14.

577 69 21
                                    

Miał ogromne szczęście, że dosyć szybko udało mu się przekręcić na plecy. W innym wypadku już dawno doznałby rozległych obrażeń na twarzy, szorując nią po jezdni. Chociaż czuł, że jego tył też nie będzie w najlepszym stanie.
Ten atak nie zdziwił go jakoś bardzo. Wiedział, że prędzej czy później Mrok wróci po niego, żeby skończyć to co zaczął. Z tego co zrelacjonowali mu Strażnicy, według Pana Ciemności powinien już dawno być martwy. Ale myślał, że Wielki Książę Koszmarów sam się po niego pofatyguje i będzie miał choć cień szansy na jakąś konkretną reakcję. Ale w tej właśnie chwili szorował plecami o jezdnię, próbując trafić wijącą się mackę. Nie miał pojęcia na jakiej zasadzie to coś "działało". Jednak jak dotąd nie trafił w żadny z rozpędzonych pojazdów, choć wiele razy minął je praktycznie o włos. Musiał przyznać, że był pod wrażeniem i może w innych okolicznościach nawet potrafiłby się z tego cieszyć. Jednak w tej chwili nie bardzo śpieszyło mu się na spotkanie z Mrokiem. Miał dość i jego i jego dziwnych pomysłów.

Ale nieważne ile razy próbował strzelić by zamrozić mackę, ta dosyć zwinnie unikała jego mocy, a uścisk na jego kostkach tylko się zacieśniał. Prócz tego starał się również stworzyć przeszkody, które miałyby zatrzymać żywą ciemność lub chociaż trochę ją spowolnić. Jednak i ta sztuczka nie odniosła żadnego skutku. Miał nadzieję, że Strażnicy przyjdą mu z pomocą, że zdążą na czas, zanim znowu zostanie skazany na łaskę Mroka. Zostawił za sobą dosyć sporo śladów, więc nie powinni mieć problemu ze znalezieniem go. Martwił się, że zabraknie im czasu, który w tej rozgrywce był kluczowym elementem.

Im bardziej oddalali się od centrum miasta, tym szybciej się poruszali. Budynki powoli zaczynały zlewać się w kalejdoskop barw, a chłopakowi coraz bardziej szumiało w uszach. Wiedział, że za miastem znajduje się las. Był pewien, że Mrok nigdy nie urządził by sobie kryjówki w dobrze oświetlonej miejscowości. Pan Ciemności przecież lubował się w miejscach, które po zmroku intensywnie działały na wyobraźnię, przywołując obrazy mrożące strach w żyłach. A las po zmroku wygląda przerażająco.

Jack wiedział, że jeśli czegoś nie wymyśli, będzie zmuszony odbyć nieprzyjemne spotkanie, które dla niego może skończyć się nawet tragicznie. Spróbował namierzyć jakąkolwiek latarnię, hydrant czy cokolwiek innego czego mógłby się przytrzymać, żeby kupić sobie chociaż trochę czasu. Samo wypatrzenie obiektu było niełatwe, wszystko wokół przypominało jedynie barwne plamy. Jednak nie zamierzał dać tak łatwo za wygraną. Spróbował zaczepić się laską o coś co przypominało jakiś słupek. Spóźnił się o kilka sekund, a jego laska natrafiła jedynie na powietrze. Kolejny raz zamachnął się kijem, jednak również spudłował.

Zielone połacie lasu, które jeszcze nie dawno tylko widniały na horyzoncie teraz znajdowały się już niedaleko. Chłopak spróbował kolejny raz. O mało nie wypuścił laski z rąk, kiedy ta zahaczyła o uliczną latarnię. Udało mu się, chociaż wiedział, że to jeszcze nie zakończy sprawy. Poczuł jak uścisk na jego nogach się wzmocnił, a czarna macka szarpie go w drugą stronę. Jednak mimo tego Jack mocno trzymał się laski wisząc kilka centymetrów nad ziemią. Miał wrażenie, że w oddali słyszy lecące sanie Northa. Być może to jego wyobraźnia kolejny raz płatała mu niemiłego figla. W tej chwili nie przejął się tym za bardzo. Do jego umysłu zakradła się myśl, że może jednak nie czeka go zguba. Poprawił tylko chwyt na lasce i z nowymi pokładami sił próbował jakoś pozbyć się uciążliwej ciemności. Jednak ona też nie dawała za wygraną, naprężała się i szarpała coraz mocniej. Mimo tego Jack coraz mniej przejmował się natrętną macką. W oddali coraz głośniej było słychać dźwięk, który z pewnością wydawały latające sanie. Chłopak wiedział też, że sił starczy mu na jeszcze kilka dłuższych chwil, w ciągu których Strażnicy dotrą na miejsce.

Jego optymistyczne myśli przerwał cichy dźwięk. Ledwo słyszalny szmer, który pochodził z jego laski. Dźwięk pękającego drewna. Jeśli kij pęknie zanim dotrą Strażnicy, będzie musiał zmierzyć się samotnie z Mrokiem, mając do dyspozycji jedynie niestabilną moc. Trzask stawał się coraz głośniejszy, a Jack kątem oka mógł zobaczyć rysujące się na drewnie pęknięcie. Jeśli za chwilę czegoś nie zrobi laska pęknie na pół, a ponowne jej scalenie będzie go sporo kosztować. Zanim zdążył dokładniej przemyśleć swoją decyzję, puścił laskę. Ciemność znów zaczęła go ciągnąć w stronę lasu, zostawiając w tyle charakterystyczny drewniany kijek i krzyczących Strażników.

Próbował się jakoś przygotować na spotkanie z Księciem Koszmarów. Jednak jak być gotowym na coś takiego skoro nie wiedział nawet gdzie ta cholerną macka go ciągnie. Nie miał bladego pojęcia czego ma się spodziewać, ale na pewno niczego dobrego.

****
I jest kolejna część. Przez ten czas kiedy mnie tu nie było fanfik dobił 1,5 k wyświetleń i ponad 200 gwiazdek *o*

Jesteście NIESAMOWICI!!!

Dajcie znać czy rozdział wam się podoba!

Kolorowych koszmarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz