Shot for:
Za_3_maj_mnie
StyriaGress
_Luthiel_Na pewno się spodoba 😏
_________________________________
–Odpierdol się! – wrzasnął Maks, gdy po raz kolejny oberwał małą, papierową kulką.
Był to koniec lekcji, tak więc wiecznie zajęty pan dyrektor, zdążył opuścić swoją klasę, ze względu na obowiązki wyższej wagi, niż zwykłe prowadzenie zajęć.
–To nie ja! – bronił się oburzony Ignacy, choć i tak był winny – Spokojnie stary! – wyciągnął przed siebie ręce, w geście obronnym.
–Jasne kurwiu – burknął tylko, a już po chwili dało się słyszeć dźwięk szkolnego dzwonka, którego głośność jak zwykle przyprawiała wszystkich uczniów o zawał, połączony z poczuciem ulgi.
Chłopak natychmiast wstał i jako pierwszy opuścił salę lekcyjną, przepychając się przez tłum rówieśników. Kierował się do wyjścia. Do wyjścia z tego budynku. Nie miał zamiaru zostawać na wychowaniu fizycznym, bo po co? Przecież i tak od dawna kompletnie nic na nim nie robili.
–Ej, stary! – przyjaciel złapał go za ramię, gdy ten przechodził przez bramę. Tak niewiele brakowało, by się stąd wydostał, a teraz musiał wysłuchiwać, co takiego ma do powiedzenia Ignaś.
–Czego? – warknął, niczym wściekły pies. Z daleka było widać, że nie jest w humorze. Poprawił swoje wiecznie spadające spodnie i oparł o murek, zapatrując się w zachmurzone niebo.
–Co jest dzisiaj z tobą? – spytał.
–Nic, jestem po prostu zmęczony – westchnął, nerwowo tupiąc nogą. To nie była prawda. Dręczyło go coś innego i to już od dawna. Coś, co było dla niego kompletnie niezrozumiałe.
–Przecież widzę, że ściemniasz – prychnął, kładąc mu dłoń na ramieniu – Mi możesz powiedzieć! Przecież się kumplujemy, co nie? I to od podstawówki!
–N-nie mogę – zacisnął dłonie w pięści, a jedną z nich uderzył o ceglane ogrodzenie – Nie mogę ci powiedzieć... Nie mogę! – wbił wzrok w chodnik, czując, jak łzy napływają mu do oczu. On miałby się teraz rozpłakać? Nie! To nie wchodzi w grę! Nie ma nawet takiej opcji!
–Nie zamykaj się z tym! Chodź, przejdziemy się – zaproponował, na co brunet z łatwością przystanął.
Oboje udali się na spacer w okół szkoły. Na tyłach zawsze było cicho i spokojnie. Droga nie była ruchliwa, a wręcz przeciwnie - rzadko kto tam przejeżdżał. Z tej strony znajdowały się jedynie drzewa i wjazdy do garaży.
Wędrowali w ciszy, której żaden z nich nie miał odwagi przerwać. Wbrew opinii publicznej, Ignacy wcale nie był taki chamski i arogancki, jak mogłoby się wydawać. Przy bliższym poznaniu, można było zauważyć, że jest naprawdę sympatyczny i zawsze martwi się o innych. Gdy komuś z jego bliższego otoczenia coś się przydarzy, jest czuły i z całych sił stara się jakkolwiek tej osobie pomóc.
Maks tego nienawidził. Nienawidził, że aktualnie obdarza go, tak wielkim zainteresowaniem. Wywołuje to chwilowe poczucie bliskości, by potem na nowo wrócić do swojego życia i być traktowanym tak, jak zwykle. Jak kumpla, z którym można iść na imprezę, napić się, zapalić szluga... Tak... To nie było to, co chciał z nim robić. Zdecydowanie wolał spędzać z nim czas sam na sam. Częściej, więcej, bliżej... Cholera!
–Już wszystko w porządku? – zapytał w końcu szatyn, wpatrując się w jego brązowe tęczówki – Powiesz mi, co cię gryzie?
–Cóż, ja... – przełknął ślinę. Jak miał to niby powiedzieć? Tak o? Tak po prostu? Przecież zostanie jedynie wyśmiany i straci najlepszego kumpla! Nie mógł tego zrobić, ale nie chciał też go okłamywać. Nienawidził kłamstw, choć sam często ich używał. Tak czy inaczej, nie mógł przez wieczność iść w ciszy. Wziął jeden, głęboki oddech i zacisnął powieki – Ja... polubiłem pewną osobę – wypalił, czując, że jego dłonie stają się zimne i zaczynają lekko drżeć.
–No stary! Mam nadzieję, że to niezła dupa! – zachichotał, poklepując go po plecach tak, że jego wątłe ciało, o mało nie straciło równowagi i nie wylądowało plackiem na ziemi.
–Ta, powiedzmy... – mruknął, nieznacznie się rumieniąc.
–Aż tak? – parsknął, widząc jego minę – Więc w czym problem?
–No... Ta osoba nie chce ze mną być – nerwowo przeczesał swoje krótkie włosy, odwracając głowę w drugą stronę. Udał, że zapatrzył się w coś ciekawego.
–Aaa... Pytałeś się jej o to chociaż?
"Jej"? Gdyby to jeszcze była "ona", byłoby wprost zajebiście. Dlaczego uczucia muszą być aż tak trudne. Dlaczego?! Dlaczego kurwa żywił nieokreślone, pozytywne uczucia w stosunku do swojego najlepszego przyjaciela? Czy nie mógłby, jak normalny nastolatek, znaleźć sobie jakiejś laski? Czy naprawdę został skazany na coś takiego? Czym zawinił? Czemu jego dotąd idealne życie, miało zostać zniszczone przez jakieś głupie zachcianki sercowe?
–Nie, ale jestem w stu procentach przekonany, że... T... Uh... Że ta osoba nie czuje tego samego – już nie chciał patrzeć na towarzysza. Nie mógł. Tego po prostu było za dużo naraz. Właśnie wyznał, że jest w kimś zauroczony, nie mówiąc mu, że tą osobom jest właśnie on.
–Słuchaj, dam ci radę – chłopak przystanął, ruchem ręki zatrzymując również i jego – Jeżeli naprawdę ci na kimś zależy, to warto spróbować.
Maks zrobił krok w tył. Byli blisko siebie. Za blisko. Każdy kontakt fizyczny, był dla niego ogromnym utrapieniem. Z jednej strony, pragnął tego, jak niczego innego, ale z drugiej... Ta pustka, która w nim pozostawała, gdy się odsuwał, była wprost nie do zniesienia! Już wolałby zdechnąć, niż czuć ten okropny ból.
–To nie jest takie pros...
–Nie wymyślaj mi tu – przysuwał się coraz bardziej – Zrób to i tyle. Potem się będziesz martwił konsekwencjami. Nigdy się nie dowiesz, póki nie spróbujesz – wciąż napierał, póki plecy bruneta nie zetknęły się z chłodną ścianą pobliskiego bloku.
–Ty nic nie rozumiesz – pokręcił głową, a jego oczy ponownie tego dnia się zaszkliły. Czuł się bezsilny wobec tego człowieka. Marzył o tym, żeby teraz stąd uciec, choć skrycie pragnął być jeszcze bliżej, ale nie, to niemożliwe. Przecież Ignaś nienawidzi pedałów i wszystkiego, co jest związane z gejostwem. Jeszcze do niedawna dzielił jego poglądy, a teraz?
–Słuchasz mnie? Po prostu to zrób i tyle – przysunął się jeszcze bliżej. Niemal stykali się ze sobą klatkami piersiowym, a ich twarze dzieliło jakieś dziesięć centymetrów.
Czy na serio miał to zrobić? Wyznać swoje uczucia od tak? Prawda, ta rada wydawała się być dobra, ale ich znajomość... Nie, już dłużej nie zniesie takiego życia. Friendzone. Tak to się nazywa. Zostanie wyśmiany i znienawidzony, ale nigdy nie wybaczy sobie, że tego nie zrobił.
–A jebać to – prychnął. Złapał brązowookiego za bluzę i szybkim ruchem przyciągnął do siebie, łącząc ich usta razem.
Drobny gest, a znaczył tak wiele. Ten niewielki ruch, który pozwolił spełnić jego najskrytsze marzenia. Tak delikatnych warg nie spotyka się na co dzień.
Jedna sekunda, dwie... Wystarczy.
–P-przepraszam – szepnął, odsuwając się od niego tak samo gwałtownie, jak się przysunął. Na twarzy Ignacego malowało się tyle emocji, ale głównie to chyba zaskoczenie. Maks nie chciał na to patrzeć. Po prostu puścił się biegiem w stronę domu. Już nigdy nie będzie tak samo. Właśnie zniszczył ich wieloletnią przyjaźń.
CZYTASZ
Ś𝙼𝙸𝙴𝚃𝙽𝙸𝙺
RandomJa nawet nie śmiem przewidywać tego, co tu będzie Ale prawdopodobnie od czasu do czasu jakieś shoty na życzenie z dowolnej tematyki Być może rysunki 🤔🤔🤔 Ogłoszenia pewnie też się tu pojawią Ogólnie kwintesencja mojej egzystencji 👌 Czy warto czyt...