Rozdział VII

411 14 3
                                    

*Time skip*

Od ostatniego napadu minęły 2 tygodnie. Riddle uznał, że taka przerwa odsunie chwilowo podejrzenia od tego, że winien może być jakiś uczeń i podsunie myśl nauczycielom, że to pewnie już koniec. Głupcy. Ze swoim wykształceniem nie mogą poradzić sobie z kilkoma uczniami. Nie wiedzą na co nas jeszcze stać, to dopiero początek ich końca.

Jest wyjątkowo ciepły maj. Siedzę właśnie na błoniach czytając książkę od numerologii. Nie mam ciekawszego zajęcia gdyż dwudniowa przerwa od nauki zwana weekendem nie przypadła mi do gustu. Wolałabym siedzieć na nudnych lekcjach niż z własną samotnością. Denerwuje mnie ona tak samo jak uczniowie tej przeklętej szkoły. Moje rozmyślania przerwała nadlatująca sowa, moja sowa- Rita. Do nóżki miała przyczepiony mały pergamin zwinięty w rulonik. Odczepiłam go i przeczytałam zawartość.

                       Droga Victorio!
  Nie mogliśmy doczekać się twojego powrotu, ponieważ jest do niego aż tak dużo czasu, więc postanowiliśmy napisać list. Ja i wujek Harry mamy do przekazania ci bardzo ważną wiadomość. A mianowicie w naszym domu pojawi się ktoś nowy. Nie, nie adoptowaliśmy nikogo, to nie skrzat ani żadne zwierzę. Spodziewamy się dziecka, prawdopodobnie syna. Cieszysz się prawda? Wiem, że nie przepadasz za dziećmi, ale myślę, że zrobisz ten wyjątek. Chcemy nazwać go Filip. Harry uparł się, że jak będzie dziewczynka to ma mieć na imię Megan. Mi nie podoba się to imię, ale wiesz jaki jest wujek, łatwo nie odpuści.
  Do zobaczenia na peronie za kilka miesięcy!
       Buziaki ciocia Lidia i wujek Harry.

Lidia i Harry to ludzie, którzy po śmierci rodziców przygarnęli mnie pod swój dach. Od dawna starali się o dziecko, ale im nie wychodziło. Wreszcie poddali się i postanowili adoptować jakąś pociechę. Wybrali akurat mnie. Kiedy trochę urosłam wytłumaczyli, że było we mnie coś intrygującego, coś co ich ciekawiło i przyciągało. Teraz będą mieli własne dziecko, ich krew będzie płynęła w jego żyłach. Od zawsze sprowadzałam na nich kłopoty. Setki listów z Hogwartu, wezwania do szkoły, szlabany od nauczycieli i wiele innych. Oni jednak ciągle mi wybaczali i próbowali uczyć mnie dobra i pokory. Harry uczęszczał do Durmstargu, natomiast Lidia uczyła się w Hogwarcie. Była w Ravenclawie. Są swoim przeciwieństwem, a jednak związali się i założyli wspólnie rodzinę.

Lidia jest roztrzepaną, pełną energii kobietą, bardzo mądrą i urodziwą. Harry za to jest spokojny i opanowany, zawsze wszystko analizuje. Mimo to ma też poczucie humoru.

Siedziałam nadal opierając się o drzewo i analizowałam jeszcze raz list. Nie mogłam wrócić do domu, byłabym tylko przeszkodą. Nie chciałam, aby ich dziecko uczyło się ode mnie zachowania jakie na codzień reprezentowałam. Wstałam, otrzepałam się z ziemii i ruszyłam w stronę swojego dormitorium. Kiedy byłam już na miejscu sięgnęłam kawałek pergaminu z szafki i zaczęłam pisać.

                   Droga ciociu i wujku!
  Cieszę się z waszego szczęścia. Wreszcie udało wam się spełnić swoje marzenie. Jednak w zaistniałych okolicznościach nie mogę już do was wrócić. Nie starajcie się mnie przekonać bo zdania nie zmienię. Zatrzymam się u kogoś na jakiś czas, a później skorzystam z pieniędzy które zostawili mi rodzice i zamieszkam sama. Oczywiście zostawię wam jakąś część pieniędzy jako rekompensatę za te wszystkie lata. Kiedy dziecko się urodzi, będę was odwiedzała, jednak nie chce, aby uczyło się w przyszłości mojego zachowania i nie brało przykładu z drogi, którą sama obrałam. Zbliża się czas ciemności, więc tym bardziej nie mogę z wami zostać. Nie chce was narażać na zbędne niebezpieczeństwo. Jutro załatwie wszystkie sprawy z przeprowadzką u Dippeta, a wy podpiszecie tylko dokumenty.
  Bardzo was kocham i ogromnie przepraszam jeśli sprawiłam wam przykrość.
                                     Victoria

Ruszyłam w stronę sowiarni.

Przeczytałam list od początku po czym przywiązałam go do nóżki sowy.

-Leć do domu.

Stałam tak chwile wpatrując się w oddalające zwierzę. Mimo swojego charakteru naprawdę ich kocham. Nie pokazuje tego, jednak w moim sercu zajmują bardzo ważne miejsce.

Uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam do pokoju. Zbliżała się kolacja, więc powolnym krokiem zeszłam do wielkiej sali. Usiadłam obok bandy Riddla i wpatrywałam się tępo w jeden punkt na ścianie przebierając maskę obojętności. Moja twarz nie wyrażała żadnego uczucia w tej chwili. Nie zauważyłam nawet kiedy jedzenie pojawiło się na stole. Obudziło mnie dopiero lekkie szturchnięcię Toma. Posłałam mu mordercze spojrzenie i wzięłam się do spożywania posiłku.

Notka od autora:
Jeżeli coś nie działo się w tych czasach co trzeba to ogromnie przepraszam, ale nie znam nie na tym, aż tak dokładnie xD uznajmy, że na potrzebę pisania książki niektóre sytuację są wymyślone.
Myślę że na dzisiaj to tyle ohayoo i do zobaczenia! :DD

Victoria || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz