Rozdział XXIII

274 12 1
                                    

Z samego rana udałam się na Pokątną. Moim celem było kupienie prezentów dla przyjaciół i cioci. Pierwsze gdzie się udałam to był sklep z markowym sprzętem do quidditcha. Tam zamierzałam kupić prezent dla Bruce'a. Weszłam do środka i od wejścia poczułam zapach świeżego materiału i skoszonej trawy. Podeszłam do lady, gdzie stał mężczyzna w średnim wieku, na oko miał trzydzieści lat. 

-Dzień dobry, czego panienka szuka?- zapytał miło i uśmiechnął się szeroko.

-Witam. Chciałabym kupić najnowszego Nimbusa.

-Ah tak. Już przynoszę. 

Mężczyzna szybko zniknął w gąszczu półek. Po chwili już przyszedł ze starannie zapakowanym przedmiotem, który schowałam do torby, na którą rzuciłam zaklęcie zwiększająco-zmniejszające. Zapłaciłam za miotłę i wyszłam ponownie na ulice Pokątnej. Moim kolejnym celem były czarodziejskie niespodzianki Gambola i Japesa. Wchodząc do sklepu prawie oberwałam jakąś bombą, którą przyozdobiona była w świąteczne wzory. Kiedy moja stopa przekroczyła próg pomieszczenia, rzuciła się na mnie dwójka mężczyzn. Panowie od razu zaczęli wypytywać czego szukam i dla kogo. Dzięki nim w zawrotnym tempie kupiłam prezenty dla Harr'ego i Kate. Teraz pozostały mi już tylko prezenty dla Marty i cioci, ponieważ prezent dla Tom'a mam już przygotowany od dłuższego czasu. Ustałam chwilę i zamyśliłam się nad prezentem dla Melanii. W ten nagle wpadłam na genialny pomysł. Kobieta od dziecka pała miłością do zwierząt. W trakcie wyjazdów zostawia swoją sowę w domu, ponieważ ta jest już stara i ciocia nie jest pewna czy przetrwa podróż. Praktycznie wbiegłam do Centrum Handlowego Eeylopa i zaczęłam się rozglądać za jakąś porządną sową. Straciłam praktycznie pół godziny w poszukiwaniu odpowiedniego zwierzęcia dla kobiety. Zrezygnowana ruszyłam w kierunku wyjścia ze sklepu. Wtedy zauważyłam małą sowę w klatce, która leżała wprost obok lady. Podeszłam do niej i kucnęłam. Zwierze było całe czarne z rudą plamką na czubku główki. Dziób miało delikatnie zakrzywiony ku dołowi. Włożyłam palec do klatki chcąc sprawdzić reakcję sowy.

-Jest wyjątkowo spokojna w porównaniu do reszty.- nad moim uchem rozbrzmiał dźwięczny głos ekspedientki. 

Spojrzałam do góry i uśmiechnęłam się delikatnie. Pracowała tam młoda kobieta, w wieku nie więcej jak dwadzieścia pięć lat. Była niską i przy tuszy kobietą z długimi, kręconymi, czarnymi włosami. Na nosie nosiła cienkie, brązowe okulary bez górnej oprawki. Pamiętałam ją jeszcze z początków mojej nauki w Hogwarcie, była przemiłą kobietą, która dopiero zaczynała swoją pracę. 

-W takim razie chciałabym ją wziąć.- powiedziałam i podniosłam klatkę po czym postawiłam ją na ladzie. 

Zapłaciłam za zwierzę oraz potrzebne rzeczy do opieki nad nim i z klatką w dłoni opuściłam sklep. Ostatnim miejscem mojej podróży były Esy i Floresy. W tym ostatnim sklepie zajęło mi najdłużej przez piętrzące się kolejki. Zakupiłam dwie książki o wróżbiarstwie dla Marty, trochę słodyczy i wróciłam do domu. Wyskoczyłam z kominka i ku mojemu zdziwieniu zauważyłam Tom'a i Bruce'a energicznie gestykulujących rękoma. Na mój widok ucichli i stanęli jak wryci w ziemię. Jako pierwszy obok mnie znalazł się Tom, który zacisnął dłoń na moim przedramieniu. 

-Gdzie byłaś?- syknął i pociągnął mnie do przodu.

-Po pierwsze to puszczaj.- wyrwałam się z jego uścisku.- A po drugie, to byłam kupić prezent dla cioci.- na te słowa podniosłam klatkę z sową do góry, wprost przed twarz chłopaka.

Nie czekając na ich dalsze pytania, bądź złowrogie spojrzenia, ruszyłam w stronę pokoju. Znajdując się w środku szczelnie zamknęłam drzwi i wyjęłam prezenty by je schludnie zapakować. Już następnego dnia miały być święta, a w tym roku szczególnie chciałam, by były idealne. 

Victoria || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz