pax

415 43 0
                                    

Arena była dla Megatronusa drugim domem. Przebywał tam przez większość dni zaszyty w oddanym mu do dyspozycji pomieszczeniu pod ziemią. Tam właśnie odnalazł go Orion, który zmartwil się, iż jego przyjaciel zaczął go unikać.

Gdy zapukał cicho do drzwi, usłyszał krótkie warknięcie, które miało być zaproszeniem. Wszedł więc do środka, starając się nie zahaczyć nogą o leżące na podłodze miecze, czy tarcze. Dostrzegł też Megatrona w samym środku tego bałaganu, gdy polerował ostrze na swoim przedramieniu. Zerknął na Oriona, nie przerywając zajęcia.

— Witaj — mruknął — Coś się stało?

Pax pokręcił głową, po czym spojrzał mu w oczy.

— Martwię się, że z TOBĄ coś się stało — odparł nieśmiało, po czym podszedł bliżej — Od czasu tamtej walki... Zachowujesz się inaczej. Jakbyś mnie unikał — Na jego twarzy pojawił się smutek. — Dlaczego?

Gladiator westchnął w duchu. Nie zdziwiło go, że Pax nareszcie przyznał, że czuje się odtrącony. Nie potrafił się dotąd zmusić do przebywania w jego pobliżu, lecz w końcu nadeszła ta chwila. Ukrył więc ostrze i spojrzał z uwagą na Oriona, a wszystkie ukryte dotąd uczucia powróciły – zawód, nienawiść, tęsknota, przyjaźń i...

— Nie czułem się najlepiej — zełgał gładko — Musiałem dostać bardziej, niż sądziłem. To... Miłe, że się o mnie troszczysz.

Orion skinął głową, po czym podszedł do Megatrona i usiadł w jednym z foteli. Wciąż nie spuszczał wzroku z przyjaciela i uśmiechnął się delikatnie do niego.

— Taka moja rola jako twojego przyjaciela — odpowiedział z pewnością w głosie. Po chwili zaś rozejrzał się po pomieszczeniu, a jego mina zrzedła — Czy... Może potrzebujesz pomocy przy sprzątaniu?

— Obejdzie się — odparł, samemu omiatając wzrokiem pokój. Rzeczywiście, na całej powierzchni walały się broń i narzędzia bez żadnego ładu i składu. Mimo całego spedzanego w nim czasu zajmował się jedynie czyszczeniem broni lub opatrywaniem ran, jeżeli te występowały. Rzadko zaś miewał gości. Chyba że... Był to Orion.

— Może jednak? Potkniesz się i coś sobie zrobisz. Nadziejesz się na miecz albo...

— Nic sobie nie zrobię — uciął Megatron, lecz archiwista nie miał zamiaru ustąpić. Wstał i spojrzał na przyjaciela z naganą.

— Jesteś po ciężkim wypadku i w ogóle nie dbasz ani o siebie, ani o otoczenie. Najpierw wyszedłeś zbyt szybko ze szpitala, a potem zacząłeś chować się tutaj... Padło ci na procesor, Megatronusie. Powinieneś poddać się diagnostyce.

Widząc jego poważną minę, Megatron ledwie powstrzymał śmiech. Również wstał, przytłaczając Oriona swoim potężnym wzrostem. Pochylił się nad nim, mrużąc oczy.

— Nic mi nie jest, a ty dramatyzujesz.

— Ja wcale nie dramatyzuję — odgryzł się i chwycił gladiatora za przedramię — A teraz obiecaj mi, że coś ze sobą nareszcie zrobisz — Spojrzał mu prosto w oczy z determinacją. Megatron westchnął w duchu i dopiero teraz doskonale doszło do niego, jak bardzo Orion różnił się od Optimusa. Ten młody, pozbawiony instynktu samozachowawczego archiwista na dobrą sprawę był wulkanem energii. Zupełnie różny od stoickiego, wrogiego przywódcy. I mimo, że to ten pierwszy został zdrajcą... Czuł do niego o wiele większą sympatię.

— W porządku — mruknął niechętnie, po czym odsunął od siebie rękę niższego robota — Zacznę o siebie dbać, obiecuję ci.

Na twarzy Oriona pojawił się szeroki uśmiech. Po chwili zaś zrobił coś, czego gladiator spodziewał się najmniej – wtulił się w jego pierś.

Megatron stał w bezruchu, pozwalając mu na to, zbyt zdezorientowany na jakąkolwiek reakcję. Przez wieki wojen odwykł od okazywania jakichkolwiek przejawów sympatii, zwłaszcza tak spontamicznych. Powoli położył dłonie na plecach Paxa, wbijając spojrzenie w ścianę naprzeciwko. Nie było to złe uczucie, bynajmniej. Lecz jego procesor walczył z chęcią poderżnięcia gardła powodowi wszystkich swoich przyszłych problemów. Zamknął oczy, starając się o tym nie myśleć.

Po chwili Orion odsunął się od Megatrona i już nie patrząc na niego przystąpił do sprzątania. Ten odetchnął, po czym podążył w jego ślady, aby w ciągu kilku godzin doprowadzić pokój do stanu wzglednego porządku. Na koniec zaś oboje opadli w fotele stojące naprzeciwko siebie. Pax uśmiechał się lekko do swego przyjaciela.

— Widzisz? Od razu tutaj więcej miejsca — stwierdził z zadowoleniem. Jego towarzysz skinął głową, opierając głowę o wezgłowie. Przymknął oczy, pozwalając sobie na odpoczynek. Widząc to Orion wstał, po czym podszedł do gladiatora.

— Wpadnę jutro, Megs — powiedział cicho, po czym wyższy mech mógł poczuć delikatny dotyk na swoim naramienniku, a następnie usłyszeć kroki i zamykanie drzwi.

Dopiero, gdy wyszedł, ponownie otworzył oczy i przesunął dłonią po twarzy w zmęczonym geście. Nie do końca wiedział, co czuł do Oriona. Nienawiść wciąż tliła się w jego trzewiach, lecz gdy wspólnie sprzątali salę, rozmawiając przy tym, poczuł dziwną nostalgię. Zapragnął znowu być jego dawnym przyjacielem, zapomnieć o wojnie i troskach. Żyć na tej jeszcze nie zniszczonej planecie i być szczęśliwym. Z... Paxem u boku.

Lord. [TRANSFORMERS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz