Rozdział XII

394 11 0
                                    

Stałam przygotowana na walkę nawet bez różdżki, kiedy zza drzewa wyszła Marta. Od razu mi ułożyło i uczucie napięcia minęło. Podeszła do mnie i skinieniem głowy się przywitała. Razem usiadłyśmy pod drzewem i pogrążyłyśmy się w myślach.

-Czemu tu siedzisz? Nie jest ci zimno?- nagle wypaliła.

Spojrzałam na jej ubiór. Miała na sobie kurtkę, czapkę i gruby szalik.

-Nie. W lochach też jest zimno, więc się już przyzwyczaiłam.

Skinęła na to jedynie głową. Oparłam się o pień drzewa i zamknęłam oczy. W tym momencie poczułam jak oplata mnie coś ciepłego. Otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam jak Marta okrywa mnie swoim szalem uśmiechając się przy tym szeroko. Przez chwilę patrzyłam się na nią zdziwiona, jednak po chwili odwzajemniłam uśmiech.

- Jak się uśmiechać to wyglądasz tak inaczej.-zaczęła.- W dobrym znaczeniu.

Dziewczyna szybko się poprawiła na co się zaśmiałam.

- W jakim sensie?- zapytałam.

-Zawsze kiedy widziałam Cię na korytarzu wyglądałaś jakbyś była zła na cały świat lub smutna. Nie wiem dokładnie, nie umiem określić uczucia, które wtedy przyjmowałaś jako maskę. Wszyscy mówili, że jesteś straszna, że trzeba Cię unikać. Chodziły nawet plotki, że jesteś dziedzicem Salazara.

-Dlaczego więc chciałaś mnie poznać?

-Ludzie nie powiedzą ci czegoś obraźliwego w twarz bo się Ciebie boją. Jednak ty wiesz co o tobie mówią, a mimo to nic z tym nie robisz.-spojrzałam na nią zdziwiona.- Wiem co musisz czuć. Wiesz ze mnie się śmieją przez moje okulary.- zaśmiała się i dotknęła oprawek okularów. - Tylko różni nas to, że mi mówią to prosto w twarz, bez skrupułów i jakiegokolwiek żalu.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji kiedy ktoś opowiadał mi o swoich problemach. Nie byłam nauczona pomagać ludziom. Dotknęłam jedynie jej ramienia.

-Jeśli ty powiedziałaś coś o sobie, to teraz ja opowiem Ci coś o mnie. Obiecaj mi jedynie, że nie będziesz mi współczuć, ani się użalać. Nikt nie zna prawdy, prawie nikt.

-A więc dostąpie tego zaszczytu prawie jako pierwsza. Cieszę się, że mi ja tyle ufasz.

-Wiesz łączy nas więcej niż mi się wydawało. -lekko się uśmiechnęłam.

Wtedy też odpowiedziałam jej o śmierci moich rodziców, o tym co przeszłam i dlaczego się tak zmieniłam. Powiedziałam jej o wszystkich zaklęciach niewybaczalnych jakich użyłam oraz o moim zainteresowaniu czarną magią. Pominęłam jedynie wątek ze śmierciożercami i pokojem życzeń. To mogłoby być dla niej zbyt niebezpieczne. Ona natomiast słuchała mnie w skupieniu z kamiennym wyrazem twarzy. Po wszystkim co powiedziałam, siedzieliśmy chwilę w ciszy patrząc jedynie na siebie. Nagle Marta rozejrzała się w koło.

-Chodźmy. Już i tak długo tu siedzimy. Zmarźniesz.

Wstała i podała mi rękę, którą przyjęłam. W zamku rozeszliśmy się w swoje strony. Kiedy byłam już w pokoju zmieniłam ubrania na suche i położyłam się na łóżko. Z łatwością sięgnęłam książkę leżącą na szafce obok łóżka i całkowicie zagłębiłam się w jej treści. Przerwało mi dopiero pukanie do drzwi. Pośpiesznie schowałam książkę pod poduszkę i udałam się do drzwi. Uchyliłam je lekko i ujrzałam sylwetkę Toma.

- Co znowu?-spytałam od niechcenia.

-Mamy dziś dyżur w nocy.

-Dobra. To wszystko? A więc do widzenia.-zamknęłam mu drzwi przed nosem.

Victoria || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz