Następnego dnia Marinette była niezwykle rozkojarzona, już od samego rana. Niemal wszystko, czego się dotknęła leciało jej z rąk. Nie miała pojęcia dlaczego. Owszem, już wcześniej jej się to zdarzało, jednak tym razem było inaczej. Nawet przechodząc przez pasy na zielonym świetle o mało nie potrącił jej samochód. Jak to w ogóle możliwe, że dotarła do szkoły w jednym kawałku?
– Marinette, musisz po prostu się skoncentrować na jednej rzeczy. Wydaje mi się, że cały dzień bujasz w obłokach z powodu Czarnego Kota – oburzyła się Tikki.
Nastolatka pisnęła, rumieniąc się. Zacisnęła usta w wąską kreskę, przyglądając się swojej kwami. Tak naprawdę to Tikki miała rację, jednak Marinette nie umiała się do tego przyznać. Czarny Kot trochę namieszał w jej sercu; cóż, pewnie nie aż tak jak Adrien, ale nadal nie mogła przestać myśleć o tym, co jej powiedział.
Przekroczyła próg szkoły, udając, że nic niezwykłego się nie dzieje, że po prostu jest niezdarna jak zawsze. Była bardzo skupiona na stawianiu kolejnych kroków. Zerknęła na kwami, po czym szepnęła:
– Może masz rację, Tikki. Spróbuję się skoncentrować na jednej rzeczy i przestanę się zastanawiać, co się dzieje z Czarnym Kotem.
Skinęła głową, zamykając torebkę, a chwilę później podskoczyła, słysząc za plecami głos Adriena:
– Hejka, Marinette!
Odwróciła się w jego stronę. Na jej policzkach wykwitły mocne rumieńce, a serce zaczęło się tłuc w klatce piersiowej. Miała tylko nadzieję, że Adrien nie zauważył jak rozmawia ze swoją „torebką".
– Cze-cze-cześć, A-Adrien – odpowiedziała lekko zakłopotana.
Uśmiechnął się do niej, a jego ręka spoczęła na jej ramieniu.
– Przykro mi, że nie udało nam się wczorajsze wyjście do kina – wyznał, zwieszając ramiona.
Schował ręce do kieszeni spodni, patrząc wszędzie byle nie na Marinette. Na jego policzkach również pojawiły się rumieńce, ale nieco bledsze.
– No szkoda, ale może... m-m-może moglibyśmy eee... wyjść się gdzieś razem wieczorem dziś? To znaaaczy... Ech – westchnęła zrezygnowana.
Nie mogła się wysłowić, kiedy Adrien był w pobliżu, a zwłaszcza wtedy, gdy próbowała zaprosić go na randkę. Zwiesiła głowę, wpatrując się w czubki swoich butów. Jak miała mu cokolwiek wyznać, skoro język tak strasznie się jej plątał?
– Jasne – odparł Adrien. – Może wpadłabyś dziś do mnie? Obejrzelibyśmy jakiś film, albo no... – odchrząknął. – pograli w jakąś grę? Co ty na to?
Uśmiechnął się niepewnie.
Marinette uniosła głowę, spoglądając w jego oczy. Uśmiechnęła się promiennie, a jej oczy migotały od siły uczucia.
– Tak – wydusiła tylko.
Adrien wpatrywał się w nią, dość intensywnie. Marinette przez moment miała ogromną ochotę, by pocałować go choćby w policzek. Jednak nie zdobyła się na odwagę, aby to zrobić. Czuła się bardzo zakłopotana całą sytuacją, owszem, była w siódmym niebie, ale jednak nadal nie mogła się ruszyć. Miała wrażenie jakby była sparaliżowana spojrzeniem ukochanego.
– Marinette!
Ona i Adrien odskoczyli od siebie gwałtownie. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak blisko siebie stali. Zamrugała, zupełnie jakby ktoś zdjął z niej czar, a wokół Adriena przestały migotać bańkowe serduszka. Wpatrywała się w nią wściekła Alya. Chwila! Jak to? Dlaczego jej najlepsza przyjaciółka była na nią zła?

CZYTASZ
Jedno Życzenie, Jedna Szansa
FanfictionOpowiadanie pisane w 2019 roku, wybaczcie wszelkie błędy, ale wtedy zaczynałam pisać po bardzo długiej przerwie (4-letniej). Minęło trochę czasu odkąd Adrien i Marinette ratowali Paryż pod postaciami Biedronki i Czarnego Kota, jednak niewiele się zm...