak ważnego, chyba chce uchronić ich przed zabiciem siebie nawzajem, ale nie chce tego okazywać i się wtrącać. Jimin z Jinem próbują odciągają od siebie chłopaków kiedy tylko jeden z nich zrobi zbyt gwałtowny ruch. Ja siedziałem cicho, chodź w głębi chciałem podejść do Hoseoka i uświadomić mu żeby z tym skończył...jednak tak jakby zrobiła to inna osoba, Namjoon...wielka destrukcja. Tym razem rozwalił jakąś walizkę. Jak się później okazało należała ona do Jina. Czasem zachowują się jak para, nawet teraz jak Jin się na niego drze, jakoś tak to wygląda nie wiem czemu. Kiedy chłopacy byli zajęci Namjoonem, zerknąłem na Hoseoka...siedział obok Yoonga widziałem jak się uśmiechają, było to normalne może dla innych, ale nie dla mnie, znam prawdę wiem co ich łączy...nie chciałem dopuścić do tego że Yoon mi go zabierze, ale on od zawsze go miał, teraz mogę próbować tylko go jakoś od niego odciągnąć...ale to moi przyjaciele, widza co robią to ich decyzje...jebać kurwa, nie poddam się tak łatwo. Poszedłem usiąść na swoim miejscu. Siedziałem obok Jina i Nama, jeśli oni są teraz zajęci sobą to pójdę zająć sobie miejsce.

Usiadłem przy oknie; tylko dlatego ze lubię to miejsce, chodź i tak będę spać. Kilkanaście godzin przed nami, a i tak mało spałem. Nasz menadżer nie obrazi się jeśli nie posłucham tego co ma do powiedzenia, chłopacy później mi powiedzą.

Kiedy tylko siedziałem na swoim miejscu, wziąłem swój telefon i puściłem jakąś piosenkę. Prawie od razu poszedłem spać.

Parę godzina później obudziło mnie dźganie moich pleców, po chwili otworzyłem oczy nie mogąc już tego znieść, ale kiedy tylko to zrobiłem zrozumiałem że leżałem na kogoś ramieniu, po chwili zrozumiałem że było to ramie Hoseoka, którego głowa delikatnie leżała na mojej. Moje serce zabiło dwa razy szybciej, mój oddech tez trochę przyspieszył. Kompletnie zapomniałem o dźganiu moich pleców, jednak po dłuższej chwili sobie o tym przypomniałem. Lekko oparłem Hobiego o siedzenie i spojrzałem do tyłu, zobaczyłem że siedział tam Yoongi z zirytowanym, ale nadal obojętnym wyrazem twarzy, można było też zobaczyć w niej zdenerwowanie ale to bardziej ukrywał. Zobaczyłem że obok chłopaka siedzi Taehyung. Szybko zerknąłem na miejsce obok Hoseoka, była tam Jimin, trochę mnie to nie dziwi, Hoseok boi się startów, a Jimin to jego najlepszy przyjaciel, od zawsze właściwie nimi byli. Po chwili znowu spojrzałem na chłopaka. On jedynie wrócił do dźgania mnie.

-Co ty robisz? - Spytałem z zdenerwowaniem.

-Nudzi mi się - Odpowiedział bez emocji.

-Ta pewnie, gadaj o co chodzi - Odpowiedziałem, wiem doskonale o co chodzi, ale nie chciałem mu tego pokazać, co wtedy bym mu odpowiedział?

-Mowie ze nic, odjeb się kurwa - Podniósł głos nie martwiąc się śpiącym obok niego chłopakiem.

-Wide ze coś cie zdenerwowało - Powiedziałem, przecież to takie oczywiste.

-Denerwujesz mnie ty - Zaczyna się.

-A czym tu niby? - Spytałem.

-Życiem. Idź się zajeb, albo coś - Odpowiedział, jak miło.

-Weź Hyung - Nalegałem.

-Odjeb się - Powiedział jedynie.

-Możecie się nie kłócić kiedy śpię? - Powiedział półprzytomny Hoseok.

-Nie moja wina, to on drąży temat - Odpowiedział Yoong do chłopaka.

-Yoongi cicho - Uciszał go.

-Dobranoc Hoseok - Powiedział na koniec.

-Dobranoc kochanie - Powiedział Hoseok nie zdwajając sobie chyba sprawy z tego że nie są sami.

-Hobranoc - Życzyłem mu dobranoc po Hoseokowemu, tak jakby nic się nie stało, ale Yoon wtedy szybko zabrał mnie na obok.

-O to ci chodziło Yoongi tak? - Powiedziałem, kiedy byliśmy sami.

-Nie zrozumiesz bachorze - Odpowiedział rumieniąc się przy tym.

-Czemu tak uważasz? - Spytałem.

-Bo nie zdajesz sobie sprawy z niczego - Powiedział po czym zaczął odchodzić - A teraz idź się zajeb - Rzucił jeszcze.

-Idiota - Szepnąłem, kiedy chłopak odszedł na dobra odległość. Jakby nie mógł przyznać o co chodzi i ze mną o tym pogadać. Myślałem ze jesteśmy przyjaciółmi...a on zabiera mi miłość. To jest nie fair życie jest nie fair. Chyba nie długo zacznę być pesymistą, później popadnę w stany depresyjnie, odsunę od siebie wszystkich i wszystko. Az przestane czuć. Tak to chyba dobry pomysł. Normalnie zajebisty JungKook.

Możesz mi obiecać? /JungHopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz