Rozdział XXIV

321 11 2
                                    

-Wróciłam!

Spojrzałam szybko w stronę wydobywającego się głosu i zamarłam na chwilę. Moim oczom ukazała się wychodząca z kominka Melanię, a tuż za nią Bruce'a. Uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam w stronę dwójki.

-Cieszę się, że wróciłaś ciociu.- powiedziałam i przytuliłam kobietę.

-Również się cieszę złotko.- Melania również mnie uścisnęła i ruszyła w stronę Tom'a, aby się przywitać.

Korzystając z chwili nieuwagi, chwyciłam Bruce'a za rękaw od granatowej koszuli i pociągnęłam go w stronę jego pokoju. Wepchnęłam go siłą do pomieszczenia i oparłam się plecami o drzwi.

-Gdzie byłeś? O co się kłóciliście? Czemu wróciłeś z moją ciocią?- mój monotonny wykład pytań przerwał jego perlisty śmiech.

-Spokojnie, wszystko Ci wytłumaczę w swoim czasie.- wciąż się śmiejąc, objął mnie ramieniem i skierowaliśmy się w kierunku salonu.

-Oh, tu jesteście!- Melania siedziała na kanapie, a z kuchni można było słyszeć marne starania Tom'a, który za wszelką cenę chciał przygotować poczęstunek dla Pani domu.

Uśmiechnęłam się jedynie i kiwając uprzednio Bruce'owi weszłam do kuchni. Stanęłam za Riddle'm zakładając ręce na piersi.

-Pomóc Ci?- spytałam powstrzymując śmiech.

-Nie.- chłopak warknął w moją stronę i zrobił nadętą minę.

Pokręciłam głową zrezygnowana.

-Odejdź, ja już to ogarnę.- przecisnęłam się przed Tom'a i sprawnie wyjęłam wszystkie możliwe ciastka, które następnie przesypałam na szklaną tacę przyozdobioną brązowym wężem. Podałam mu przygotowane słodkości i poleciłam by zaniósł je do salonu. W tym samym czasie co chłopak zniknął za ścianą obok, przygotowałam zieloną herbatę dla cioci i trzy kawy z mlekiem dla nas. Używając różdżki zaniosłam wszystko do pomieszczenia, gdzie znajdowała się reszta domowników i usiadłam na kanapie. Natychmiastowo pogrążyliśmy się w rozmowie. Melania opowiedziała nam naprawdę wiele niesamowitych histori na temat zwierząt i osób, które spotkała podczas swojej podróży. Z zafascynowaniem słuchaliśmy każdego słowa wydobywającego się z jej ust.

-A wy chłopcy, jak wam się podoba w naszym domu? Victoria była dla was miła?- zapytała i spojrzała dwuznacznie w moją stronę.

Westchnęłam zrezygnowana, po czym głos zabrał Bruce.

-Oczywiście proszę Pani, Victoria ugościła nas najlepiej jak potrafiła i jesteśmy jej ogromnie wdzięczni, tak samo jak Pani.- początkowo spojrzał na mnie i położył dłoń na moje kolano, po czym przeniósł wzrok na ciocię.

-Ogromnie się cieszę z tego powodu. A tobie Tom, jak się podobają tegoroczne święta?

Riddle siedział z tym swoim niesczerym uśmiechem powolnie popijając kawę.

-Bawię się wyśmienicie. Są to chyba jedne z najlepszych świąt w całym moim życiu.- w jego oczach błysnęła iskierka radości, jak u małego dziecka.

Początkowo Melania wypytywała, które pokoje zostały przydzielone gościom, czy czasem ich nie zaniedbywałam. Z czasem rozmowa zaczęła robić się coraz luźniejsza, a tematy zeszły na to, co chcemy robić po szkole.

-Ja chciałbym wstąpić do Harpii z Holyhead.-Bruce dumnie wypiął pierś na swoje słowa.

-Dobry pomysł, naprawdę dobrze grasz.- skomplementowałam chłopaka.

-Naprawdę? Znaczy się, oczywiście.- zaśmiał się i poprawił na siedzeniu.

-My, razem z Tom'em chcemy zostać nauczycielami w Hogwarcie. Ja uczyłabym eliksirów, a Tom Obrony Przed Czarną Magią.- uśmiechnęłam się szeroko na swoje słowa mimo, że nie były prawdą.

-Pamiętam, jak jeszcze sama chodziłam do Hogwartu. Byłam w Slytherinie, tak jak każdy z naszej rodziny. Nie byłam jakąś zbyt wybitną uczennicą, ale do najgorszych też nie należałam. Cudowne czasy.- ciocia rozmarzyła się, a na jej twarzy mogliśmy zauważyć szeroki uśmiech.

Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę po czym poszliśmy do swoich pokojów. Bruce jako pierwszy rzucił się, aby wejść do swojego pokoju. Natomiast ja z Tom'em szliśmy daleko z tyłu. Zatrzymaliśmy się przed samymi drzwiami do pokoju chłopaka.

-Wejdziesz? Chciałbym spędzić z Tobą trochę czasu sam na sam.- szepnął i spotykając się z moim kiwnięciem głową, otworzył drzwi.

Weszliśmy do przestronnego pokoju, po czym chłopak zakluczył drzwi. Odruchowo rzuciłam się na łóżko i głęboko westchnęłam. Schowałam twarz w materiał poduszki i zaciągnełam się jej zapachem. Całkowicie pachniała perfumami chłopaka. Podniosłam głowę lekko do góry i przytuliłam miękka poduszkę do klatki piersiowej. Przymknęłam oczy, kiedy poczułam, że miejsce na łóżku obok mnie lekko się ugina. Już po chwili w talii obejmowała mnie ogromna ręka Riddla. Chłopak przysunął mnie do siebie i wtulił głowę w zagłębienie mojej szyi.

-Gdzie byłaś tak naprawdę?- całą przyjemną atmosferę przerwał zachrypnięty głos chłopaka.

Przełknęłam ślinę i udawałam, że go nie słyszę. Wydawało mi się, że Tom nie poruszy ponownie tego tematu, jednak jak bardzo się myliłam. Chłopak podniósł się do góry i mocnym szarpnięciem położył mnie na plecach. Oparł dłonie po obydwu stronach mojej głowy i nademną zawisnął. Patrzyłam na niego przerażona, po czym wybuchłam śmiechem, patrząc jak chłopak nieudolnie próbuje zdmuchnąć opadające na twarz włosy. Odkalsznęłam i podniosłam delikatnie rękę, aby włożyć mu włosy za ucho. Odsuwając rękę ponownie na łóżko, musnęłam dłonią jego policzek.

-Powtórzę pytanie, ale zrobię to po raz ostatni. Gdzie tak naprawdę byłaś?- jego oczy były czarne, a głos lodowaty.

Szukałam w głowie rozsądnej odpowiedzi, jednak w tej chwili jak na złość miałam pustkę.

-Nie każ mi wykorzystywać na tobie Imperiusa.- sprawnie chwycił moje nadgarstki swoją dłonią.

Przewróciłam oczami i spojrzałam w kierunku okna. Szczęśliwie dla mnie, do Tom'a przyleciała właśnie sowa z listem. Chłopak pchnął moje dłonie ponownie na łóżko i podszedł do szyby. Otworzył ją sprawnie wpuszczając do pokoju zimne powietrze. W międzyczasie podniosłam się do pozycji siedzącej i nakryłam kocem. Zaciekawiona przypatrywałam się każdemu jego ruchowi. Riddle odpiął mały liścik od nóżki sowy i podał jej kawałek ciastka, które leżało ja biurku. Spojrzał w stronę łóżka, jakby chciał sprawdzić, czy napewno jeszcze się na nim znajduję, po czym wrócił wzrokiem do zwierzęcia. Chwycił kawałek pergaminu w dłoń i szybko go rozwinął. Kiedy czytał zawartość listu, mogłam zauważyć jak wszystkie jego mięśnie się napinają, a dłonie z każdą chwilą się zaciskają. Momentalnie chłopak zwinął list i schował go do kieszeni.

- Stało się coś?- spytałam zatroskanym głosem, co totalnie zignorował.

Widząc, że chłopak specjalnie udaje, że mnie nie słyszy, podniosłam się i ruszyłam w jego stronę.

- Tom, stało się coś?- praktycznie szepnęłam i położyłam dłoń na jego ramieniu.

Chłopak odwrócił się w moją stronę strącając moją rękę ze swojego barku.

-Wyjdź.- warknął w moją stronę.

Spojrzałam na niego zdziwiona i spytałam po raz już trzeci:

-Stało się coś? Przecież możesz mi powiedzieć.

- Do jasnej cholery, nie rozumiesz co się do Ciebie mówi?! Wyjdź! Mam dość Ciebie i was wszystkich!- krzyczał i wymachiwał rękoma we wszystkie strony.

-Nie ma sprawy, jak sobie chcesz! Tylko nie przychodź później mnie przepraszać!- uderzyłam dłonią w jego klatkę piersiową.

-Nawet nie miałem zamiaru idiotko! Na co czekasz?! Wychodź, już!

Wychodząc z pokoju chłopaka trzasnęłam drzwiami, co napewno nie uszło uwadze Bruc'owi tak samo jak Melanii. Znajdując się już w swoich czterech ścianach, rzuciłam na pomieszczenie zaklęcie wyciszające i zaczęłam krzyczeć, chcąc wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje. W tym samym momencie postanowiłam, że dowiem się co jest w tych listach, które dostał chłopak. Za wszelką cenę.

Victoria || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz