Zabawy u Lavender to zawsze jest coś, co będziesz wspominał jeszcze przez kolejny miesiąc, o ile nie dłużej. Góra alkoholu, pełno muzyki i kilkadziesiąt osób, których możesz nawet nie kojarzyć. Teodor wygląda na zdezorientowanego, gdy wjeżdżamy na jej prywatny parking, gdzie zawsze parkują jedynie osoby z paczki.
- To dom Lavender? Ile ona ma kasy?
- Więcej niż mogłoby się wydawać z pozoru. Jej rodzice są bardzo zamożni, a i ona ma dobrze płatną pracę, więc na brak czegokolwiek nie może narzekać - uśmiecham się do niego szeroko, odpinając pas i wychodząc z samochodu.
- Hermiona? Hej! - podchodzi do mnie Kate i przytula na powitanie. Moja mina na pewno wygląda komicznie, a potwierdza to fakt, że mój towarzysz śmieje się głośno. - Przykro mi z powodu Draco. Taki z niego kutas, masakra. Wiedz jednak, że nikt nie wierzy mu w to, co pisze, a już zwłaszcza, gdy wyznał, że kocha Astorię, a nie Ciebie.
- Spokojnie, nie załamuję się z tego powodu, co pewnie już widzisz. Wybacz, ale chciałabym się przywitać z przyjaciółmi.
- Pewnie, leć - kiwa głową, a ja wymijam ją i wchodzę do domu. Czuję lekką irytację, że już na samym wstępie musiałam słuchać o.., ale nie nie chciałam by to popsuło mi humor, więc uśmiechnęłam się do dziewczyn, które z głośnym piskiem rzuciły się na mnie, omal nie przewracając.
- Tak się cieszę, że jednak przyszłaś! Nudno by było bez Ciebie - odzywa się Luna, która zdecydowanie już coś piła. Co prawda nie jest pijana, ale lekko wpita już tak. Na jej szyji znajdują się malinki, co może oznaczać, że albo niedawna spotkała się z Blaisem albo też już dzisiaj ją dopadł.
- Z takimi szantażystkami to nie było innego wyjścia - uśmiecham się do nich szczerze i udaję się do kuchni, gdzie z pewnością każdy znajdzie sobie coś dla siebie biorąc pod uwagę ilość napoii. W kącie widzę Teodora, którego dopadli już przyjaciele i jakaś laska. Dziwnie znajome uczucie rozchodzi się po moim żołądku, ale ignoruję je, wracając wzrokiem do kobiet.
- Za naszą przyjaźń i tych wszystkich kutasów - wznosi toast Millicenta, więc wszystkie powtarzamy za nią i już po chwili czuję znajome pieczenie w gardle.***
W pokoju jest zdecydowanie za duszno, a te wszystkie spocone i obściskujące się osoby strasznie mnie denerwują, więc zakładam na siebie jakąś przypadkową bluzę i wychodzę na zewnątrz. Czuję ulgę, gdy zimne powietrze uderza mnie w twarz, ale mimo wszystko nie trzeźwieje, a wręcz czuję się mocniej pijana.
- Jak się bawisz? - słyszę za sobą męski głos, więc odwracam się szybko, co skutkuje tym, że zataczam się delikatnie. Oddycham głębiej, gdy zauważam, że to tylko Wiktor.
- Świetnie, a ty? Nie widziałam Cię całą imprezę, nie wiedziałam, że w ogóle na niej jesteś - mężczyzna podchodzi do mnie, więc korzystając z tego, biorę go pod ramię, dzięki czemu stoję lepiej niż przedtem. Jemu to na pewno nie przeszkadza, gdyż uśmiecha się szeroko.
- Przyszedłem jakąś godzinę temu, więc to pewnie dlatego. Jest okej, choć wolę mniejsze imprezy, tutaj jest ze sto osób.
- Dokładnie to sto pięćdziesiąt, choć podejrzewam, że ilość gości nawet Lavender wymknęła się spod kontroli - wzruszam ramionami, zawieszając wzrok na Teodorze, który przyciska jakąś blondynkę do ściany i całuje namiętnie. Krzywię się okropnie, gdy uświadamiam sobie, że tą kobietą jest Astoria.
- Coś Cię z nim łączy? - odzywa się Krum, podążając za mną wzrokiem.
- Nie. W sensie, od niedawna mamy lepsze relacje, a to dzięki temu, że w końcu przestał traktować mnie jako obiekt do przelecenia, ale daleko nam do miana chociażby przyjaciół. Po prostu nie podoba mi się to, że to Astoria. Myślałam, że łączy ją coś z Fredem, mam wrażenie, że on coś do niej czuje. Biedny, pewnie będzie mu przykro - na samą myśl, że mojemu przyjacielowi może być źle, smutnieję. Nienawidzę, gdy komuś bliskiemu się coś dzieje, zawsze wtedy wolałabym być na ich miejscu, bo wiem, że ja to na pewno przeżyję.
- Ty szmato! - słyszę niedaleko nas głośny krzyk, więc przenoszę tam swój wzrok, ale zanim zdążę zarejestrować co się dzieje, zostaję mocno popchnięta do tyłu, przez co upadam na tyłek. - Jesteś dumna z tego co Twoi zjebani przyjaciele mi zrobili?! - Draco pierdolony kutas Malfoy stoi nade mną, a na jego twarzy widzę rozcięcia oraz siniaki, które zdecydowanie stały się niedawno.
- O czym ty mówisz?!
- Nie udawaj. To Twoja sprawka, ty im kazałaś mi to zrobić, ale nie myśl, że przejdzie Ci to na sucho, zapłacisz mi za to. Ty i te Twoje przydupasy, które boją się wystartować do mnie samodzielnie, więc napadają na mnie w kilka osób - nie do końca zdając sobie sprawę z tego co się wokół mnie rozgrywa, podnoszę się z ziemi i zaczynam otrzepywać, podczas, gdy Malfoy znika wśród tłumu, który się wokół nas zebrał.
- Nic Ci nie jest? - pyta Wiktor, który dopiero teraz jakby odzyskał sprawność w kończynach. Najwyraźniej nie tylko dla mnie ta sama sytuacja była zaskoczeniem.
- O czym on mówił? Jaka napaść?
- Ja..
- Nie. Powiedz mi, że to nieprawda. Że wcale nie zaatakowaliście go w akcie zemsty za to, co mi zrobił - mówię, ale tak, jak się spodziewałam, wszyscy milczą. - Kto.. Kto brał w tym udział?
- Hermiona..
- Nie! Który z was to wymyślił?
- To był nasz wspólny pomysł. Chcieliśmy dobrze.
- My, czyli kto?
- Ja, Ron, Harry, Fred, Dean, George i Teodor.
- Teodor?
- Pomógł nam wymyślić plan - brunet mówi coś jeszcze, ale mnie to już nie obchodzi. Wpadam do mieszkania, jak burza i, gdy tylko znajduję odpowiednią osobę, biorę zamach i uderzam go z całej siły w twarz. Astoria wydaje się być tym zszokowana i z jej gardła wyrywa się pisk.
- Zwariowałaś? Dlaczego to zrobiłaś?
- Poprosiłam Cię tylko o jedną rzecz. Jedną, pieprzoną, cholerną rzecz, a ty i to musiałeś zjebać. Mówiłam Ci, że on sobie w końcu odpuści, ale nie, wielki Teodor Nott przecież wie najlepiej. Przez Ciebie i tych zjebów wszyscy będziemy mieli teraz problemy. Jesteś z siebie dumny? - jeszcze przez moment stoję i patrzę mu w oczy by następnie pokiwać głową, odwrócić się i wyjść, zgarniając po drodze jeszcze tylko swoją torebkę oraz butelkę wódki. Może i ten wieczór nie wyszedł według moich planów, ale chociaż napierdolę się konkretnie, powtarzam sobie, gdy zdejmując niewygodne szpilki i biorąc pierwszy łyk, ruszam pustą drogą przed siebie.###
1011 słów, wow, najwięcej tutaj 😱