Koty w głowie (18)

2.3K 147 40
                                    


Marinette miała naprawdę dość reporterów i paparazzi, którzy czekali pod jej domem każdego dnia. Nie miała ochoty zmagać się z nimi, jednak nie wiedziała jak inaczej mogłaby ich ominąć. Cóż, mogłaby skorzystać ze swojej mocy, by wejść do domu od góry, jednak nie chciała jej nadużywać.

Wzięła głęboki wdech i weszła wprost w paszczę lwa.

Zasypał ją grad pytań o to, jak do tego doszło, że została super-bohaterką oraz wiele innych, większość z nich ograniczała się jednak do jej związku z Czarnym Kotem. Nie odpowiadała na te pytania, wymrukiwała jedynie „przepraszam", gdy na kogoś wpadła i parła do przodu, aż wreszcie udało jej się dotrzeć do domu.

Wewnątrz napotkała zatroskane spojrzenia rodziców, uśmiechnęła się do nich, a potem ruszyła przez piekarnię w stronę schodów do domu. Nawet nie spytała ich czy potrzebują jej pomocy, a oni z kolei odkąd dowiedzieli się, że ich córka jest Biedronką, nawet o to nie prosili. Gdy wreszcie wchodziła po schodach do swojego pokoju, Sabine chwyciła ją za rękę. Co prawda, mieli dzisiaj dużo zleceń i nie wiedziała, czy się wyrobią, ale zauważyła, że coś jest nie tak z Marinette, dlatego ją dogoniła.

– Kochanie, może pomogłabyś nam w piekarni? – zaproponowała. – Mamy dużo zleceń i sami chyba nie damy rady.

Marinette od jakiegoś czasu zamykała się w swoim pokoju i z niego nie wychodziła. Pomimo tego, że Sabine wiedziała o drugiej tożsamości córki, zaniepokoiło ją to. Zaczęła również podejrzewać, że to okres buntowniczy w życiu jej córki, jednak nie potrafiła obarczyć winą Marinette.

Obie spojrzały sobie w oczy, Sabine dostrzegła łzy zbierające się w kącikach oczu jej córki i wtedy zrozumiała, że to wszystko ją przerasta.

Marinette rzuciła się w jej ramiona, a Sabine poprowadziła ją na kanapę, na której porozmawiały o tym, co dręczyło jej córkę.

– Mamo, mam tego dość. Oni są wszędzie! Mam wrażenie, że moje życie zmieniło się do tego stopnia, że nie mogę... Mam dość tego, że oni włażą z butami w moje życie prywatne. Żałuję, że oni wiedzą, ale... ale... nie żałuję, że uratowałam wtedy Czarnego Kota. To jedyna osoba, której kiedykolwiek na mnie zależało i nie mogę uwierzyć w to, że opublikowali zdjęcia i filmy z naszych prywatnych spotkań... Ja po prostu mam tego dosyć! Ale jest jeden plus tego wszystkiego... Przyjaciele znów się do mnie odzywają, odzyskałam Alyę, mamo – powiedziała Marinette, a potem wybuchła płaczem, kładąc głowę na ramieniu Sabine. – Chciałabym, żebyś zrozumiała, że to nie jest wina Czarnego Kota... Jego wizyty u mnie zdarzały się już wcześniej i nikt wtedy go nie szpiegował... Nie wiem, co się teraz zmieniło – dodała szeptem.

Sabine przez cały czas słuchała uważnie swojej córki, głaszcząc ją po plecach, aby ją uspokoić. Marinette cały czas płakała, a łkając powtarzała w kółko, że to wszystko to nie wina Czarnego Kota. Sabine ją rozumiała.

– To nie jest wasza wina, Marinette. Czarny Kot jest niewinny tak samo jak i ty. Mieliście prawo zakochać się w sobie i zrobić to, co zrobiliście, nie winię was za to. Winić można tylko i wyłącznie prasę i telewizję za to, co wam zrobili – powiedziała Sabine. – Nigdy nie mogłabym być bardziej dumna ze swojej córki, niż jestem w tej chwili. Paparazzi mogą sobie wystawać pod naszymi oknami i drzwiami przez cały czas, ale przynajmniej mają do tego dobry powód.

Marinette odsunęła się odrobinę od mamy i spojrzała jej w oczy, nie rozumiejąc.

– Moja córka poświęciła swoją tajemnicę, by ocalić życie osoby drogiej jej sercu. Będę o tym pamiętała do końca życia, Marinette. Nigdy ci tego nie zapomnę, bo to znaczy, że ja i twój tata nie popełniliśmy żadnego błędu w wychowywaniu ciebie, bo to znaczy, że rozumiesz, iż życie niewinnej osoby jest najważniejsze i, że nikogo nie chcesz narazić na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Cóż, może miałaś kilka potknięć, ale zawsze umiałaś z nich wybrnąć i dlatego jestem z ciebie dumna, kochanie – zakończyła Sabine, a Marinette uśmiechnęła się promiennie.

– W sumie, mogłabym wam pomóc w piekarni – powiedziała Marinette, ocierając łzy. – Mam jeszcze trochę czasu, zanim mnie odwiedzi.

Sabine uśmiechnęła się szczerze do swojej córki. Cieszyła się, że Marinette miała kogoś bliskiego jej sercu.

– W porządku, ale nie ręczę za to, co zrobi twój tata, jeśli was usłyszy – wtrąciła Sabine, po czym obie zachichotały.

Marinette rozejrzała się po swoim domu i nagle poczuła jakby zrobiło się tutaj cieplej. Wreszcie zrzuciła ten cały ciężar z siebie, czując się wolna. Po raz kolejny, poczuła się szczęśliwa mając tak wspaniałych rodziców i cudownego chłopaka zawsze u swego boku. Zarumieniła się wspominając o tym, że Adrien to jej rycerz w czarnej, lśniącej zbroi. Uśmiechnęła się promiennie, myśląc o dzisiejszym wieczorze, jednak teraz chciała spędzić trochę czasu z rodzicami. Wysłała szybkiego SMS-a Adrienowi o tym, że na razie jest zajęta, ale nie może się doczekać wieczoru i pospieszyła za Sabine.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cóż, rozdział zapewne długo wyczekiwany, zarówno przez was jak i przeze mnie ^^ jednak trochę inaczej go sobie wyobrażałam, dużo o nim myślałam i jak zaczęłam pisać o relacji między Marinette a jej rodzicami, to przypomniałam sobie, że zawsze mieli dobry kontakt i, że powinnam coś takiego napisać, zanim przejdziemy do następnych akcji ^^

Ps. Oglądaliście już odcinek "Lalkarka 2"? Jakie są Wasze opinie o odcinku i całej tej scenie Adrienette? Moje są mieszane xd

Jedno Życzenie, Jedna SzansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz