13.

658 72 7
                                    

Nie wiedział ile czasu minęło odkąd do jego umysłu wkradły się koszmary. Kolejny straszliwy sen wywołany pozostałością trucizny, wciąż krążącej w jego żyłach. Obudził się z krzykiem. Wszystkie mięśnie miał spięte, gotowe do ucieczki lub do obrony. Zdezorientowany próbował się wyswobodzić z uścisku na nogach i rękach.

- Jack, spokojnie. To tylko zły sen.- usłyszał kojący głos wróżki.

Dopiero wtedy dotarło do niego, że Strażnicy przytrzymują jego kończyny. Jego zamroczony umysł nie mógł znaleźć żadnego logicznego wytłumaczenia tej sytuacji. Czyżby zawiódł? Zrobił coś złego?
Czuł nadchodzący atak paniki. Jego oddech stał się urywany, a on drżał na całym ciele. Wtedy uścisk zelżał, a on poczuł dłoń Zębuszki, która zataczała kręgi na jego głowie.

- Już spokojnie. Chłopcy cię przytrzymali bo strasznie rzucałeś się przez sen. Nie chcieliśmy, żeby stała ci się krzywda.- wytłumaczyła.

Chłopak trochę się rozluźnił, a drżenie powoli ustawało. Zamknął oczy i starał się uspokoić wystraszone serce.

- Nienawidzę tego.- wyszeptał w przestrzeń. Miał serdecznie dosyć tego obcego strachu, który paraliżował go i mieszał mu w głowie. Dobrze wiedział, że to wszystko było sprawką Pana Koszmarów. To on zasiał w nim ten strach, który choć bardzo rzeczywisty, nie należał do Jacka. Ale nie zamierzał się nad sobą użalać, czas na to już dawno się skończył.

Kiedy opanował w końcu drżenie i mógł spokojnie zaczerpnąć powietrza, otworzył oczy. Omiótł spojrzeniem wszystkich Strażników, a potem wstał i ruszył w kierunku laski. Drzemka, chociaż nie należała do najprzyjemniejszych, pozwoliła odzyskać mu część sił. Nie czuł się jeszcze tak dobrze jak przed atakiem Czarnego Pana, ale było już o wiele lepiej. Mocno chwycił swój kij.

- Z tego co pamiętam, mamy kilka dzieciaków do odwiedzenia.- powiedział odwracając się do Strażników.- No już! Ruszajcie się!

***

Tego dnia odwiedzili nie jeden kontynent. Byli w wielu miastach, tych mniejszych i większych. Zahaczyli też o kilka wiosek. A wszędzie zostawiali radość i uśmiechy. Jednak nie wszystkie dzieci widziały figlarnego ducha zima. Przyjmował to ze spokojem, by po chwili wyczarowywać śnieg i mróz. Czuł się jak ryba w wodzie, bawiąc się z dziećmi. Miał z tego ogromną radochę, a i kilku dzieciom udało się zobaczyć Jacka Mroza.

W końcu słońce zaczęło powoli zachodzić, a z jego odejściem nadeszła noc. Ale to nie miał być koniec ich działań. Teraz do akcji wkraczali Zębuszka i Piasek. A reszta miała wypatrywać wszelkich dziwnych znaków, jednocześnie strzegąc pleców Zębowej Wróżki i Piaskowego Ludka. Podzielili się przy tym na dwie grupy. Zębuszka i North wyruszyli razem, a Zając i Jack towarzyszyli Piaskowi. Grupa Jacka natrafiła na problem. A tym problemem był transport Zająca, które za żadne skarby świata nie chciał wejść na piaskową chmurkę Strażnika Marzeń.

- Dajesz Zając! Piasek będzie latał tylko nad dachami budynków. To nie aż tak bardzo wysoko.- zachęcał Jack.

- Nie pomagasz, młody.- wycedził Uszaty.

W końcu po wielu naleganiach,zachęcaniu i obiecaniu przez Piaska, że nie będzie leciał zbyt szybko i zbyt wysoko, Strażnik Nadziei niepewnie wszedł na piaskowy środek transportu. Tuż obok nich leciał Jack. Balansując na powiewach wartu wzbijał się raz w dół, raz w górę, kręcąc w powietrzu salta i beczki. Na ten widok Zając musiał zakryć oczy łapami.

Jack musiał przyznać, że strasznie mu tego brakowało. Ostatnie dni spędził w dosyć nieprzyjemny sposób, w większości przykuty do łóżka. Cieszył się lotem jak małe dziecko, wykonując w powietrzu akrobacje. Dopiero kiedy Uszaty przywołał go do porządku, Strażnik Zabawy przypomniał sobie o czyhającym na nich wrogu. W jednej chwili stał się trochę poważniejszy i czujnie obserwował otoczenie. Ale chociaż wytężał wzrok i sprawdzał najciemniejsze kąty, nigdzie nie napotkał żadnego śladu świadczącego o działalności Mroka.

W końcu i noc, musiała kiedyś ustąpić. Niebo powoli jaśniało, a powietrze stawało się coraz cieplejsze. Strażnicy skończyli swoją robotę i kierowali się w stronę sań z zamiarem dotarcia do Bazy, gdzie w końcu będą mogli udać się na odpoczynek. Po drodze mieli zahaczyć o Zębowy Pałac, by rozładować worki pełne zębów uzbierane przez Ząbek. Okazało się, że worków jest dosyć sporo, więc od kilkunastu minut North wraz z Zającem próbowali ułożyć je tak, by starczyło wszystkim miejsca. Zajęcie okazało się się dosyć pracochłonne i wymagające wyobraźni. Jack opierał się o latarnię z szyderczym uśmiechem obserwując wymyślne wieże stawiane przez dwóch Strażników.

- Jak się zmruży oczy, to te worki, które ustawiłeś wyglądają jak Statua Wolności.- zaśmiał się Jack.
- Nie bądź taki mądry! Lepiej byś nam pomógł.- odparł zdenerwowany Zając.
- O wiele fajniej jest się przyglądać, co nie Ząbek?
Wróżka tylko mu przytaknęła, zasłaniając uśmiech dłonią.

Chłopak miał już ruszyć z pomocą, wyraźnie sfrustrowanemu Strażnikowi Nadziei, kiedy coś zimnego owinęło mu się wokół kostki. Spojrzał w dół, a jego serce zabiło szybciej kiedy zobaczył mrok w czystej postaci owijający mu się wokół nóg.

- No chyba żartujecie!- zdążył krzyknąć nim czarna macka zwaliła go na ziemię i pociągnęła do tyłu.

***
Szaleję ostatnio! Jakoś mnie naszło na pisanie. A teraz w końcu czas na trochę akcji!!

Kolorowych koszmarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz