Nigdy nie spodziewał się, że będzie miał z tym problem, ale teraz o wiele bardziej wolał stać. Dlatego też w pracy odstawił krzesło i pozwalał się wysyłać między regały, by tylko nikt nie zorientował się, że jest coś z nim nie tak. Niestety, musiał stawiać kroki nadzwyczaj dziwnie, wszak wszyscy współpracownicy obserwowali go z uwagą od rana.
Cholerny Megatronus i jego wielki szpic.
Ucieszył się więc, gdy wysłano go na niższe piętra w celu inwentaryzacji. Na nieszczęście jednak spotkał tam First Aida, który na widok Oriona przekrzywił głowę.
— Oh, coś nie tak? — zapytał, gdy tylko dostrzegł dziwaczny krok Paxa. Ten pokręcił głową w odpowiedzi i wskazał na półki pełne nośników danych.
— Od których zaczynamy?
— Myślę, że od gladiatorskiej poezji, a potem chronologicznie — odparł, po czym podszedł do jednego z regałów. Obrzucił półki uważnym spojrzeniem, lecz gdy tylko Orion stanął obok, przeniósł wzrok na niego.
Kariera First Aida w archiwum była jedynie przejściowa. Chciał dostać się do Akademii Medycznej, takiej z prawdziwego zdarzenia, ale potrzebował na to funduszy. Zgodził się więc na pracę w Archiwum, jednocześnie pogłębiając swoją wiedzę na drodze przeglądania sekcji poświęconych medycynie. Oriona poznał właściwie na początku i od razu polubił tego pogodnego, skłonnego do pomocy mecha. W przeciwieństwie do reszty nie wykorzystywał przyszłego medyka i traktował jak równego sobie, a nie z góry z racji wieku. Logiczne więc, że zmartwił się, widząc stan Paxa – podkrążone oczy, krzywy chód i ciche syki bólu przy schylaniu się.
W końcu, gdy Orionowi po raz kolejny wyrwał się bolesny jęk z gardła, pokrecił głową.
— Może usiądź i od...
— Nie — odparł szybko Orion — Nie muszę siadać, ja...
— Jesteś w złym stanie. Ja chcę tylko pomóc — dodał ciszej.
Orion odwrócił wzrok. Świetnie zdawał sobie sprawę z tego, jak to wygląda, ale nic nie mógł na to poradzić. Zwolnić się z pracy tego dnia? Głupota. Przecież to nic takiego, Megatronus po prostu otarł go bardziej, niż to konieczne.
— Jestem wdzięczny, ale niepotrzebnie — uśmiechnął się blado — Nic mi nie jest.
Aid spojrzał na niego podejrzliwie. Dlaczego nie chciał mówić? To musiało być więc coś wstydliwego, coś... Nagle odwrócił wzrok, zdając sobie sprawę DLACZEGO Orion chciał milczeć. Już od dawna plotkowano o jego relacji z tamtym gladiatorem – chyba Megatronusem – a sugerując się ich różnicą postury i wzrostu...
— W porządku — wymamrotał, od razu odwracając się do regału. Było mu wstyd, że na to wpadł. Może to tylko przypadek? Jednak wszystko sugerowało właśnie ten scenariusz, a zwłaszcza unikanie krzeseł.
Orion widząc jego minę westchnął w duchu, wracając do przeglądania nośników. Wiedział, że Aid zgadł, to nie było trudne w jego wypadku. Na szczęście był też małomównym Botem, więc nikt więcej się nie dowie... Jeżeli nie będzie zbyt spostrzegawczy.
_______________
Prowl martwił się o Magnusa, nie mógł temu zaprzeczyć. Dlatego też gdy tylko mógł, pojechał do jego mieszkania. Dobijał się do drzwi dobre pół godziny, nim postanowił przestrzelić zamek i po prostu wejść do środka. Zaś widok, który zastał, sprawił, że było mu żal przyjaciela jeszcze bardziej, niż wcześniej.
Magnus siedział na kanapie, lecz nie dostrzegł żadnej aktualnie otwartej butelki. Mech po prostu trwał w bezruchu, wbijając puste spojrzenie w ścianę naprzeciwko, a jego twarz wyrażała tylko czarną rozpacz. Nie zareagował na wejście policjanta, ani na to, że ten podszedł bliżej i pochylił się nad nim.
— Magnusie? — zapytał cicho, lecz ten nawet na niego nie spojrzał. Prowl westchnął cicho, po czym usiadł obok i założył ręce na piersi — Magnusie, nie możesz się tak zatracać — mruknął — On cię nie wyrzucił, tylko...
— To ja zabiłem Sentinela — wymamrotał Magnus — Gdyby nie ja... On dalej by żył.
Prowl spojrzał na niego uważnie, po czym pokrecil głową.
— Nie, zabiła go własna głupota. Nie chciał ze sobą ochroniarza, a gwardia nie jest niańką, tylko strażnikiem. Nie mogłeś tego przewidzieć, Magnusie.
— A powinienem. Trion miał rację, już dawno powinienem zwolnić to stanowisko — Spuścił głowę nisko, wzdychając ciężko — Teraz wybiorą kogoś, kto lepiej pokieruje gwardią.
— Oszalałeś. Gwardia to było całe twoje życie, przecież doskonale wiem. Jesteś niezastąpiony na jej czele i powie to każdy, kto kiedykolwiek z tobą pracował albo pod tobą służył. Wheeljack złożył już wypowiedzenie, a z nim chcą iść inni. Nie chcą służyć pod kimkolwiek innym, a... —„A ja nie chcę pracować z innym kapitanem gwardii poza tobą” dodał w myśli, lecz nie odważył się wypowiedzieć tego na głos.
Niebieski mech zerknął na niego ze zdziwieniem.
— „A...”?
— A... Zresztą doskonale to wiesz — mruknął, odwracając wzrok. Złapał się na tym, jak bardzo zaciska dłonie na swoich udach, więc poluzował je natychmiast. Pierwszy raz od bardzo dawna spotkał się z Magnusem w miejscu, które nie było ich pracą. Tam, nawet gdy byli sami, nie myślał o nim w takich kategoriach, lecz teraz, gdy byli u niego, nie mógł się oprzeć temu, jak cierpiący gwardzista był przystojny. W dodatku po rozstaniem z Chromedomem nie był blisko z nikim, skupiając się na służbie jeszcze bardziej, niż wcześniej. Nie chciał jednak zaczynać niczego nowego. Doskonale wiedział, że nie da nikomu tyle uwagi, na ile zasługiwał. Był typem, który przepracowywał się, kiedy tylko była na to okazja. A tę znajdował bardzo często.
— Tak... — mruknął Magnus bez przekonania. Zmrużył oczy, widząc minę Prowla. Nie miał pojęcia, o co może mu chodzić.
— To... Zamierzasz tutaj siedzieć i rdzewieć, tak? — zmienił temat komendant — Bez walki?
— Jakiej walki? Sprawa jest przegrana. Zostałem zdegradowany przez kogoś, kto teraz dzierży władzę Prime'a. Nie można z tym walczyć w żaden sposób, choćbym chciał.
— Jestem pewien, że możnaby...
— Nie ma takiej opcji — uciął, po czym wstał. Wskazał na drzwi — Nie muszę cię odprowadzać.
Prowl spojrzał na niego wściekle, po czym zerwał się i chwycił go za ramię, ignorując całkowicie ich różnice wzrostu.
— Czy ty mógłbyś mieć choć trochę woli walki, przerośnięta kupo złomu?!
Magnus patrzył na niego zbyt zaskoczony, aby cokolwiek odpowiedzieć. Prowl wpijał mu palce w blachę, a jego oczy zdawały się płonąć z wściekłości.
— Rozumiem, że miałeś ciężkie życie, ale się nie podałeś i dalej fukcjonujesz, czy nie?! Dlatego teraz też łaskawie weź się w garść i chociaż postaraj się coś zrobić, jeśli nie dla siebie, to dla Paxa! Są na tym świecie roboty, którzy naprawdę się o ciebie martwią!
Wyższy tramsformer warknął i wyrwał rękę z uścisku, z trudem powstrzymując się, aby się na niego nie zamachnąć.
— „Roboty”? Kto niby?!
— Na przykład ja — warknął policjant, ucinając dyskusję. Magnus zamrugał zaskoczony, a Prowl dopiero orientując się, co powiedział, cofnął się. Widząc spojrzenie przyjaciela, odwrócił się do niego plecami, zakładając ręce na piersi.
— Tak, ja, bo się przyjaźnimy — wyjaśnił pośpiesznie — Dlatego ogarnij się, Mag. Nie chcę, żebyś rdzewiał. I twój brat na pewno też nie — dodał, po czym ruszył w stronę drzwi. Gdy złapał za klamkę, jeszcze raz spojrzał na Magnusa — Wyślę ci pieniądze za zamek — mruknął i wyszedł.

CZYTASZ
Lord. [TRANSFORMERS]
FanficTransformers. Historia pisana z perspektywy Megatrona. Zdaje się, że wielcy przywódcy mają do ukrycia więcej, niż podejrzewano wcześniej. Bazowane na serii Transformers:Prime.