1.

1.9K 125 3
                                    

Od pokonania Pana Mroku minęło prawie pięć lat. W tym czasie Strażnicy Marzeń cieszyli się czasem względnego spokoju.

To był jeden z tych chłodnych wieczorów, które uwielbiał. Białowłosy chłopak kucał na dachu jednego z budynków. Pan Mrozu, Strażnik Zabawy to właśnie on -Jack Mróz. I chociaż zima skończyła się już jakiś czas temu, lubił obserwować życie toczące się w mieście. Najbardziej interesowały go jednak dzieci. Jego serce radowało się kiedy gdzieś rozlegał się dziecięcy śmiech. Jednak czasami trzeba było złamać kilka zasad by znów móc wyczarować na buziach rozrabiaków szeroki uśmiech. Chociaż wiosna była w pełni, a Wielkanoc tuż tuż, spowodował tego dnia niemałą bitwę na śnieżki. Czuł że Zając natrze mu uszu za ten występek. Jednak nie mógł nic poradzić na to, że lubił zabawę, a wywoływanie uśmiechów to jego specjalność. Jednak nadal był niewidoczny dla większości dzieci. Nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo, odkąd stał się Strażnikiem Marzeń. Chociaż nadal chciał, by dzieci wierzyły w niego jak w Wróżkę Zębuszkę czy Piaskowego Ludka. Wiedział, że aby osiągnąć ten cel czeka go sporo pracy, ale przecież nie narzeka na brak zajęć. Z cichyn westchnięciem podniósł się z dachu.

Wzbił się w powietrze i już miał opuścić miasteczko, kiedy na placu zabaw dostrzegł płaczącą dziewczynkę. Szybko rozejrzał się wokół, jednak ze względu na późną porę okolica była opustoszała. Po cichu podszedł bliżej do dziewczynki i zobaczył, że ma czerwoną i spuchniętą kostkę. Nie mógł liczyć na pomoc z zewnątrz, nikt normalny o tej porze nie kręci się przecież na placu zabaw.
-Hej, hej spokojnie. Zaraz delikatnie schłodzę twoją nóżkę.
Jednak dziewczynka nie słyszała głosu Jacka. Ten nie zważając na to, sprawił, że czerwone miejsce pokryło się delikatnym szronem. Dopiero wtedy dziewczynka zwróciła swoje opuchnięte od płaczu oczy na Strażnika.
-Czy ty jesteś Jack Mróz?
Chłopak uśmiechnął się promiennie. Właśnie kolejna osoba w niego uwierzyła.
-Tak. A tobie jak na imię? I co ci się stało w nogę?
-Jestem Mia. I ja chciałam się wspiąć na samą górę-pokazała rączką szczyt drabinek- ale spadłam i...i...teraz boli mnie noga...a...a...mama będzie zła...bo już ciemno...a ja nie mogę iść- powiedziała i znów wybuchnęła płaczem.
Chłopak chwilę się zastanowił. Nie mógł jej tu samej zostawić. Ale nawet gdyby tu z nią został i odganiał potencjalnych napastników, temperatura na zewnątrz ciągle spadała. W końcu wpadł na oczywiste rozwiązanie.
- A jeśli wziąłbym Cię na barana to pokazałabyś mi gdzie mieszkasz?
-Yhym-pokiwała główką.
Delikatnie posadził ją sobie na plecach i ruszył w skazanym przez nią kierunku.
Mia chyba zapomniała o bólu nogi, gdyż przez całą drogę zadawała mnóstwo pytań " A dlaczego tu jesteś jak zima się skończyła?", "Dlaczego jesteś taki zimny?" "A gdzie twoje buciki? Mama mówi, że trzeba nosić buty, żeby nie być chorym". Na wszystkie pytania udzielał jej odpowiedzi, aż w końcu znaleźli się pod domem dziewczynki. Ostrożnie postawił ją na ziemi, by nie naruszyć zranionej nogi i już miał odejść kiedy Mia mocno go objęła.
-Bardzo Panu dziękuję. Mama by się bardzo martwiła.
-Nie ma za co, śnieżynko- powiedział mierzwiąc jej włosy- Do zobaczenia.
-Paa paa- powiedziała dziewczynka patrząc jak jej bohater znika za najbliższym budynkiem.
Mia otworzyła drzwi i weszła do domu, gdzie czekała jej zmartwiona mama. Od razu do niej pokuśtykała.
-Mia, gdzie ty byłaś?
-Zleciałam z drabinek i boli mnie noga, ale Pan Jack Mróz mi pomógł i wziął mnie na barana i przyniósł do domu.
-Na prawdę? Chodź lepiej zobaczymy co z twoją nóżką.

***

Jack jeszcze chwilę obserwował z daleka co działo się w domu Mii. Potem uniósł się w powietrze i zaczął lecieć. Był tak bardzo szczęśliwy, że po prostu musiał wydać z siebie okrzyk radości. Myśl, że pomógł dziewczynce, a ona go zobaczyła przenikała go do głębi. Z tej całej radości wykręcił w powietrzu jeszcze kilka beczek.

Nie mógł się doczekać kiedy spotka się z innymi Strażnikami. Chociaż mógłby w każdej chwili do nich lecieć i im opowiedzieć. Wolał jednak zaczekać te kilka dni na comiesięczną Radę Strażników, którą zaczęli zwoływać po ataku Mroka. Na tych spotkaniach zazwyczaj nie działo się nic nadzwyczajnego, po prostu każdy składał swój raport i dzielił się jakimiś wątpliwościami. Było wiadome, że Mrok jeszcze powstanie i znów zechce wszcząć zamęt. Rady miały przygotować strażników na powrót wroga, ale jak na razie nie dawał on żadnego znaku życia.

Jack w końcu dotarł do swojego ulubionego drzewa.  Znajdowało się  ono dosyć blisko miasteczka, które tak chętnie odwiedzał. Siedząc na konarze trochę ostudził swój zapał. Naszły go wątpliwości czy aby na pewno jest jakiś sens w tym, żeby opowiadać o dzisiejszej przygodzie. Przecież dla innych to nic wielkiego, wierzą w nich tysiące, jak nie miliony dzieci. Zresztą wszyscy mają dużo na głowie. A Zając to już w szczególności, przecież Wielkanoc była już za 4 dni. Pochłonięty uporczywymi myślami w końcu przysnął. Tej nocy nie śniło mu się nic szczególnego.

Kolorowych koszmarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz