22. »Ilain cię szukał«

2.8K 238 192
                                    


— Chcesz powiedzieć, że wszystkie "małe imprezy u Harper" wyglądają... tak? — zapytałam, nie do końca wierząc, że trafiliśmy pod dobry adres.

Wielki, wręcz monumentalny dom, bardziej przypominający jakiś mały hotel niżeli miejsce zamieszkania, wyrósł przed nami za ostatnim w uliczce zakrętem. Epileptyczne, kolorowe światła, wystrzeliwujące z okien niczym przecinające ciemność lasery, oraz muzyka, której dudnienie niemal wyczułam przez stopy, sprawiły, że nie dało się przejść obok niego obojętnie. Brakowało tylko jakiegoś specjalnie wynajętego faceta, który trzymałby świecący szyld-strzałkę z neonowym napisem "TUTAJ JEST IMPREZA" wycelowany w stronę głównego wejścia.

— Może nie wszystkie, ale kilka podobnych już się zdarzyło. — Charlie wyszczerzył się niewinnie.

— Nie martw się, zazwyczaj Harper stara się nie zapraszać ćpunów i gwałcicieli — odezwał się Skyler, do którego musiał dotrzeć skrawek naszej rozmowy.

— Pocieszające — parsknęłam pod nosem.

— Pomocny Skyler zawsze do usług. — Mrugnął z głupkowatym uśmieszkiem, po czym mnie objął. — A w razie potrzeby mogę zaoferować jeszcze swój numer telefonu...

— Odpuść, Sky. — Ilain przewrócił oczami i zrzucił jego ramię z mojej taili, zanim nawet sama zdążyłam to zrobić. — Lacey to nie typ dziewczyny, który nabrałby się na te twoje tandetne tekściki.

— Zluzuj, stary. Przecież ta ślicznotka wie, że tylko żartuję. Co nie? — Szturchnął mnie i uśmiechnął się przyjacielsko, przez co jego brązowe oczy zawęziły się małe szparki.

— Mam nadzieję — odparłam, odwzajemniając gest. Widać było, że Skyler naprawdę nie miał niczego szczególnego na myśli; po prostu to ten typ z flirciarskim poczuciem humoru.

— Będzie fajnie, nie martw się — szepnął Ilain, nie wiadomo kiedy zjawiając się obok mnie. — A jeśli jakimś cudem pojawi się jakikolwiek problem, na przykład ktoś będzie się ciebie czepiał, wystarczy, że mi powiesz. Załatwię sprawę. I oczywiście daj znać, kiedy będziesz chciała wracać, odprowadzę cię do domu.

— Dzięki... — odparłam, odrobinę speszona tymi wszystkimi zapewnieniami.

— Harper pisała, że zaprosiła jeszcze kilka innych bliskich osób — zakomunikowała raczej oczywistą rzecz podchodząca do nas Jo. Rzuciła okiem na mnie i Ilaina, a potem na jego rękę na moim ramieniu. Zaraz, kiedy on właściwie zdążył złapać mnie za ramię? — Wchodzimy do środka? — zapytała ogólnikowo, choć wyglądało na to, że zwracała się głównie do swojego przyjaciela.

Wystarczyło uchylić drzwi, by odnieść wrażenie, że intensywna fala muzyki, zielono-czerwono-niebieskich świateł oraz zapachu alkoholu celowo czaiła się za gdzieś za rogiem, by w odpowiednim momencie rzucić się i zaatakować nasze twarze. Wnętrze korytarza, choć słabo oświetlone, wyglądało jak jakiś nowoczesny pałac. Czymkolwiek zajmowali się rodzicie koleżanki Ilaina, jedno było pewne — skoro mieszkali w takim królestwie, musieli być dziani w cholerę.

Niespodziewanie z prawej wybiegł do nas jakiś koleś bez koszulki, którą, jak po chwili zauważyłam, miał przewiązaną na głowie niczym turban.

— Party hard! — usiłował przekrzyczeć muzykę, po czym duszkiem wypił pół zawartości trzymanej w ręku butelki wina i pobiegł dalej.

— OKEJ,  mi już starczy, możemy iść? — Obróciłam się na pięcie jak jakiś robot i posłałam w stronę Emmetta i Kaili spojrzenie wyrażające przerażenie.

Głos, za którym idęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz