czternaście

606 50 18
                                    

/kolejne opowiadanko, miłego czytania/

C H E N L E

Nie mam pojęcia, ile czasu czekałem na Jisunga, ale miałem wrażenie, że całą wieczność.
Mimo tego, że młodszy się spóźniał, ucieszyłem się, bo mogłem poukładać pewne myśli.
To nie tak, że go nie lubię w końcu jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, lecz przez ostatnie tygodnie zacząłem czuć do niego coś więcej, ta sytuacja nie daje mi spokoju i jak największy tchórz po prostu przed nim "uciekam".
Jestem koszmarnie zestresowany, ale szczęśliwy, gdyby nie Jaemin ignorowałbym Jisunga pewnie jeszcze sporo czasu.

Drzwi nagle zaskrzypiały, a do lokalu wszedł wysoki, zdezorientowany chłopak. Patrzył się on we wszystkie strony czegoś szukając.
Pomachałem w jego stronę szeroko się przy tym uśmiechając.

- Co chcesz jeść? -zapytałem, po czym walnąłem się mocno w czoło, bo przecież zaprosiłem go na frytki i colę.
Kilka par oczu było skierowanych w naszą stronę.
Nie dziwię im się, ponieważ odgłos który był tym spowodowany jest naprawdę głośny.
Popatrzyłem się na Parka a ten zakrywał usta dłonią, aby się nie roześmiać.

Cudownie.

- Duże? -zapytałem

- Frytki? -niepewnie zapytał wykrzywiając dziwnie swoją twarz. Rozmowa wyglądała komicznie, zdecydowanie nie jesteśmy normalnymi przyjaciółmi.

- No tak -po raz kolejny miałem wielką ochotę się uderzyć.
- I dwie, małe puszki coli? -zapytałem.

Młody jedynie pokazał mi dwa kciuki do góry i pchnął mnie w stronę kasy.
Jeszcze mnie popamięta, następnym razem on płaci.

J I S U N G

Patrzyłem się na tego głupio stojącego w kolejce delfina.
Przed nim było jeszcze sporo osób, na jego twarzy malował się wielki grymas.
Jest on biednym nastolatkiem więc zgaduje, że w tym portfelu kupy kasy nie miał.

Otworzyłem ten cukierkowy szajs stworzony przez Jaemina czytając wiadomości.
No za ciekawie nie było, ale wiadomo, beze mnie i Chenle zabawy niema.
Wiecznie poważny Renjun i nominy odbywały jakąś rozmowę, która w sumie mało mnie obchodziła do czasu gdy temat nie zszedł na spotkanie moje i starszego.

Otworzyłem szeroko oczy i prawie wyplułem sok który właśnie piłem.
Tak, sok.
Musiałem się w coś zaopatrzyć na wszelki wypadek.
Serio zdziwiło mnie to, że Chenle tak beztrosko wyciągnął odpowiednią sumę.
Już myślałem, że na wstępie opuścimy knajpie, albo będę musiał go błagać na kolanach aby zapłacił za mnie.
Co z tego, że sam mnie zaprosił.

Wracając do sytuacji, moi kochani przyjaciele, uznali iż nasz mały wypadzik to po prostu randka.
Znaczy, nie miałbym nic przeciwko, ale starszy na grupie ewidentnie dał mi do zrozumienia, że razem nigdy nie będziemy.
Na tą myśl zasmuciłem się trochę, strasznie jest żyć w frendzone.

Po kilku minutach Lele usiadł razem ze mną przy stoliku, trzymając w rękach nasze zamówienie.
Podziekowałem mu szczerze i zabrałem się do jedzenia.

Gdy byliśmy w połowie posiłku Chenle zadał mi pytanie, na które bałem się odpowiadać.
- Czy to, że kibicujesz naszemu shipowi to prawda? Bo wiesz, zawsze możesz robić sobie jakieś żarty. -zapytał śmiejąc się dziwnie nerwowo. Przynajmniej nie był to delfini jazgot.
No.. i w tamtej chwili połknąłem całą frytkę dusząc się oraz kaszląc.

- Boże, Jisung co ci?! -krzyknął tym swoim delfinim głosem.
A ja zastanawiałem się, czy z moim słuchem zdecydowanie wszystko okej, później spytam się Donghyucka do jakiego specjalisty chodzi, bo napewno mi się przyda.
Starszy zaczął mnie mocno klepać po plecach. Gdyby nie chodziło o moje życie, byłby martwy.

NCT DREAM • chatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz