Spotkanie śmierciożerców. Jak ja ich nie lubię. Siedzisz w kółku pełnym lizusów i musisz im milion razy wszystko tłumaczyć. Tom zezwolił nam na następny napad na szlamę. Może wydawać się to głupie, ale nawet sie zaprzyjaźniliśmy, jeśli można tak nazwać mówienie sobie "cześć" i od czasu do czasu którą wymianę zdań. Wydaje się być intrygujący czym mnie ciekawi. Był nikim, nadal nim jest. Jednak ciągnie do niego jakaś magiczna moc. Może to jest złe określenie. Tu wszystko jest magiczne. Po prostu jestem jakby pod zaklęciem, od którego nie mogę się uwolnić. Podobnie zachowują się osoby zakochane, lecz ja oczywiście nie darzę Riddla żadnym uczuciem. Zakochani bardziej dbają o dobro drugiej osoby i robią wszystko, co możliwe aby być w towarzystwie swojej sympatii. Ja tylko i wyłącznie lubię przebywać w jego otoczeniu oraz prowadzić z nim wymianę zdań.
Zamyśliłam się i skończyło to się tym, że nie miałam zielonego pojęcia jaki jest plan. Cholera. Nie będę nikogo o to pytała, prędzej czy później sama zorientuję się co mamy robić.
Szliśmy właśnie korytarzem na 2 piętrze. Była cisza nocna, a w dniu dzisiejszym patrol prowadzili ślizgoni, czyli ja i riddle, więc bez problemu mogliśmy przechadzać się po szkole większą grupą nie obawiając się nakrycia. Wiedzieliśmy, że na pewno trafi się jakiś imbecyl, który spróbuję wyjść z pokoju. Wtedy będziemy mięli okazję, aby zrealizować nasz plan.
Na początku grupy szłam ja z Riddlem, za nami była Walburga i Malfoy. Z tyłu szły jeszcze 3 osoby, ale nie pamiętam już ich imienia. Usłyszeliśmy wreszcie czyjeś kroki. Razem z Tom'em wyszliśmy naprzód, aby zorientować się z kim mamy do czynienia. Wyjrzeliśmy zza rogu korytarza i ujrzeliśmy tam jakiegoś młodego Gryffona, był na oko na 2 roku. Młody Riddle pewnym krokiem ruszył w stronę dziecka, a ja podążyłam jego śladami. Znów przeklęłam się w myślach, że nie słuchałam na zebraniu.
-Kogo moje oczy widzą.-wysyczał chłopak w stronę młodzieńca.
-J-ja...
-Hmm Gryffindor..-spojrzał na jego naszywkę.-Ile by tu wam punktów odjąć.-udawał że się zastanawia.
Gryffon niespokojnie zaczął stąpać z nogi na nogę.
-Mam lepszy pomysł.-Tom uśmiechnął się złośliwie i spojrzał wymownie w moją stronę.
Nie wiedziałam co mam robić, więc instynktownie odwróciłam się w stronę reszty grupy i lekko kiwnęłam głową. Najwidoczniej zrozumieli przekaz, gdyż już po chwili za chłopcem pojawiło się dwóch ślizgonów. Szybko oszołomili szlamę i zaczęli się wycofywać. Chłopak stał w bezruchu z szeroko otwartymi oczami. Nie docierało pewnie do niego co się właśnie stało.
Usłyszałam szelest gdzieś blisko nas. Niespokojnie się rozejrzałam, lecz nic nie widziałam. Na korytarzu byłam tylko ja, Tom i wcześniej wspomniany Gryffon. Riddle podszedł do chłopaka.
-Boisz się?-zapytał z kpiną.
Na moje nieszczęście to coś było za mną. Czułam nieprzyjemny chłód na całym swoim ciele. Powoli odwróciłam głowę za siebie. Kątem oka widziałam przestraszoną minę Toma. Czekaj, on się bał?
Ciemność. To widziałam kiedy ostatecznie się odwróciłam. Opadłam bez sił na ziemię i ostatnie co słyszałam to jakby... mowa węży? Nic więcej nie pamiętam.
*Time skip*
Perspektywa Tom'a:
Śpi już tak od dobrego tygodnia. Idiotka. Założę się, że nie słuchała na zebraniu. Widać było jak odleciała na nim myślami, ale miałem nadzieję, że słyszała chociaż najważniejsze. Gdybym nie zauważył, że odwraca się w stronę bazyliszka to pewnie teraz by nie żyła. Użyłem jednego z silniejszych zaklęć, aby ją oszołomić, jednak podziałało chyba za mocno. Dzięki bogu cały plan się udał. Gryffon nie ocalał, a nauczycielom wcisnęło się kit, że Victorię i tą szlamę znalazłem już w takim stanie.
Już sobie z nią porozmawiam jak się obudzi.
Jedna sprawa nie daje mi jednak spokoju. Dlaczego tak bardzo wtedy się przestraszyłem ? Może było to spowodowane tym, że była mi potrzebna do mojego planu, bez niej by się nie powiódł. Tak, to na pewno to. Nie widzę innego racjonalnego wyjścia. Nie możliwym jest, abym czuł coś w stylu troski wobec jej osoby. Urodziłem się bez uczuć i tak pozostanie, aż do mojej śmierci.
Perspektywa Victorii:
Obudziłam się z silnym bólem głowy. Kiedy otwierałam oczy, oślepiało mnie białe światło. Kiedy mój wzrok już się ustabilizował spostrzegłam, że znajduję się w skrzydle szpitalnym. Dopiero teraz sobie wszystko przypomniałam. Przecież on mnie zabije chyba za to. Mogę żegnać się z życiem. Pa pa świecie, nie było zbyt miło ale i tak fajnie się bawiłam.
Powoli podniosłam się z łóżka. Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu. Wszystko byłby dobrze, gdyby nie to, że Riddle spał na krześle obok mojego łóżka. Delikatnie zsunęłam się z miękkiej pościeli i podeszłam do chłopaka. Wyciągnęłam rękę, aby go dotknąć i....
Notka od autora:
POLSAAAT! XD
CZYTASZ
Victoria || Tom Riddle
Fanfiction,,Love is the seed of the devil." Miłość to nasienie diabła, Riddle. Nie uciekniesz od tego. Ona dopadnie każdego. Bez względu na to, czy ktoś tego chce, czy nie. Nie myśl, że ja tego potrzebowałam. Oddałabym wszystko, aby jej nie poczuć. Ale miłość...