Dla 563Sara
Popołudnie było spokojne. Chmury przemierzały wolnym tempem ocean nieboskłonu. Promienie otulały źdźbła trawy. Delikatny wiaterek zrzucał płatki kwiatów z drzew wiśniowych, rosnących na terenie szkoły.
-- Kariya!!! - chyba na drodze było słychać głośny krzyk różowowłosego chłopaka. Po chwili rozległ się śmiech. Wszyscy zawodnicy nie mogli powstrzymać reakcji. Jak zwykle Kirino Ranmaru darł koty z Kariyą Masaki.
-- Chłopaki - westchnął Kurama - Co znowu?
-- Gra nie fair! - gestykulował obrońca z numerem trzy - Ciągle mnie podcina i spycha!
-- Może to Ty nie umiesz grać - mruknął turkusowowłosy, tak by Ranmaru słyszał.
-- Coś Ty powiedział!?! - warknął Kirino. Już mu się pięści zacisnęły.
-- Dobra! - klasnął w dłonie Shindou - Chłopaki, koniec treningu na dziś.
-- Hai! - krzyknęli wszyscy. Szarobrązowowłosy chłopak podszedł do ławki po torbę.
-- Shindou? - zagaił jego przyjaciel.
-- Hmm? - kapitan odwrócił się w stronę Kirino.
-- Tylko nie siedź u niego za długo - powiedział obrońca. Takuto zawsze zastanawiało to, skąd przyjaciel znał jego plany. Czasami sam zawodnik z numerem dziewięć nie wiedział czegoś o sobie, co zaś wiedział Kirino.
-- Dobrze - kiwnął tylko głową. Założył torbę na ramię i udał się w kierunku bramy. Kirino tylko westchnął. Wiedział, że będzie siedział tam do późna. Chyba znowu po niego pójdzie około godziny dziesiątej.
-- Ha! Kirino-sempai - usłyszał za sobą dobrze znany głos, nie wróżący nic dobrego.
Shindou szedł chodnikiem. Ludzie przechodzili obok niego bez najmniejszych emocji. Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami. On również szedł w konkretnym celu. Oto i on - kwiaciarnia. Stanął przed nią. Tak jak zwykle zawahał się. Nacisnął klamkę i wszedł.
-- Dzień dobry - wesoły głos kwiaciarki uderzył w niego niczym piłka w słupek bramki.
-- Dzień dobry - odpowiedział szybko - Czy ma pani bukiecik stokrotek?
-- Oczywiście! - kobieta poszła na zaplecze. Kupował je od dawna. Zawsze w czwartek.
-- Proszę - pokazała mu mały bukiet białych stokrotek - Twojej dziewczynie na pewno się spodoba - powiedziała, wręczając mu kwiaty. Shindou uśmiechnął się lekko.
-- Dziękuję - zapłacił i wyszedł. Jego kąciki ust opadły na dół. Szedł szybko. Nie zwracał uwagi na ludzi.
Po pewnym czasie dotarł pod wielką, czarną bramę. Pchnął jedno skrzydło i wszedł. Szedł alejkami. Pewna pani, która również odwiedzała bliską osobę, westchnęła. Spotykała go w czwartki, od pewnego czasu.
-- Taki młody - pomyślała. Wzięła grabie i powróciła do swojej pracy. Shindou szedł dalej. Tam, na łączce, w osamotnieniu, był on. Było to nowe miejsce. On był tu pierwszy. Teraz byli inni, ale nie znajdowali się tak daleko na łączce jak on. Shindou wszedł na trawnik. Ruszył w to miejsce. Na trawie rosły stokrotki. Idealne miejsce dla niego. Jasnomarmurkowy kamień znajdował się na łączce, a przed nim stał on, Shindou Takuto. Czuł jak gardło mu się zaciska. Zawsze tak się działo, gdy przychodził w to miejsce. Podszedł do płyty. Przetarł ją ręką, zmiatając kurz i piasek. Usiadł na jej skraju. Położył pod napisem kwiatki. Jego klatka unosiła się w nierównym rytmie. Otworzył usta.
-- Cze-e-eść - wydusił z siebie. Popatrzył na kwiatki i rzekł dalej - Przyniosłem kwiatki. Stokrotki. Są takie jak Ty, delikatne i … - głos mu się złamał. Zaczął oddychać przez usta. Szybko nabierał powietrza. Po chwili się uspokoił. Westchnął, zły na siebie, że nie potrafi nad tym panować. Znów zaczął - Dziś na treningu Kirino znów kłócił się z Kariyą - uśmiechnął się delikatnie na tą ich “wrogość” - Dawno tego nie robili. Od momentu kiedy… - i ponownie struny głosowe odmówiły mu posłuszeństwa. Odchrząknął - Znowu gramy razem tak, jak chciałeś… Brakuje nam Ciebie… Tu. Na boisku. Wiem, że nas wspierasz, ale… Tęsknię za Tobą… Nic na to nie poradzę…
Shindou Takuto żałował, że posłuchał Matsukaze Tenmy. Może byłby teraz z nim. W lepszym świecie.
LK na życzenie 563Sara.
17 maj 2019 rok.
CZYTASZ
Inazuma Eleven : One-shot i nie tylko
Fiksi PenggemarNie będzie końca świata, bo w Tokio jest już jutro... - Lemon. Kolorowe anime z czasów dzieciństwa powróciło. Jeden impuls spowodował niespotykaną lawinę. Czyżby nadchodził koniec świata? Nie. To tylko historie ciekawych bohaterów...