18. »Razem na zawsze«

2K 213 49
                                    

ponieważ jestem taka kochana i w ogóle (no dobra, głównie dlatego, że ten jest krótszy niż zwykle) wrzucam Wam dwa rozdzialiki na raz ♥ enjoy!


— Oszukujesz! Odpadasz, Gabriels!

Spuściłam wzrok, czując się osaczona spojrzeniem wpatrującego się we mnie Maxa. Prawdopodobnie dlatego, że biła od niego niespotykana złośliwość. Chociaż wiedziałam, że to co mówił, było zupełnie bezpodstawne, w takich sytuacjach jak ta władzę nade mną zawsze przejmowała panika. Dopiero po wszystkim przychodziła mi do głowy jakaś złota riposta...

Może to głupie, ale wieczorami, w ramach autoterapii, odtwarzałam zaistniałą sytuację w głowie, wyobrażając sobie, że odpowiadałam zupełnie inaczej.

— Przecież nie oszukiwałam... — udało mi się zdobyć na ledwie słyszalną odpowiedź.

Cóż, zawsze jakiś postęp.

— Odpadasz, głucha jesteś? Każdy widział, że skoczyłaś za daleko!

Moje stojące obok domniemane koleżanki spoglądały po sobie z taką samą dezorientacją jak ja. Nie przeszkadzało im to jednak w pozostaniu cicho.

Zagryzłam nerwowo usta. Dlaczego żadna z nich nie przyznała mi racji? Przecież wszystko dokładnie widziały! Widziały, że niczego nie zrobiłam...

— Koleś, czy ty jesteś zdrowy na umyśle?

Niemal podskoczyłam, słysząc za sobą głos, który kojarzyłam piąte przez dziesiąte. Obejrzałam się przez ramię, zdając sobie sprawę, kto odważył się wkroczyć wprost w pole walki. To przecież Ona. Nowa, która przeniosła się do naszej klasy zaledwie tydzień temu, a już zrobiła wokół siebie więcej szumu, niż byłby to w stanie zrobić każdy przeciętny jedenastolatek. Jedno było pewne — zawsze tam gdzie się pojawiała, pojawiały się również kłopoty.

Przez dłuższą chwilę mierzyła zaniepokojonego Maxa pełnym wyższości spojrzeniem. Zaciągnęła się trzymanym w ręku soczkiem pomarańczowym w kartoniku ze słomką (z którego większość z nas wyrosła już w zeszłym roku) i przestąpiła z nogi na nogę.

— Kto oszukuje w grze w klasy? Chyba tylko ty! Po prostu chcesz wygrać na okrętkę, bo jesteś w tym beznadziejny — ciągnęła, po przełknięciu dużego łyka. — Przestań się kompromitować, Johny. Zabieraj swój oszukańczy zadek i odbęcskakuj od niej.

W tym momencie Faith poklepała mnie po ramieniu, jakbyśmy były starymi kumpelami. Zaśmiałam się nerwowo, ale prawdę mówiąc, nie zamieniłam z nią prawie żadnego słowa od chwili, kiedy pożyczyłam jej na matematyce swój ulubiony długopis, a ona oddała mi go dwa dni później z pogryzioną skuwką. Wtedy wywiązał się między nami mniej więcej taki dialog:
Faith: Sorry, Lexy, jakoś nie ogarnęłam, kiedy ci go pogryzłam.
Ja: Mam na imię Lacey...
Faith: Wiem, Lucy, tylko dlaczego mamy ograniczać się do stałych imion? To nudne. Możesz mi dzisiaj mówić Virginia, okej?

— Świruska z ciebie, Fall — odpowiedział poczerwieniały na pulchnych policzkach Max. Od jakiegoś czasu miał fazę na nazywanie wszystkich po nazwisku. Ale to chyba i tak lepsze od dziwacznej dolegliwości Faith — w końcu ona nazywała każdego pierwszym imieniem, jakie wpadło jej do głowy.

— Dzięki, Roger, ale to nie pora na komplementy. Odbęcskakuj się od Lacey, bo moja pięść pobęcskakuje do twojej twarzy.

No tak... Używała też dość dziwnych, wymyślonych przez siebie słów.

Głos, za którym idęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz