close to me

447 43 0
                                    

— Ja... Nie jestem pewien — mruknął Orion, lecz Megatron spojrzał na niego przez ramię, nie przestając ważyć miecza w dłoni. W jego oczach zabłysły iskry rozbawienia, na które Pax tylko cicho prychnął.

— Ratchet mnie naprawił, prawda? — zapytał gladiator, na co archiwista skinął głową.

— Tak, ale...

— Więc mi zaufaj — uciął, po czym wyszedł z pomieszczenia.

Przez ostatnie kilka dni zastanawiał się, jak pokierować swoją historią tak, aby tym razem jego mały przyjaciel nie odebrał mu tego, czego tak bardzo pragnął. Podsycało go zaś obserwowanie otoczenia. Przeżywał drugi raz to, czego tak bardzo się wstydził i chciał zapomnieć. Złota Era Cybertronu podszyta była błękitem energonu słabszych i biedniejszych tylko dlatego, by wyższe kasty miały to, czego chciały jak najmniejszym kosztem. Jednak czuł, że to nie będzie tak proste, jak się spodziewał. Dlatego też musiał wrócić na Arenę.

Megatron w czasie walk oczyszczał głowę, skupiając się jedynie na walce i przerwaniu. Z czasem uczynił z tego swoją taktykę, którą rozwiązywał każdy kolejny problem. Gdy wracał z Areny, ukrywał się w swoim gabinecie, by tam przeanalizować problem na nowo. I tak też zamierzał uczynić tym razem.

Nie miała to być wielka walka, zaledwie krótki sparing. Zgodził się na niego Magnus, który lubił tego gladiatora i czuł, iż potrafi zająć się jego bratem. Czekał już więc na Arenie, stojąc na środku i wpatrując przeciwnika. Poza nimi oraz jedynie Orionem na trybunach nie było nikogo, aby nikt nie przeszkodził im w walce.

— Szybko wyzdrowiałeś — rzucił dowódca gwardii, na co jego przeciwnik wzruszył jedynie ramionami.

—  To jedynie, zasługa Ratcheta. Jest wybitnym medykiem — odparł, po czym, nie czekając na sygnał, rzucił się na Magnusa.

Walka była wyrównana, mimo iż oboje posługiwali się całkowicie różnymi stylami. Megatron używał oburęcznego miecza, Magnus zaś młota bojowego. Gladiator jednak przyzwyczajony był do walki na wielkiej arenie, więc wkrótce szala zwycięstwa zaczęła chylić się na jego stronę. Nie zależało mu jednak na tym. Magnus był tylko i wyłącznie katalizatorem, narzędziem, którego używał aby osiągnąć swój cel. Khatarsis w walce, oczyszczenie ze wszystkich zbędnych emocji. Osiągnął je zaś, gdy przydeptał pierś przeciwnika, jednocześnie dotykając jego gardła koniuszkiem ostrza.

Wtedy odpowiedź na toczący go problem spadło na niego z niewyobrażalną siłą.

Uczucia do Oriona nie były zwykłym braterstwem. Wiedział to od lat, lecz dopiero teraz, dopiero gdy ponownie go spotkał, uświadomił to sobie do głębi. Miecz zadrżał, gdy to zrozumiał.

Więc mógł uratować Cybertron dzięki... Miłości?

Uniósł wzrok i odszukał Paxa na trybunach. Stał tuż przy barierkach, zaciskając na nich palce. Już z tej odległości widział, jak drży, spoglądając z troską na dwie najbliższe mu osoby.

Magnus westchnął ciężko, po czym zrzucił z siebie gladiatora. Ten zachwiał się, lecz dał radę utrzymać się na nogach i prychnął, ukrywając swój poprzedni stan. Po chwili także pomógł wstać Autobotowi i spojrzał mu w oczy.

— Prawie mnie miałeś. Może chodź na Arenę, będziesz miał więcej kochanek, niż w Gwardii.

Magnus pokręcił głową, spoglądając na Megatrona z rozbawieniem.

— Moją jedyną kochanką jest służba. Zresztą... Ty nie wyglądasz na takiego, który też ma ich wiele.

Gladiator wzruszył ramionami jedynie, po czym bez odpowiedzi opuścił arenę. Podążył bezpośrednio pod natryski, aby tam pozbyć się pyłu z walki. Stojąc zaś pod prysznicem, usłyszał kroki spotęgowane przez wąskie korytarze.

— Megs?

Po chwili ujrzał Oriona, który jednak pozostał w pobliżu drzwi. Megatron spojrzał na niego i uniósł brew.

—Coś nie tak?

— Chciałem zobaczyć, czy nic sobie nie nadwyrężyłeś. Mag trochę cię obił tym tłuczkiem...

Megatron parsknął śmiechem, lecz już sekundę później spoważniał. Zakręcił wodę, po czym powoli ruszył w stronę przyjaciela.

— Nie, nie tak łatwo mnie zranić — Uśmiechnął się krzywo, spoglądając mu w oczy.

Orion... Nienawiść prawie zniknęła, pozostawiając po sobie ledwie cień. Teraz jedyne, co czuł to nostalgia, tęsknota. Pochylił się nad nim delikatnie, kładąc dłoń na jego ramieniu. Pax zarumienił się delikatnie, opuszczając wzrok, a plecy opierając o ścianę, przy której stał.

— W takim razie... Się cieszę — wymamrotał.

—... Spójrz na mnie — szepnął Megatron po chwili milczenia. Gdy zaś Orion spełnił rozkaz, nim sam się zorientował co czyni, pochylił się, by musnąć jego wargami swoje.

Poczuł, jak Pax sztywnieje, lecz chwilę potem objął go rękoma za kark, oddając pocałunek. Megatron przyparł go do ściany, nie przerywając, dłonie zaś zsunął na jego biodra. Przygryzł jego wargę delikatnie, wywołując zaskoczony pisk Oriona. Nie trwało to długo, nim gladiator kierowany żądzą sięgnął niżej, na co Pax wyprężył się pod jego dotykiem.

— Megs... — jęknął cicho, lecz ten nie zdążył odpowiedzieć, wszak coś oderwało go od Oriona, po czym uderzyło prosto w twarz.

Megatron zamroczony pożądaniem zdążył jedynie pomyśleć, że miłość bywa bolesna, nim jego świadomość spowił mrok.

Lord. [TRANSFORMERS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz