Pov. Andy
Obudziłem się w ramionach Rye'a. Chłopak miał na policzkach ślady, po wczorajszym płaczu.
Mimo tego co mi zrobił, nie potrafię się dłużej na niego gniewać, a tym bardziej nienawidzić.
Kocham go...
Tak cholernie mocno, że to aż boli...
Czułem żal, mimo wszystko lecz, gdy wczoraj zobaczyłem go w takim stanie...
To łamało moje serce, może i jest chujem, ale nie potrafię z niego zrezygnować. Był dla mnie od kilku lat na pierwszym miejscu, a nie zapowiada się, aby coś to zmieniło.
Zataczałem palcami kółka na jego brzuchu, zastanawiając się nad jego wczorajszymi słowami. Chciał z nią zerwać... tylko dlaczego ?
Mówił, że ją kocha, że nie wyobraża sobie bez niej życia.Mimo, że nie chciałem robić sobie nadzieji w mojej głowie zaświeciła się lampka....
Może dla mnie ?
Szybko jednak odpedziłem od siebie te myśl, żeby nie cierpieć bardziej.
Kontynuowałem moją zabawę, na jego brzuchu, póki nie poczułem jak przytula mnie do siebie mocniej.
- Hej Andy. - mruknął cicho, ukrywając twarz w moich włosach.
- H-hej R. - po moim ciele przeszedł dreszcz.
Nie chciałem żeby to zauważył, wiec próbowałem wyplątać się z jego ramion. Bez skutku.
- Gdzie chcesz iść ? - zapytał dalej mnie nie puszczając.
- Z-zrobić śniadanie, t-tak ! - plątałem się w słowach.
- Jest jeszcze wcześnie, spójrz na zegarek. - popatrzyłem i faktycznie. Było chwile po piątej. - A teraz leż spokojnie, bo mi cholernie wygodnie.
Czułem się dziwnie, lecz odrazu przestałem się wiercić. Po kilku minutach sam wtuliłem się w silny tors, mrucząc z zadowolenia.
- Jak kotek. - szepnął brunet.
- Mhmm, cicho chce spać. - moje powieki były coraz cięższe, a ciało samo lgneło do ciała Ryana.
Wręcz krzyczało żebym został tam gdzie jestem, bo tu jest moje miejsce.
Więcej z tym nie walczyłem, a moje myśli dały sobie trochę przerwy.
Pov. Ryan
Andy zasnął, podczas gdy ja miałem ochotę strzelić sobie w głowę. Nie chciałem go martwić, a wiem że gdyby dowiedział się co myślę byłby zły.
Nie chciałem dziecka ! Nawet nie chciałem z nią seksu !
Czułem się, jakbym wchodził w jakąś odchłań. Dlatego właśnie spałem z nią tak mało razy, a na dodatek wcześniej musiałem naoglądać się porno żeby mi stanął. Niestety właśnie tak płaci się za swoje błędy.
Przestałem myśleć o Nicol i dziecku, skupiając się na blondynie śpiącym na mojej klatce piersiowej i brzuch, którego nogi szczelnie mnie opatulały.
Był uroczy, tego nie mogłem nie stwierdzić. Uwielbiam jego śmiech, oczy czy nawet zmienianie co chwile fryzury.
Jest idealny, a ja mogę pozazdrościć jego przyszłemu chłopakowi.
- Hej Rye ! - drzwi do pokoju otworzył z hukiem Brook. - Idziesz na śniadanie ?
Czy ten idiota, nie może być trochę ciszej ?
- Co się dzieje ? - zapytał Andy podnosząc się.
Mina Brooklyna diametralnie zmieniła się. Usta zacisnął w wąską linie, a gdyby wzrok mógł zabijać juz leżał bym martwy.
- Śniadanie. Jadalnia. Już ! - powiedział stanowczo i wyszedł.
- A temu co ? - popatrzyłem na blondynka.
Jego mina, wyrażała to samo co Brooka.
- N-nie wiem. Pójdę już do siebie, do później. - zanim zdążyłem cokolwiek zrobić Andy'ego już nie było.
Pov. Andy
Wiem, że popełniłem błąd zostając u niego.
Wiem to, lecz nie mogłem odejść i pozwolić mu być samemu.
- Andy co ty robiłeś u niego w pokoju ? - na wstępie zapytał Mikey.
Brooklyn musiał mu powiedzieć, pewnie dlatego przyszedł do mnie do pokoju. Zdrajca mały.
- Nie wiem Mike. Już nic nie wiem. - Wsadziłem twarz w dłonie. - To po prostu jest trudne, nie potrafię znieść widoku zapłakanego Rye'a. Wtedy coś we mnie pęka. - Przetarłem twarz kilkakrotnie. - Wiem ze mnie nie kocha, i nigdy nie będzie, ale nie potrafię go zostawić, nie teraz gdy mnie potrzebuje.
Popatrzyłem na Cobbana, którego twarz wyrażała skupienie.
- Ty naprawdę musisz go kochać. - delikatny uśmiech wpełzł na twarz. - zazdroszczę mu że cię ma, chodź wcale na to nie zasługuje. Mimo wszystko będę cię wspierać. Obiecuje.
Rozłożył ramiona w które odrazu wpadłem.
- Andy... o p-przepraszam. Chyba wam przeszkodziłem. - Ryan szybko wycofał się z mojego pokoju, a sekundę później usłyszałem jak schodzi na dół.
- Widziałeś ? Był zazdrosny. - stwierdził chłopak, dalej mnie trzymając.
- Nie pleć bzdur, tylko chodź na dół.
Pociągnąłem go w stronę drzwi, a następnie schodów. Kiedy zeszliśmy na dół, skreciliśmy do jadalni lecz usłyszałem dzwonek do drzwi.
- Otworze. - powiedziałem kierując się w stronę wyjścia do domu.
- Znowu ty ? - po otworzeniu drzwi zobaczyłem naszą " kochaną " Nicol.
- Zjeżdżaj pedale. - warknęła przepychajac się.
A miało być tak pięknie...
Tylko ja jej nie lubię ? 😂😂😂
CZYTASZ
Miłość mnie nie pokona ( Zakończone )
FanficWydarzenia z ostatnich lat, na zawsze zostawiły ślady w mojej głowie, jak i sercu. Czy dam radę ? Czy uda mi się odzyskać mężczyznę, którego kocham ? Wszystkiego dowiecie się czytając naszą opowieść 😇😀 Uwaga !: mogą występować sceny + 18, przek...