Rozdział I

1.3K 30 15
                                    

~Nie zrażajcie się od razu po przeczytaniu 1 rozdziału, daje słowo, że z każdym jest coraz lepiej. Chwilowo nie chce ich zmieniać lub w jakikolwiek poprawiać, ponieważ dają mi duży wgląd na to jak mój styl pisania zmieniał się z biegiem czasu. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej. Enjoy~


Siedziałam właśnie w pokoju wspólnym Slytherinu i pisałam esej na OPCM. Lubiłam ten przedmiot, jednak moimi ulubionymi wciąż pozostają eliksiry. W pewnym momencie podbiegł do mnie jakiś pierwszoroczny, który trząsł się jak galaretka. Zaśmiałam się niezauważalnie.

-P-profesor Dumbledore cię wzywa.

-O co może temu pieprzonemu starcu chodzić.-burknęłam pod nosem i ruszyłam w stronę gabinetu Dropsa.

Po drodze posyłałam nienawistne spojrzenie każdej napotkanej osobie. Wszyscy schodzili nam z drogi. Cóż nie dziwię się im, przecież jestem największym postrachem uczniów zaraz po Riddle'u. Chłopak był wkurwiający jak nikt inny. No może gorsza od niego była Walburga, ale różnica niedojebania między nimi była bardzo mała. Może i miał tych swoich, jak on to nazwał ''Śmierciożerców'', ale bez nich byłby nikim. Pamiętam jeszcze jak na pierwszym roku wszyscy się z niego naśmiewali. Było mi go wtedy szkoda, chciałam mu pomóc. Jednak okazał się zwykłym gburem i odrzucając propozycję mojej pomocy porównał mnie do szlam. Od tego czasu się nienawidzimy. Nienawidzę tych brudasów, nie zasługują oni na możliwość uczęszczania do Hogwartu. Takich powinno się od razu zabijać. Dotarłam wreszcie pod gabinet profesora. Pierwszoroczny zapukał lekko w drewniane drzwi i kiedy usłyszeliśmy ciche ''proszę'' chłopak ruszył w stronę lochów zostawiając mnie sam na sam z jebniętym Dropsem.

-Mam nadzieję, że ma pan bardzo ważny powód, aby wzywać mnie do siebie w sobotę.-warknęłam stając w drzwiach.

-Usiądź Victorio, mamy do omówienia ważną sprawę nie cierpiącą zwłoki.-powiedział mężczyzna spokojnym tonem i wskazał na krzesło.

Upadłam na siedzenie z widoczną niechęcią.

-A więc?-spytałam i uniosłam jedną brew.

-Zapewne słyszałaś o tym co dzieje się ostatni czasy. Komnata tajemnic została otwarta, a więc potrzebujemy większej ilości prefektów, aby pomogli nam zaniechać napadów nieznanej nam istoty na uczniów.-tłumaczył mężczyzna.

-I co to ma wspólnego ze mną?-prychnęłam.

-Otóż mimo twojego zachowania jesteś jedną z najmądrzejszych uczennic w szkole. Razem z innymi nauczycielami i dyrektorem Dippetem zdecydowaliśmy, że posada prefekta należy się właśnie tobie.

-Że co?!-krzyknęłam.

-Nadrobisz nią swoje naganne zachowanie wobec innych uczniów i dzięki niej bez problemu zdasz do następnej klasy.-tłumaczył dalej nie zważając na mój wybuch gniewu.

-A jeśli się nie zgodzę? To co?-zaśmiałam się.

-Zostaniesz wydalona ze szkoły.

Wtedy mina mi zrzedła.

-A więc przyjmujesz tą posadę?-spytał miło na co wywinęłam oczami.

-Przyjmuję.-burknęłam pod nosem.

Profesor podał mi odznakę prefekta i kazał przypiąć ją na mundurek. Objaśnił mi zasady mojej pracy i poinformował o oddzielnym dormitorium. Jedyny plus całego tego nieszczęścia. Mieszkanie z moimi pseudo przyjaciółeczkami było upierdliwe. Ciągle gadały tylko o jednym i truły tym dupę. Jebane ameby. Kiedy Drops skończył swoją jakże ciekawą pogadankę, wyszłam trzaskając drzwiami. Od razu ruszyłam w stronę dormitorium prefektów, gdyż wiedziałam że moje rzeczy już tam będą. Wparowałam do środka jak gdyby nic, nie zaszczycając reszty nawet spojrzeniem. Znalazłam drzwi, na których znajdowało się moje nazwisko i weszłam do środka zamykając je na klucz. Wreszcie byłam sama. Pokój był ogromny. Naprzeciwko drzwi znajdowało się ogromne okno, z którego rozpościerał się cudowny widok. Po prawej stronie znajdowało się ogromne łoże z baldachimem w kolorach Slytherinu. Obok niego stała przestronna szafa w kolorze ciemnego brązu. Przejechałam dłonią po jej powierzchni chcąc poczuć wygrawerowane na niej wzory. Z drugiej strony łóżka znajdowała się mała szafka nocna w takim samym kolorze jak szafa i inne meble znajdujące się w tym pokoju. Stała na niej mała lampka nocna. Nie była jakaś nadzwyczajna. Naprzeciwko łoża była ogromna biblioteka ze zrobioną wnęką na biurko przy którym mogę się uczyć bądź czytać. W rogu pokoju przy oknie znajdował się mały zielony fotel, który był zadziwiająco miękki. Podłoga była czarna jak smoła, a na niej znajdował się szmaragdowy dywan. Ściany były szaro-zielone. Pokój ten był o wiele lepszy od normalnego dormitorium. Podeszłam do kufra znajdującego się pod ramą łóżka i wypakowałam z niego moje rzeczy i ułożyłam je na swoich miejscach. Kiedy skończyłam, usiadłam na miękkim fotelu i zagłębiłam się w czytaniu pierwszej lepszej lektury, którą miałam pod ręką. Skończyłam ją dokładnie przed kolacją. Odkładając rzecz na biurko ruszyłam w stronę wielkiej Sali uprzednio zabezpieczając swój pokój zaklęciem w obawie o to, że ktoś może mieć chęć do niego wejść, a nie byłoby to zdecydowanie mi na rękę. Będąc już w pokoju wspólnym rozejrzałam się z kim miałam wytrzymać ten rok jak i resztę mojego pobytu w Hogwarcie. Na fotelu przy kominku siedziała jakaś szlama z Gryffindoru, natomiast na kanapie siedziało dwóch chłopaków jeden w moim wieku, który był z Ravenclawu oraz drugi o rok młodszy z Huffelpufu*. W samym rogu pokoju siedziała postać bardzo dobrze mi znana, a dokładniej ten przeklęty Riddle. Czytał jakąś książkę nie zwracając uwagi na nikogo w pomieszczeniu. Jego ciemne loki opadły na czoło przez co nie mogłam dokładnie dostrzec jego oczu. Jeszcze raz spojrzałam na swoich ''towarzyszy'' i zeszłam do wielkiej Sali. Standardowo usiadłam na jednym końcu stołu Ślizgonów posyłając wszystkim, którzy mieli zamiar chociażby się do mnie zbliżyć złowrogie spojrzenie. Czekając na podanie kolacji uderzałam paznokciami o stół. W pewnej chwili ogromne drzwi otworzyły się szeroko przez co zwróciły moją uwagę. Każdy patrzył w tamtą stronę, ja również. W samym wejściu stał pan Jestem Wszechmogący Riddle i patrzył na każdego wzrokiem, który mówił ''zaraz zginiesz''. Usiadł po drugiej stronie stołu, również na końcu. W końcu pojawiło się długo wyczekiwane jedzenie. Nałożyłam sobie trochę jajecznicy i dłubiąc widelcem w talerzu jadłam ją po trochu. Skończyłam posiłek jako jedna z ostatnich osób. Gwałtownie wstałam od stołu i wróciłam do swojego nowego lokum. Kiedy weszłam do pokoju wspólnego myślałam, że mnie coś trafi. Drzwi mojego pokoju otwarte były na oścież.

-Kto śmiał to zrobić?!-krzyknęłam i wyjęłam różdżkę celując w każdego, który się tu znajdował.-Przyznać się, albo każdemu z was stanie się krzywda!

Usłyszałam ciche prychnięcie i skierowałam się w tamtą stronę.

-Stul pysk Riddle, no chyba że chcesz się przyznać!

-Może chce?-spytał i spojrzał na mnie tym swoim lodowatym wzrokiem.

Myślałam, że zaraz wybuchnę. Szybkim krokiem do niego i przyłożyłam mu różdżkę do gardła.

-Widzę, że życie ci nie miłe psie!

Nim wypowiedziałam jakiekolwiek zaklęcie moja różdżka znalazła się po drugiej stornie pokoju, a ja sama zostałam odrzucona na bok. Żadna ze zgromadzonych tu osób nie miała różdżki w dłoni, a Riddle uśmiechał się perfidnie. A więc to tak się bawi, magia bezróżdżkowa. Przywołałam swoją broń i rzuciłam w chłopaka zaklęciem. Wszyscy nagle wstali i patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Riddle odbił zaklęcie jednak nie oddał mi niczym podobnym. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę co zrobiłam. Użyłam zaklęcia '' Cruciatus'', jedno z zaklęć niewybaczalnych. Spojrzałam na chłopaka i ścisnęłam usta w wąską linię. W jego oczach mogłam ujrzeć uznanie. Było to dość dziwne bo przecież chciałam zrobić mu tym krzywdę.

-Jeśli piśnie ktoś słówkiem komuś o tym to nie chcecie wiedzieć co wam zrobię!-zagroziłam i przeleciałam spojrzeniem po reszcie prefektów.

Ostatni raz spojrzałam na Riddle'a, schowałam różdżkę i weszłam do swojego dormitorium. Oby te szlamy nic nie wygadały, inaczej miałabym o wiele większe problemy niż zwykłe wyrzucenie ze szkoły. Po jakimś czasie rozległo się pukanie do moich drzwi. Podeszłam i otworzyłam drzwi, a w nich ujrzałam pana Wszechmogącego Riddle. Już chciałam z powrotem zamknąć drzwi, jednak przeszkodziła mi w tym jego stopa i ręka. Parsknęłam, ale wreszcie wpuściłam go do środka.

-Czego chcesz?-syknęłam w jego stronę.

Spojrzał tylko na mnie od góry do dołu swoim zimnym wzrokiem.

-Mam dla ciebie propozycję.

Notka od autora:

*nie wiedziałam jak to napisać, sorki :P

PRZEPRASZAAAM ale bardzo uwielbiam tematy hp. Miał być one shot, ale uznałam, że zrobię z tego opowiadanie. Mega przyjemnie mi się to pisze, więc mam nadzieje że wam się spodoba. :DDD Okładka pojawi się niedługo :))))

Victoria || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz