Rozdział 13

978 72 18
                                    

Pov. Andy

Obudziłem się w ramionach Rye'a. Chłopak miał na policzkach ślady, po wczorajszym płaczu.

Mimo tego co mi zrobił, nie potrafię się dłużej na niego gniewać, a tym bardziej nienawidzić.

Kocham go...

Tak cholernie mocno, że to boli...

Czułem żal, mimo wszystko lecz, gdy wczoraj zobaczyłem go w takim stanie...

To łamało moje serce, może i jest chujem, ale nie potrafię z niego zrezygnować. Był dla mnie od kilku lat na pierwszym miejscu, a nie zapowiada się, aby coś to zmieniło.

Zataczałem palcami kółka na jego brzuchu, zastanawiając się nad jego wczorajszymi słowami. Chciał z nią zerwać... tylko dlaczego ?
Mówił, że ją kocha, że nie wyobraża sobie bez niej życia.

Mimo, że nie chciałem robić sobie nadzieji w mojej głowie zaświeciła się lampka....

Może dla mnie ?

Szybko jednak odpedziłem od siebie te myśl, żeby nie cierpieć bardziej.

Kontynuowałem moją zabawę, na jego brzuchu, póki nie poczułem jak przytula mnie do siebie mocniej.

- Hej Andy. - mruknął cicho, ukrywając twarz w moich włosach.

- H-hej R. - po moim ciele przeszedł dreszcz.

Nie chciałem żeby to zauważył, wiec próbowałem wyplątać się z jego ramion. Bez skutku.

- Gdzie chcesz iść ? - zapytał dalej mnie nie puszczając.

- Z-zrobić śniadanie, t-tak ! - plątałem się w słowach.

- Jest jeszcze wcześnie, spójrz na zegarek. - popatrzyłem i faktycznie. Było chwile po piątej. - A teraz leż spokojnie, bo mi cholernie wygodnie.

Czułem się dziwnie, lecz odrazu przestałem się wiercić. Po kilku minutach sam wtuliłem się w silny tors, mrucząc z zadowolenia.

- Jak kotek. - szepnął brunet.

- Mhmm,  cicho chce spać. - moje powieki były coraz cięższe, a ciało samo lgneło do ciała Ryana.

Wręcz krzyczało żebym został tam gdzie jestem, bo tu jest moje miejsce.

Więcej z tym nie walczyłem, a moje myśli dały sobie trochę przerwy.

Pov. Ryan

Andy zasnął, podczas gdy ja miałem ochotę strzelić sobie w głowę. Nie chciałem go martwić, a wiem że gdyby dowiedział się co myślę byłby zły.

Nie chciałem dziecka ! Nawet nie chciałem z nią seksu !

Czułem się, jakbym wchodził w jakąś odchłań. Dlatego właśnie spałem z nią tak mało razy, a na dodatek wcześniej musiałem naoglądać się porno żeby mi stanął. Niestety właśnie tak płaci się za swoje błędy.

Przestałem myśleć o Nicol i dziecku, skupiając się na blondynie śpiącym na mojej klatce piersiowej i brzuch, którego nogi szczelnie mnie opatulały.

Był uroczy, tego nie mogłem nie stwierdzić. Uwielbiam jego śmiech, oczy czy nawet zmienianie co chwile fryzury.

Jest idealny, a ja mogę pozazdrościć jego przyszłemu chłopakowi.

- Hej Rye ! - drzwi do pokoju otworzył z hukiem Brook. - Idziesz na śniadanie ?

Czy ten idiota, nie może być trochę ciszej ?

- Co się dzieje ? - zapytał Andy podnosząc się.

Mina Brooklyna diametralnie zmieniła się. Usta zacisnął w wąską linie, a gdyby wzrok mógł zabijać juz leżał bym martwy.

- Śniadanie. Jadalnia. Już ! - powiedział stanowczo i wyszedł.

- A temu co ? - popatrzyłem na blondynka.

Jego mina, wyrażała to samo co Brooka.

- N-nie wiem. Pójdę już do siebie, do później. - zanim zdążyłem cokolwiek zrobić Andy'ego już nie było.

Pov. Andy

Wiem, że popełniłem błąd zostając u niego.

Wiem to, lecz nie mogłem odejść i pozwolić mu być samemu.

- Andy co ty robiłeś u niego w pokoju ? - na wstępie zapytał Mikey.

Brooklyn musiał mu powiedzieć, pewnie dlatego przyszedł do mnie do pokoju. Zdrajca mały.

- Nie wiem Mike. Już nic nie wiem. - Wsadziłem twarz w dłonie. - To po prostu jest trudne, nie potrafię znieść widoku zapłakanego Rye'a. Wtedy coś we mnie pęka. - Przetarłem twarz kilkakrotnie. - Wiem ze mnie nie kocha, i nigdy nie będzie, ale nie potrafię go zostawić, nie teraz gdy mnie potrzebuje.

Popatrzyłem na Cobbana, którego twarz wyrażała skupienie.

- Ty naprawdę musisz go kochać. - delikatny uśmiech wpełzł na twarz. - zazdroszczę mu że cię ma, chodź wcale na to nie zasługuje. Mimo wszystko będę cię wspierać. Obiecuje.

Rozłożył ramiona w które odrazu wpadłem.

- Andy... o p-przepraszam. Chyba wam przeszkodziłem. - Ryan szybko wycofał się z mojego pokoju, a sekundę później usłyszałem jak schodzi na dół.

- Widziałeś ? Był zazdrosny. - stwierdził chłopak, dalej mnie trzymając.

- Nie pleć bzdur, tylko chodź na dół.

Pociągnąłem go w stronę drzwi, a następnie schodów. Kiedy zeszliśmy na dół, skreciliśmy do jadalni lecz usłyszałem dzwonek do drzwi.

- Otworze. - powiedziałem kierując się w stronę wyjścia do domu.

- Znowu ty ? - po otworzeniu drzwi zobaczyłem naszą " kochaną " Nicol.

- Zjeżdżaj pedale. - warknęła przepychajac się.

A miało być tak pięknie...

Tylko ja jej nie lubię ? 😂😂😂

Miłość mnie nie pokona ( Zakończone ) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz