07. »Miłość rośnie wokół nas«

3.2K 265 185
                                    

Lista obiektów niegodnych zaufania

✖ drzwi obrotowe

✖ panie ze sklepu, które notorycznie okradają cię, nie wydając jednego pensa reszty

✖ maszyny z pluszakami do wyciągania

✖ suszarki do rąk (ryzyko wessania dłoni)

✖ pościel przyniesiona z dworu (może kryć robaki)

✖ telezakupy i ludzie z reklam telezakupów

BMW i iPhone za jednego SMS-a

ludzie

Lacey Gabriels 

Gapiłam się na to, co powstało z różowej, pomiętej fiszki. Chociaż wiedziałam, że lista ta mogła ciągnąć się w nieskończoność, to nie chciało mi się już spędzać nad nią więcej czasu, zwłaszcza że na użytym skrawku i tak nie było już miejsca.

Wygięłam się niczym zawodowa baletnica, aby dosięgnąć z łóżka do biurka i wydobyć z niego klej umieszczony w czarnym kubku w kropki. O dziwo misja zakończyła się powodzeniem. Rzuciłam zdobycz na pościel, a potem westchnęłam i wyjęłam spod poduszki Ten Zeszyt.

Ten Zeszyt był jedyną rzeczą, łączącą wydarzenia z Przed i Po. Jedyną pamiątką, której nie schowałam na dnie szafy, a jednocześnie jednym z głównych powodów największego konfliktu mojego życia.

Przesunęłam palcami wzdłuż skórzanej, niepozornej okładki, złapałam za grubą gumkę i uwolniłam zawartość notesu. Mnóstwo papierów w lepszym lub gorszym stanie wystrzeliło w moje oczy setkami liter. Teksty walały się luźno, były przyklejone do innych bądź po prostu utrwalone na oryginalnych kartkach Tego Zeszytu. Od piosenek, przez wiersze, wyrwane z kontekstu luźne przemyślenia, rozmaite listy, które nigdy nie dotarły do swoich adresatów... Lub listy różnych rzeczy, takich jak Lista obiektów niegodnych zaufania.

Przy pomocy wielkiej zakładki, która oddzielała Przed i Po, wkroczyłam w tę drugą strefę i odnalazłam na którejś z zapisanych stron odrobinę wolnego miejsca. Posmarowałam różową fiszkę klejem w sztyfcie i przykleiłam ją, a następnie rzuciłam jej ostatnie, pożegnalne spojrzenie. Zamknęłam mój prywatny śmietnik na myśli i jak zwykle wsunęłam go pod poduszkę.

Wstając, w celu poddania się porannej rutynie, potknęłam się o coś wystającego spod łóżka. W ostatniej chwili odzyskałam równowagę, unikając potencjalnie bolesnego spotkania z glebą. Z wyrazem irytacji obróciłam się, żeby zobaczyć, co było powodem mojego niedoszłego upadku.

Widząc zwykłe, brązowe pudełko po butach wysunięte zdecydowanie bardziej niż zwykle, lekko się wzdrygnęłam. Podeszłam bliżej i przyjrzałam mu się, w obawie, że w jego przemieszczeniu mogły uczestniczyć osoby trzecie.

W obawie, że... Mogła je znaleźć mama.

Przełknęłam ślinę i obejrzałam karton ze wszystkich stron, ale to nic nie dało. Nie mogłam przecież po tym potknięciu i dodatkowym przesunięciu wywnioskować, czy ktoś się go dotykał.

— Nie utrudniaj mi życia jeszcze bardziej — sarknęłam ze skwaszoną miną, wsuwając pudełko z napisem "On" głębiej pod łóżko, czyli tam, gdzie znajdowało się jego stałe miejsce.

Próbowałam wyrzucić z głowy wydarzenie sprzed kilku sekund i udałam się do łazienki, żeby doprowadzić się do względnego porządku. Długie brązowe włosy jak zwykle stworzyły konstrukcje, jaką miałby odwagę wypróbować jedynie jakiś szalony projektant mody. Westchnęłam i aby zaoszczędzić na czasie, jedną ręką zaczęłam myć zęby, a drugą rozplątywać tę katastrofę.

Głos, za którym idęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz