- Zostańmy tu. Robi się ciemno. I niebezpiecznie. - powiedział do swojego oddziału Jeongguk.
-Jesteśmy na wojnie! Czy kiedykolwiek jest bezpiecznie? - powiedziała z przekąsem Miran.
-Po prostu mi pomóżcie rozstawić namioty... - Jeon był zmęczony podróżą, z reszta tak jak reszta jego oddziału. Jedyną energiczną osobą, wydawał się młody lekarz, przyjaciel Jungkooka, Kim Taehyung.
- Ja Ci pomogę! - powiedział lekarz, po czym zauważył poprawę humoru u Kapitana, stał się jakiś bardziej promienny. Takiego Jeongguka Taehyung lubił najbardziej. Uśmiechniętego, pogodnego, z entuzjazmem. Mimo późnej pory i wyraźnego zmęczenia Gguka, nabrał jakoś dziwnie dużo energii. On i Tae rozmawiali głośno, opowiadając sobie nawzajem różne żenujące historie z ich żyć. Była już chyba pierwsza w nocy, kiedy Jeongguk poszedł po drewno na opał, a wszyscy inni usiedli przy największym namiocie, kiedy nagle Jimin powiedział:
- Denerwuje mnie ten lekarz. On tylko wszystko psuje. Na przykład ta akcja z dzisiaj.
- O co ci chodzi? Gdyby nie on, nikt z nas by nie przeżył. Bylibyśmy martwi, albo zabrano by nas do jakiś obozów zagłady. - powiedział nieco zaskoczony zdaniem Jimina sierżant Seo.
- Gdyby Jungkook nie powiedział mu by się chował, zachowalibyśmy dużo CZASU. Zdążyłbym odbezpieczyć moją broń i zabiłbym wszystkich żołnierzy z Korei Północnej w sekundę.
- J-ja nie chciałem... - powiedział cicho zasmucony Taehyung, którego zabolały słowa starszego.
-To nie twoja wina! - powiedział szeregowy Bogum
- A właśnie, że jego! Przez niego któregoś dnia zginiemy! Nie widzicie tego? Jesteście chyba jeszcze bardziej naiwni od niego, a to spory wyczyn! - wykrzyknął sfrustrowany Jimin.
Zapadła głucha cisza. Nikt się nie odzywał. Wszyscy patrzyli się w podłogę, do czasu kiedy wszyscy usłyszeli cichy płacz lekarza. I wtedy Jimin wypowiedział się kolejny raz:
-Płacz sobie! Płacz! Po prostu odejdź i wszyscy będą szczęśliwi. Przestań wszystko psuć! - tylko to udało mu się powiedzieć przed tym jak poczuł ból przeszywający tył jego głowy i upadł. Obejrzał się za siebie, dostrzegłszy Jungkooka który zaciskał pięści po tym jak go uderzył, po czym powiedział:
- On nas uratował, dupku! Jak śmiesz mówić, że on wszystko psuje, skoro ty jesteś tym który krytykuje innych, przechwala się i nie dostrzega własnych wad! On przez Ciebie płacze!
- I dobrze! Niech to go nauczy, że nie powinien wtykać nosa w nie swoje sprawy i powinien odejść.
Jimin wstał, ale nie utrzymał się na nogach z byt długo, bo Jeongguk rzucił się na niego z pięściami. Uderzył go w brzuch, a on zamachnął się prawą ręką i ugodził go w nos. A z nosa Jeongguka zaczęła lecieć krew. Oboje wstali, po czym Jimin starał się wywrócić Jeona by zdobyć przewagę, ale na próżno, ponieważ on chwycił go za koszulkę, po czym przyparł do ogromnego drzewa. Spojrzał mu w twarz, mówiąc:
-Jeszcze raz go obrazisz, a dostaniesz mocniej.
-Tak? Już się boję. - powiedział sarkastycznie Jimin, uśmiechając się szyderczo, po czym uderzył Jeona w klatkę piersiową, przez co ten musiał puścić go i nabrać oddechu. Nie zajęło mu to jednak długo, bo po kilku sekundach znów rzucił się na Jimina. A on chwycił leżący obok niego mały garnek polowy i uderzył Jeongguka w tył głowy. Jungkook przestał się bić. Przestał się siłować. Upadł bezwładnie za ziemię, i nie wstawał. I wtedy to Taehyung stwierdził, że musi zainterweniować. Pobiegł do Kapitana, sprawdził puls, który okazał się być w normie, po czym podniósł chłopaka by położyć go na materacu turystycznym. Podłożył mu pod głowę poduszę i czekał aż tamten się obudzi. Reszta oddziału stała w osłupieniu, niedowierzając w to co się stało. Jimin również nie wiedział co robić. Jedyne co udało mu się powiedzieć, to ciche ,,wybacz" nie miało znaczenia. Przynajmniej dla Taehyunga i Jeongguka. A kiedy lekarz próbował wybudzić Kapitana, sierżant Seo poszedł szukać Miran.
Zajrzał do kilku namiotów, ale dopiero w piątym zastał Miran. Nie samą. Miran cicho rozmawiała z Haną, tak że Dae Young nie mógł niczego usłyszeć. Ale jedno zobaczył. Jak usta Hany i Miran, złączyły się w pocałunku. Po tym dziewczyny spojrzały sobie w oczy i obie się uśmiechnęły. Sierżant sztabowy nie wiedział co ma robić, więc po prostu cicho odszedł od namiotu, uśmiechając się na myśl, że jego przyjaciółka znalazła sobie kogoś. A on pamiętał, jak rozmawiał z nią i z Jeonem, o tym, jak fajnie byłoby mieć drugą połówkę. To było jakieś sześć lat temu, a sierżant Seo nadal pamiętał, jakby wydarzyło się wczoraj.
Następnego dnia, pierwszy obudził się Taehyung, który prawie całą noc czuwał nad Jeonggukiem. Nadal się nie budził. Lekarz martwił się o przyjaciela. Jakiś czas później, do Jeona podeszła Miran. V powiedział jej co się stało, a ona zwyzywała Jimina, po czym powiedziała Taehyungowi:
- A próbowałeś go spoliczkować?
-C-co?! Dziewczyno, czy ty się dobrze czujesz? - lekarz prawie zakrztusił się wodą którą akurat pił. Kaszlał przez chwilę, po czym spojrzał na Miran jak na wariatkę.
A ona nic sobie z tego nie zrobiła, tylko spoliczkowała Jungkooka, który ku zaskoczeniu wszystkich otworzył oczy, dotknął ręką policzka, po czym tak głośno jak mu na to pozwalał organizm (czyli cicho) powiedział:
- Miran... Gdzie ty wczoraj byłaś?
I wtedy Miran wyraźnie się zarumieniła, po czym powiedziała:
-Odpoczywałam w namiocie. A co? Ominęło mnie coś? - spytała sarkastycznie, i widząc zdenerwowaną reakcję Jeona, zaśmiała się.
-Ha. Ha. Ha. -Jeongguk przewrócił oczami i usiadł powoli. Bolała go głowa i brzuch.
- Dlaczego zemdlałem? - spytał z ciekawością Taehyunga.
-Nic nie pamiętasz?
- No biłem się z Jiminem, ale dlaczego zemdlałem?
- Dostałeś ode mnie z garnka w głowę... - powiedział cicho, wyraźnie zawstydzony Jimin, którego Jeongguk zauważył dopiero teraz.
Jimin przykucnął przy Jeonie po czym rzekł:
- Chciałbym Cię przeprosić, i Ciebie też Taehyung... Byłem arogancki, gdyby nie pomoc V, wszystko mogłoby się skończyć jeszcze gorzej. Jeongguk. Jesteśmy przyjaciółmi. Nie chcę traćić tej przyjaźni. Wybaczycie mi?
Kapitan spojrzał na lekarza, który skinął głową, po czym powiedział:
- Jasne. Nie chcę się z nikim kłócić. Zgoda.
Po tych słowach, Jimin odpiął ze swojego munduru odznakę lojalności wojskowej, wcisnął ją Taehyungowi do ręki, i odszedł.
Dzień przebiegał spokojnie. Normalne rozmowy, gry w kapsle ( w wersji gdzie kapsle zastępowały łuski po nabojach). Przyjemna pogoda poprawiła wszystkim humor. Słońce świeciło, a wiatr nie wiał. Jeongguk usiadł na pniu drzewa jakieś 200 metrów od obozowiska, by pomyśleć sobie o różnych rzeczach i ułożyć je sobie w głowie. Ale mu się to nie udało, bo obok niego usiadł nie kto inny jak Yoo Shi Jin.
- Przestańmy udawać. Czemu wcisnąłeś im kit że-
-Nie chcę by coś ci się stało. - odpowiedział Jeongguk z kamienną twarzą.
Nie powiedział nic więcej. Tylko skierował się z powrotem do obozu i zostawił Shi Jina siedzącego na trawie, patrzącego jak on odchodzi.
VOUS LISEZ
One. Two. Three. Silence.
Roman d'amourKiedy dyskusje między Koreą Północną a Południową doprowadzają do konfliktu zbrojnego, wszyscy żyją w ciągłym strachu. Ale... Czy w życiu, najważniejsze są rozkazy?