-Wróciłam!
Spojrzałam szybko w stronę wydobywającego się głosu i zamarłam na chwilę. Moim oczom ukazała się wychodząca z kominka Melanię, a tuż za nią Bruce'a. Uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam w stronę dwójki.
-Cieszę się, że wróciłaś ciociu.- powiedziałam i przytuliłam kobietę.
-Również się cieszę złotko.- Melania również mnie uścisnęła i ruszyła w stronę Tom'a, aby się przywitać.
Korzystając z chwili nieuwagi, chwyciłam Bruce'a za rękaw od granatowej koszuli i pociągnęłam go w stronę jego pokoju. Wepchnęłam go siłą do pomieszczenia i oparłam się plecami o drzwi.
-Gdzie byłeś? O co się kłóciliście? Czemu wróciłeś z moją ciocią?- mój monotonny wykład pytań przerwał jego perlisty śmiech.
-Spokojnie, wszystko Ci wytłumaczę w swoim czasie.- wciąż się śmiejąc, objął mnie ramieniem i skierowaliśmy się w kierunku salonu.
-Oh, tu jesteście!- Melania siedziała na kanapie, a z kuchni można było słyszeć marne starania Tom'a, który za wszelką cenę chciał przygotować poczęstunek dla Pani domu.
Uśmiechnęłam się jedynie i kiwając uprzednio Bruce'owi weszłam do kuchni. Stanęłam za Riddle'm zakładając ręce na piersi.
-Pomóc Ci?- spytałam powstrzymując śmiech.
-Nie.- chłopak warknął w moją stronę i zrobił nadętą minę.
Pokręciłam głową zrezygnowana.
-Odejdź, ja już to ogarnę.- przecisnęłam się przed Tom'a i sprawnie wyjęłam wszystkie możliwe ciastka, które następnie przesypałam na szklaną tacę przyozdobioną brązowym wężem. Podałam mu przygotowane słodkości i poleciłam by zaniósł je do salonu. W tym samym czasie co chłopak zniknął za ścianą obok, przygotowałam zieloną herbatę dla cioci i trzy kawy z mlekiem dla nas. Używając różdżki zaniosłam wszystko do pomieszczenia, gdzie znajdowała się reszta domowników i usiadłam na kanapie. Natychmiastowo pogrążyliśmy się w rozmowie. Melania opowiedziała nam naprawdę wiele niesamowitych histori na temat zwierząt i osób, które spotkała podczas swojej podróży. Z zafascynowaniem słuchaliśmy każdego słowa wydobywającego się z jej ust.
-A wy chłopcy, jak wam się podoba w naszym domu? Victoria była dla was miła?- zapytała i spojrzała dwuznacznie w moją stronę.
Westchnęłam zrezygnowana, po czym głos zabrał Bruce.
-Oczywiście proszę Pani, Victoria ugościła nas najlepiej jak potrafiła i jesteśmy jej ogromnie wdzięczni, tak samo jak Pani.- początkowo spojrzał na mnie i położył dłoń na moje kolano, po czym przeniósł wzrok na ciocię.
-Ogromnie się cieszę z tego powodu. A tobie Tom, jak się podobają tegoroczne święta?
Riddle siedział z tym swoim niesczerym uśmiechem powolnie popijając kawę.
-Bawię się wyśmienicie. Są to chyba jedne z najlepszych świąt w całym moim życiu.- w jego oczach błysnęła iskierka radości, jak u małego dziecka.
Początkowo Melania wypytywała, które pokoje zostały przydzielone gościom, czy czasem ich nie zaniedbywałam. Z czasem rozmowa zaczęła robić się coraz luźniejsza, a tematy zeszły na to, co chcemy robić po szkole.
-Ja chciałbym wstąpić do Harpii z Holyhead.-Bruce dumnie wypiął pierś na swoje słowa.
-Dobry pomysł, naprawdę dobrze grasz.- skomplementowałam chłopaka.
-Naprawdę? Znaczy się, oczywiście.- zaśmiał się i poprawił na siedzeniu.
-My, razem z Tom'em chcemy zostać nauczycielami w Hogwarcie. Ja uczyłabym eliksirów, a Tom Obrony Przed Czarną Magią.- uśmiechnęłam się szeroko na swoje słowa mimo, że nie były prawdą.
-Pamiętam, jak jeszcze sama chodziłam do Hogwartu. Byłam w Slytherinie, tak jak każdy z naszej rodziny. Nie byłam jakąś zbyt wybitną uczennicą, ale do najgorszych też nie należałam. Cudowne czasy.- ciocia rozmarzyła się, a na jej twarzy mogliśmy zauważyć szeroki uśmiech.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę po czym poszliśmy do swoich pokojów. Bruce jako pierwszy rzucił się, aby wejść do swojego pokoju. Natomiast ja z Tom'em szliśmy daleko z tyłu. Zatrzymaliśmy się przed samymi drzwiami do pokoju chłopaka.
-Wejdziesz? Chciałbym spędzić z Tobą trochę czasu sam na sam.- szepnął i spotykając się z moim kiwnięciem głową, otworzył drzwi.
Weszliśmy do przestronnego pokoju, po czym chłopak zakluczył drzwi. Odruchowo rzuciłam się na łóżko i głęboko westchnęłam. Schowałam twarz w materiał poduszki i zaciągnełam się jej zapachem. Całkowicie pachniała perfumami chłopaka. Podniosłam głowę lekko do góry i przytuliłam miękka poduszkę do klatki piersiowej. Przymknęłam oczy, kiedy poczułam, że miejsce na łóżku obok mnie lekko się ugina. Już po chwili w talii obejmowała mnie ogromna ręka Riddla. Chłopak przysunął mnie do siebie i wtulił głowę w zagłębienie mojej szyi.
-Gdzie byłaś tak naprawdę?- całą przyjemną atmosferę przerwał zachrypnięty głos chłopaka.
Przełknęłam ślinę i udawałam, że go nie słyszę. Wydawało mi się, że Tom nie poruszy ponownie tego tematu, jednak jak bardzo się myliłam. Chłopak podniósł się do góry i mocnym szarpnięciem położył mnie na plecach. Oparł dłonie po obydwu stronach mojej głowy i nademną zawisnął. Patrzyłam na niego przerażona, po czym wybuchłam śmiechem, patrząc jak chłopak nieudolnie próbuje zdmuchnąć opadające na twarz włosy. Odkalsznęłam i podniosłam delikatnie rękę, aby włożyć mu włosy za ucho. Odsuwając rękę ponownie na łóżko, musnęłam dłonią jego policzek.
-Powtórzę pytanie, ale zrobię to po raz ostatni. Gdzie tak naprawdę byłaś?- jego oczy były czarne, a głos lodowaty.
Szukałam w głowie rozsądnej odpowiedzi, jednak w tej chwili jak na złość miałam pustkę.
-Nie każ mi wykorzystywać na tobie Imperiusa.- sprawnie chwycił moje nadgarstki swoją dłonią.
Przewróciłam oczami i spojrzałam w kierunku okna. Szczęśliwie dla mnie, do Tom'a przyleciała właśnie sowa z listem. Chłopak pchnął moje dłonie ponownie na łóżko i podszedł do szyby. Otworzył ją sprawnie wpuszczając do pokoju zimne powietrze. W międzyczasie podniosłam się do pozycji siedzącej i nakryłam kocem. Zaciekawiona przypatrywałam się każdemu jego ruchowi. Riddle odpiął mały liścik od nóżki sowy i podał jej kawałek ciastka, które leżało ja biurku. Spojrzał w stronę łóżka, jakby chciał sprawdzić, czy napewno jeszcze się na nim znajduję, po czym wrócił wzrokiem do zwierzęcia. Chwycił kawałek pergaminu w dłoń i szybko go rozwinął. Kiedy czytał zawartość listu, mogłam zauważyć jak wszystkie jego mięśnie się napinają, a dłonie z każdą chwilą się zaciskają. Momentalnie chłopak zwinął list i schował go do kieszeni.
- Stało się coś?- spytałam zatroskanym głosem, co totalnie zignorował.
Widząc, że chłopak specjalnie udaje, że mnie nie słyszy, podniosłam się i ruszyłam w jego stronę.
- Tom, stało się coś?- praktycznie szepnęłam i położyłam dłoń na jego ramieniu.
Chłopak odwrócił się w moją stronę strącając moją rękę ze swojego barku.
-Wyjdź.- warknął w moją stronę.
Spojrzałam na niego zdziwiona i spytałam po raz już trzeci:
-Stało się coś? Przecież możesz mi powiedzieć.
- Do jasnej cholery, nie rozumiesz co się do Ciebie mówi?! Wyjdź! Mam dość Ciebie i was wszystkich!- krzyczał i wymachiwał rękoma we wszystkie strony.
-Nie ma sprawy, jak sobie chcesz! Tylko nie przychodź później mnie przepraszać!- uderzyłam dłonią w jego klatkę piersiową.
-Nawet nie miałem zamiaru idiotko! Na co czekasz?! Wychodź, już!
Wychodząc z pokoju chłopaka trzasnęłam drzwiami, co napewno nie uszło uwadze Bruc'owi tak samo jak Melanii. Znajdując się już w swoich czterech ścianach, rzuciłam na pomieszczenie zaklęcie wyciszające i zaczęłam krzyczeć, chcąc wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje. W tym samym momencie postanowiłam, że dowiem się co jest w tych listach, które dostał chłopak. Za wszelką cenę.
CZYTASZ
Victoria || Tom Riddle
Fanfiction,,Love is the seed of the devil." Miłość to nasienie diabła, Riddle. Nie uciekniesz od tego. Ona dopadnie każdego. Bez względu na to, czy ktoś tego chce, czy nie. Nie myśl, że ja tego potrzebowałam. Oddałabym wszystko, aby jej nie poczuć. Ale miłość...