Nie wiem czy dobrze postąpiłam, ale kierowała mną jakaś nieznana mi dotąd moc. Zaufałam mu z nieznanego mojej osobie powodu. Prowadziłam go w miejsce, które jako jedyne dawało mi mój wymarzony spokój- pokój życzeń. Podążał za mną jak podwładny za panem co bardzo mi się podobało. Lubiłam okazywać wyższość, a to że sam Riddle się mnie posłuchał było czymś co obudziło moje wewnętrzne poczucie wartości. Nie jest to tak, że ono nie istniało, ale nie było aż tak wysokie. Z dnia na dzień wzrasta, co dodaje mi siły.
Znaleźliśmy się właśnie przed drzwiami, a właściwie ścianą która prowadziła do pokoju życzeń. Z miny Toma mogłam wywnioskować, że uważał mnie w tej chwili za nie zrównoważoną idiotkę.
-I to jest to coś gdzie nikt nas nie znajdzie? -spytał z wyraźną kpiną w głosie.
Posłałam mu mordercze spojrzenie i stanęłam naprzeciw ściany zamykając oczy i skupiając się na obrazie drzwi, które miały się w tym miejscu ukazać. Nie musiałam długo czekać na efekt, gdyż po chwili chwyciłam za klamkę i otworzyłam wrota pokoju życzeń, które nieprzyjemnie zaskrzypiały. Chłopak stał chwile oniemiały, jednak zaraz przybrał maskę obojętności i wszedł razem ze mną do pomieszczenia. Usiadłam na dużym fotelu obok kominka i czekałam na ruch Riddla. On sam zajął miejsce obok mnie na kanapie i uważnie mi się przyglądał. Jego oczy wywiercały dziurę w moim ciele. Często chłopacy się na mnie patrzyli, jednak to spojrzenie jako jedyne wywołało u mnie takie ciarki. W moim gardle stanęła ogromna gula, która ograniczała mi przełknięcie gęstej śliny. Wpatrywałam się w jego praktycznie czarne tęczówki i dopiero teraz zauważyłam jakie są piękne z bliska. Podejrzewam, że nikt na świecie takich nie posiada. Przesiąknięte były żądzą śmierci i mordu, zimna które zawsze od nich biło i ledwo zauważalnego strachu. Bał się czegoś, a moim priorytetem w tym momencie było dowiedzieć się czego. Mogłam go w ten sposób usunąć ze stanowiska "króla Hogwartu" i objąć jego miejsce, które od zawsze było przeznaczone mi.
Nie wiem ile tak na siebie patrzyliśmy, ale ta głucha cisza zaczęła się robić krępującą. Widziałam, że on też to czuł. Postanowiłam ją przełamać i jako pierwsza się odezwać. Kiedy chciałam wypowiedzieć już pierwsze słowo, przerwał mi.
-Jak go znalazłaś?
W mojej głowie pojawił się obraz tak znienawidzonego przeze mnie momentu w całym moim życiu. Nie chciałam się wyżalać swojemu wrogowi, tym bardziej że nie byłam typem osoby, która z każdym problemem leci po pomoc. W życiu trzeba być samodzielnym, bo prędzej czy później i tak zostaniemy sami z naszymi rozterkami i będziemy musieli sami się z nimi uporać.
-Wracałam kiedyś z biblioteki i zauważyłam drzwi. Uznałam, że wejdę i zobaczę co to za pomieszczenie. Wcześniej go nie widziałam, więc mnie ciekawiło. I tak jakoś wyszło. -kłamstwo bez problemu przeszło przez moje gardło.
Byłam specjalistką w wymyślaniu tekstów na poczekaniu. Dzięki nim wiele razy udało mi się uciec woźnemu i wymigać się od szlabanu.
Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie, nie wierzył mi. Starałam się wyglądać jak najbardziej wiarygodnie co chyba mi się udało, gdyż odpuścił temat mojego poznania tego miejsca.
-Po co mi o nim powiedziałaś?
-Jeżeli już mamy współpracować to muszę mieć w to też jakiś wkład. Dzięki pokoju życzeń będziemy mogli się częściej spotykać i nikt nam nie przeszkodzi. Będziemy mogli tu uczyć się nowych zaklęć i rozmawiać o najważniejszych rzeczach związanych z tępieniem szlam bez obawy, że ktoś nas podsłuchuje.
-Nie jesteś aż taka głupia za jaką cię uważałem. -posłał mi swój ślizgoński uśmiech.
-Za to moje zdanie wobec ciebie nadal się nie zmieniło.
Nie zareagował na mój tekst wobec jego osoby i zaczął wpatrywać się w ogień palący się w kominku.
-Myślę, że mogę zacząć już uczyć cię legilimencji i oklumencji.
-Czyli...? -nie byłam pewna o co mu chodzi.
-Nauczysz się dostawać do czyichś umysłów i bronić się przed taką samą metodą ze strony wroga. -tłumaczył dalej wpatrując się w tańczące płomienie.
Przytaknęłam na to tylko głową i czekałam na dalsze wyjaśnienia.
-W ten sposób będę mógł się z tobą komunikować poprzez nasze umysły, bez potrzeby dawania ci znaku. -tym razem spojrzał na mnie i wskazał ręką na nadgarstek.
-To kiedy zaczynamy pierwszą lekcję? -starałam się ukryć entuzjazm, który w tym momencie ogarnął moje ciało.
-Teraz.
-Czekaj, co? Teraz?!
-Zaczniemy od oklumencji. Łatwiej ją załapiesz. Z legilimencją jest trochę trudniej. A teraz skup się. Wedrę się do twojego umysłu, a ty spróbuj mnie z niego wypchnąć. Gotowa? -spytał wstając i podchodząc z uniesioną różdżką w moją stronę.
-Jeżeli nie chcesz mnie zabić, to gotowa.
W tym momencie moje ciało przeszył ogromny ból, którego nie mogłam się pozbyć. Przed oczami przelatywały mi kolejno wspomnienia. Pierwszy dzień w Hogwarcie, kiedy na mojej głowie spoczęła tiara i ledwo dotykając czubka mojej głowy od razu wykrzyknęła :Slytherin! Następnym wspomnieniem były pierwsze lekcje. Doskonale je pamiętam, najcudowniejszy etap w życiu.
-Skup się. -w mojej głowie odezwał się głos.
Tym razem przed moimi oczami ukazał się obraz mnie siedzącej w pokoju wspólnym i czytającej książkę. Po chwili wchodzi Dippet. Wiedziałam już wtedy co to wspomnienie przedstawia. Nie chciałam, aby Tom poznał moją słabość i to jaka bezradna i zrozpaczona wtedy byłam. W dzień po dojściu do mnie informacji o śmierci rodziców, plotki rozeszły się po całym Hogwarcie. Wszyscy uczniowie podchodzili do mnie i składali kondolencje. Ja ukrywając swój smutek przytakiwałam za każdym razem. Od tego czasu stałam się podłą, bez uczuć istotą, która chce pozbyć się mugoli-ludzi którzy zabili moją rodzinę.
Poczułam mocne szarpnięcie i obrazy zniknęły. Niestety Riddle wszystko widział. Udało mi się go wyprzeć z umysłu, jednak było już za późno. Nie czułam nawet kiedy moje oczy zaszły łzami. Tak bardzo chciałam je ukryć przed światem, swoją delikatną powłokę ukryć pod zbroją obojętności i odrazy. W tym momencie wybuchłam niepohamowanym szlochiem. Skuliłam się w kulkę i schowałam twarz w ramiona. Wyobrażałam już sobie tą zadowoloną minę Riddla. Wreszcie zna moją słabość, może mnie wykończyć przecież jesteśmy swoimi wrogami od początku szkoły.
Nie spodziewałam się jednego, że chłopak usiądzie na oparciu fotela i obejmie mnie czule ramieniem. Na chwilę wstrzymałam oddech niedowierzając temu co miało właśnie miejsce. Po chwili do moich nozdrzy dotarł zapach wyrazistych perfum chłopaka. Wtuliłam się w jego tors, głośno szlochając i pokrywając jego koszulę łzami. Tom jedynie pociaśnił uścisk i zaczął gładzić mnie po plecach. Czułam się wtedy bezpieczna, bezpieczna od tak niepamiętnych czasów.
Notka od autora:
Witajcie ponownie. W tym rozdziale trochę się działo XDDD ale mogę wam obiecać, że to nic w porównaniu do tego co się jeszcze tu wydarzy :DD Jak na razie miłej nocki i do zobaczenia ;))
CZYTASZ
Victoria || Tom Riddle
Fanfiction,,Love is the seed of the devil." Miłość to nasienie diabła, Riddle. Nie uciekniesz od tego. Ona dopadnie każdego. Bez względu na to, czy ktoś tego chce, czy nie. Nie myśl, że ja tego potrzebowałam. Oddałabym wszystko, aby jej nie poczuć. Ale miłość...