sześćdziesiąt osiem (2)

346 46 28
                                    

M A R K

Zgodzenie się na plan tego idioty było najgłupszym pomysłem w moim życiu!
Niestety, nie mogę się już wycofać zostało mi jedynie czekać na Donghyucka pod hotelem z bukietem kwiatów w jakimś prostackim stroju z krawatem.

Znudzony usiadłem na schodach podpierając ręką brodę.
Usłyszałem wrzaski więc zwróciłem się w stronę ich dźwięku zza drzwi wyłonił się Jaemin ciągnący Haechana za rękę.

- Radzę ci dobrze, rusz się sam bo inaczej pociągnę cię tak mocno, że ten twój tłusty tyłek spadnie ze schodów! -zagroził Jaemin, a chłopak jedynie prychnął pod nosem.

A teraz uwaga bo się zdziwiłem.
Jaemin jak powiedział tak zrobił. Wyrzuciłem bukiet w krzaki jak najszybciej podbiegając do młodszego aby go złapać.
Haechan bezpiecznie wylądował w moich ramionach.

- Dzięki, chociaż twoja pomoc była zbędna SAM bym sobie lepiej poradził - powiedział nie spoglądając w moją stronę wyrywając się z uścisku.
- Nigdzie bym z Tobą nie wyszedł, ale Jaemin mi zagroził więc prowadź - Donghyuck złapał mnie czekając na jakąś reakcję z mojej strony.

- Aah, tak... -zawiesiłem się szukając wzrokiem kwiatów które miałem mu wręczyć jeszcze na początku. Przypomniałem sobie, że wyrzuciłem je w krzaki.

- Haechan możesz chwilkę poczekać? - młodszy tylko wystawił mi kciuka w górę.
Podeszłem trochę bliżej tych krzaczków i nagle wyłoniła się z nich jakaś ręka a ja w ciul się przestraszyłem, a co jeśli roślina jest drugim tajemniczym wejściem do Narnii a ta kończyna chce mnie tam zaprowadzić? Będę drugim Piotrem?!
W sumie, nie powiem. W takiej zbroi oraz koronie byłoby mi do twarzy miałem już krzyczeć do Donghyucka, że potrzebuje pomocy ale zobaczyłem w nich głowę Jeno.
Zerknąłem na chłopaka z podniesioną brwią do góry.
Przepraszam, co się tutaj odkurwia?
Lee szarpnął mnie za rękaw a ja razem z nim wylądowałem na ziemi.
Chłopak podał mi bukiet, westchnął.

- Nie spierdol tego stary -klepnął mnie pocieszająco po ramieniu.
Uśmiechnąłem się sztucznie po czym poleciałem w stronę Haechana.

Jeno podał mi adres restauracji do której się kierowaliśmy.
Zająłem miejsce obok okna aby móc podziwiać rynek.
Wszystko byłoby w porządku, gdybym nie zauważył znajomych twarzy.

- Chenle i Renjun...

R E N J U N

Jak delfin powiedział, dzisiaj ostatni dzień Red Velvet w Berlinie. Dziewczyny mają zwiedzać rynek więc to nasza jedyna szansa na zyskanie atencji z ich strony.
Ja, Chenle i Yangyang przygotowaliśmy dance cover bad boy.
Ubrałem jakąś czarną, luźną bluzkę, ciemne przylegające spodnie i najnormaniejsze na świecie buty. Wygladałem jak człowiek w przeciwieństwie do tych debili.
Chenle założył buty na obcasie i jakiś obscisły kombinezon, natomiast Yangyang czarną spódniczkę!
To nie jest normalne...najchętniej uciekłbym od tych świrów jak najdalej ale bardzo zależy mi na pochwale od Wendy.

- Dobra kochani, raz, raz, raz rozgrzewka! - krzyczał Yangyang trzymając trenerski gwizdek w dłoni.
Przewróciłem jedynie oczami będąc zażenowany tym, jakich mam przyjaciół niestety, muzyka nas połączyła i jest to jedyny powód, dla którego się z nimi przyjaźnie.

Wykonywałem właśnie perfekcyjny szpagat który miał urozmaicić nasz występ na samym końcu przy partii "bed boi daun".
Ukłoniłem się i dostrzegłem Mareczka za szybą w jakiejś restauracji.
Pomachałem mu a ten jedynie odwrócił głowę z miną "a weź idź w pizdu pedale".

M A R K

Prychnąłem pod nosem odwracając wzrok, nie miałem zamiaru dziś oglądać tych idiotów.
Razem z Haechanem czekaliśmy na zamówienie, pierwszy przyszedł shake którego zażądał chłopak. Szkoda mi było pieniędzy bo to gówno było jeszcze z bitą śmietaną w kubku z Michaelem Jacksonem.
Nigdy bym nie pomyślał, że wydam AŻ 700 won na zwykły napój.
Haechan dał mi spróbować i smakuje jak wiewiórcze siki. Znaczy w sumie nie wiem jak one smakują, ale się domyślam.

NCT DREAM • chatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz