29. •✦Nie wiem nawet, jak ma na imię✦•

2.3K 168 192
                                    

T R Z Y   L A T A   W C Z E Ś N I E J


(najnowsza) Lista rzeczy, które chcę zrobić przed szesnastką:

✖ wygrać z Faith w scrabble

✖ odkryć kto jest moim tatą i mu wkopać

✖ upić się

✖ iść na jakąś [PRAWDZIWĄ] imprezę

✖ pocałować się?  ̶z̶ ̶J̶a̶k̶e̶'̶i̶e̶m̶?̶?̶

Notka na przyszłość: Nie zgadzać się na każdy pomysł Faith!!

Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt osiem. Westchnęłam i wrzuciłam zeszyt za łóżko. Okazało się, że odrobinę za mocno, bo sekundę później wydobył się zza niego niepokojący zgrzyt. Udałam, że nic się nie stało. Odsunęłam sięgające ziemi zasłony, a potem jednym prężnym szarpnięciem otworzyłam rozsuwane ku górze okno.

Żółtawy blask lampki nocnej ukradkiem wymknął się na zewnątrz i przeciął najbliższe pół metra nocy rażącą smugą światła. Kilka owadów dotychczas przesiadujących na szybie wzbiło się w powietrze i kreśląc w nim niespokojnie kółka, szukało drogi do wnętrza mojego pokoju.

Wychyliłam się, zachowując oczywistą ostrożność: najpierw na zwiady wyjrzała czujnie rozglądająca się głowa, po chwili dołączyła do niej lewa ręka, a niedługo później — ta bardziej zręczna — prawa. Wkrótce, całkowicie pewna, że mama się nie obudziła, podciągnęłam się i wprawnym ruchem wskoczyłam na parapet.

Zaciągnęłam się rześkim, ale nieco wilgotnym powietrzem. Nie było zimno. Może tylko po odkrytych plecach przebiegł mi zagubiony powiew wieczornego wiatru, ale nie na tyle intensywny, żebym potrzebowała bluzy. Przeciągnęłam się. Jakaś muszka połaskotała mnie w ramię, więc delikatnie ją strzepnęłam.

Równo o północy na horyzoncie zauważyłam znajomy błysk. Białe światło latarki migało niespokojnie, a ja, nieprzygotowana na odbiór jakiejkolwiek wiadomości, wytężyłam wzrok, próbując rozszyfrować nieudolnie zakodowane Morsem litery.

"G".

No dobra, G było jasne, ale co potem? Te nierówne następne mrugnięcia... To w ogóle coś znaczyło?

Dopiero kiedy sygnał powtórzył się, zrozumiałam, że prawdopodobnie chodziło o E. Tak, to było przecież proste.

Tak więc: G... E... Ge...

Zmarszczyłam brwi.

Gej?

Nie miałam czasu dłużej się nad tym zastanawiać, bo ni stąd, ni zowąd od strony światła wybrzmiał jakiś turkoczący hałas.

Krew odpłynęła mi z twarzy.  Odchyliłam się na moment do środka, zgasiłam lampkę, po czym zbyt zamaszyście zeskoczyłam z parapetu. Mało brakowało, a zabiłabym się o własne nogi. Przeklęłam pod nosem i  przymknęłam okno, które, widocznie w zmowie z turkotem, wydało z siebie odgłos umierającego zwierzęcia. Jęknęłam nerwowo i starając się nie stracić nad sobą panowania, wetknęłam w pozostawioną w tym celu malutką szparę pierwszy patyk, jaki wpadł mi w ręce. Mając gwarancję, że będę miała jak wrócić, niemal biegiem rzuciłam się, by uciszyć źródło mojej paniki.

Owe źródło, jak już chwilę później się okazało, od dłuższej chwili agresywnie szarpało się ze starym, różowym rowerem. Już z oddali dostrzegłam, jak nasunięte na szprychy wyblakłe koraliki, relikt naszego dzieciństwa, z każdym gwałtownym pociągnięciem na zmianę podskakiwały i zsuwały się. Wetknięta w nową tenisówkę w rozmiarze trzydzieści siedem noga, twardo opierała się o metalową stertę, pomagając zachować swojej upartej właścicielce równowagę, a przy tym podwijając jej spódnicę do tego stopnia, by całkowicie pozbawić jej jakiejkolwiek gracji.

Głos, za którym idęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz