Rozdział 12

690 20 1
                                    

Nicola. Pov
To się stało dzisiaj. Przyszłam do Matthew tak jak się umówiliśmy. Gdy weszłam to zamurowało mnie. Na stole stało wino, moje ulubione świece oraz, spaghetti. Byłam bardzo mile zaskoczona. Ostatnio nie działo się między nami najlepiej. Ciągle miałam w głowie Nicholasa i jego słowa o których chciałam zapomnieć, lecz nie umiałam. Szczerze mówiąc to nie miałam ochotę na romantyczną kolację, która się miała skończyć noclegiem ze śniadaniem.
- Cześć kochanie, już jesteś?
- Tak jestem mamy jakiś powód do świętowania? - patrzę na niego szukając jakieś sensownej odpowiedzi.
- Nie ma żadnego super powodu. Chciałem Ci zrobić tylko niespodziankę. Poza tym dawno się nie kochaliśmy.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Jednak dziś muszę Cię rozczarować. Nie mam ochoty dziś. Przepraszam.
Widzę jaki jest wkurzony tym co powiedziałam. Zdecydowanie liczył na inny obrót akcji. Facet co robi kolacje przy świecach zawsze liczy na
coś więcej. Jemy w ciszy. Patrzę w talerz. Jest mi niezręcznie jak cholera. Połykam kęs za kęsem. Czuję, że mnie obserwuje. Mam tego dość.
- Jestem brudna czy mam makaron na twarzy, że mi się tak przypatrujesz?
- Nie. Zastanawiam się dlaczego ciagle mnie od siebie odtrącasz. Chodzi o tego Nicholasa tak? Ciągle go kochasz? Dlatego nie masz ochoty..
- Nie mieszaj go do tej sytuacji. On nie ma z tym nic wspólnego. Nicholas to przeszłość do cholery. Myślałam że mamy to za sobą. - staram się wytlumaczyć, zatrzymując wzrok na stole, który wydaje mi się bardzo interesujący. Znał mnie dobrze. Cholera. Rozgryzł mnie. Jednak nie mogę się do tego przyznać bo wpandie w furię. Ostatnio mu się to zdarza.
- A teraz będziesz się ze mną kochać czy ci się podoba czy nie. - czuje jak przeszywa moje ciało wzrokiem. Mam ochotę uciec.
- Mówiłam Ci, że nie mam ochoty. Czuję jak do moich oczu cisną się łzy. Staram się to ukryć. Nie chcę pokazać że jetsem słaba. Z całej siły pcha mnie na łóżko. Kładzie się na mnie. Staram się go zrzucić, zepchnać lecz mi to nie wychodzi. W końcu mi się udaje i rozłoszczony przebiegiem akcji popycha mnie z całej siły i zadaje mi cios pięścią w twarz. Czuję się oszołomiona. Nie spodziewałam się tego po nim. Znów próbuje mnie rzucić na łóżko, ale ja kopie go w krocze na co on leży i zwija się z bólu. Biorę płaszcz i torebkę. Idę gdzie mnie oczy poniosą. Byle żeby tam nie było go. Obojętnie gdzie.

Witam! Co wy na to na taki początek weekendu? Dajcie znać co myślicie.

Ostatnia Szansa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz