Kiedy Zając położył mu u stóp kilka kawałków laski, chłopak zdał sobie sprawę, że to zadanie może być trudniejsze niż przypuszczał. Naiwnie trzymał się myśli, że zastanie swój kijaszek tylko w dwóch częściach. A dostał ich z osiem. Zdawał sobie sprawę, że zawsze mógł dostać wór trocin albo nie dostać niczego.
Usiadł po turecku na podłodze, intensywnie myśląc jak złożyć te wszystkie części do kupy. Mógł po kolei łączyć każdy fragment, ale to prawdopodobnie pochłonęłoby sporo je energii i siły, co w rezultacie mogło skończyć się kilkoma dniami nieprzytomności. A na to nie mógł sobie pozwolić. Zresztą byłoby to bardzo pracochłonne zajęcie. Wszystkich kawałków nie utrzyma w dłoni, a nie myślał o tym, żeby narażać Strażników i poprosić ich o pomoc.
- Jack, coś nie tak?- zapytał North.
- Wszystko w porządku, muszę tylko pomyśleć. Dotąd tylko raz zdarzyło mi się ja naprawiać.Zaczął powoli składać fragmenty dopasowując je do siebie. Nie miał z tym żadnych trudności. Laska była jego wiernym towarzyszem, od samego początku. Znał każde zgrubienie, wiedział w którym miejscu natrafi na sęki, znał na pamięć układ wszelkich rys i zgrubień. Gdyby zaszła taka sytuacja, potrafiłby złożyć ją z zamkniętymi oczami. W jego głowie powoli zaczął formować się plan. Kiedy wszystkie kawałki były na odpowiednich miejscach, jednym muśnięciem ręki sprawił, że wszystkie części przywarły do siebie. Ale wiedział, że to jeszcze nie koniec jego pracy. Delikatnie chwycił swój atrybut w dwie dłonie, bojąc się by ponownie go nie uszkodzić.
-Wolałbym żebyście się trochę odsunęli.- powiedział chłopak. Nie chciał nie potrzebnie ryzykować.
A potem zamknął oczy. Skupił się na energii krążącej w jego ciele. Powoli starał się kierować strumień mocy na swoje dłonie i w końcu ją uwolnił. Czuł jak fragmenty drewna zrastają się ze sobą, ponownie tworząc całość. Proces ten wymagał od niego sporych nakładów jego zimowej mocy. Spodziewał się tego. Wiedział, że jednak istnieje różnica pomiędzy złożeniem dwóch kawałków, a ośmiu. Wyczerpanie coraz bardziej dawało o sobie znać, ale zostało jeszcze tylko trochę. Włożył więcej wysiłku, nie mógł się poddać na samym końcu.
I wtedy to poczuł. Wiedział, że jego laska całkowicie się zrosła. Poczuł również siłę, która odrzuciła go do tyłu. W efekcie runął na ziemię.
- Jack?- odezwała się Ząbek.
- Wszystko gra.- odpowiedział nieco drżącym głosem.Wciąż leżał na plecach, a przed oczami tańczyły mu kolorowe plamy. Nie wiele brakowało a kolejne dni spędziłby nieprzytomny w łóżku. Czuł na sobie zaniepokojone spojrzenia Strażników. Zmusiłby się do siadu, jednak zaraz tego pożałował. Jego głowa okazała się aż nazbyt ciężka, a ręce trzęsły mu się z wysiłku. Chwycił laskę leżąca na ziemię i używając jej jako podpórki nieporadnie próbował wstać. Czuł jak nogi się pod nim uginają, a on przygotował się już na spotkanie z podłogą. Jednak zamiast drewnianych paneli, poczuł silne futrzane ramię i delikatne dłonie. Z jednej strony podtrzymywał go Uszaty z drugiej natomiast trzymała go Zębuszka.
- Nie wszystko gra.- odezwał się Zając.
- Kosztowało mnie to więcej niż przypuszczałem. Dajcie mi kilka godzin. Muszę... muszę odpocząć.Strażnicy posadzili Jacka na kanapie, na której nie dawno drzemał.
- Może chcesz coś do picia? Albo do jedzenia?- zapytał North.
- Skuszę się na ciasteczko albo dwa.- odparł siląc się na swój firmowy uśmiech. Jeśli miał być szczery, nie wiedział czy da radę zjeść aż tyle. Nie miał na nic ochoty, ale wszyscy i tak byli bardzo zaniepokojeni jego stanem.
Bardzo szybko dostał talerz pełen najrozmaitszych ciastek. Były tam pierniki, kruche ciastka z czekoladą, babeczki a nawet lizaki. Powoli skubał swoje ciastko, czując na sobie palące spojrzenia.
- Wiecie, to trochę niegrzeczne gapić się kiedy ktoś je.- powiedział ze śmiechem chłopak.- W ogóle to częstujcie się, niezręcznie jeść tak samemu.
Mimo tego Strażnicy nadal patrzyli na chłopaka. Nie mogli nacieszyć się jego widokiem. A widząc go w lepszym humorze wprost pękali ze szczęścia.
W tym czasie Jack odłożył talerz na bok. Wiedział, że mimo pulsującego bólu głowy i ogólnego wyczerpania musi rozładować atmosferę. Zrobić dla nich chociaż tyle. Przybrał poważną minę i najbardziej poważanym tonem na jaki było go teraz stać powiedział:
- To się robi niepokojące. Przyznajcie się! Co było w tych ciasteczkach?
Pierwszy parsknął Zając, po czym przysiadł się do chłopaka i wziął jedno ciastko. W jego ślady ruszyła reszta Strażników i już za chwilę cała kanapa była zajęta, a talerz praktycznie pusty. Zaczęli rozmawiać by chociaż na chwilę rozładować ciągnące się od kilku dni napięcie. Opowiadali sobie to co ostatnio ich spotkało, trochę żartowali. W połowie długiego wywodu Zająca o tym, że producenci czekoladowych jajek mają coraz niższą jakość czekolady, głowa Strażnika Zabawy zaczęła opadać do przodu.
- Czy on usnął na siedząco?- dopytywał się Zając.
- Może znudził go wykład o czekoladzie.- rzucił North.Nim dwójka Strażników na dobre zaczęłaby swoją kłótni, wtrąciła się Ząbek.
- Trzeba go jakoś położyć, nie może spać na siedząco.- zauważyła.
Wszyscy powoli zaczęli opuszczać siedzisko, by zrobić miejsce chłopakowi. Kiedy udało im się położyć Jacka bez budzenia go, przenieśli się do stołu.
- Nie jest z nim za dobrze.- westchnęła smutno Ząbek - Nie potrzebuje snu, a zasnął na siedząco. Musiał być okropnie zmęczony.
- Trzeba na niego uważać. Nie powie nam wszystkiego. Nie chce nas martwić.- powiedział North.
- Mrok będzie miał go na celowniku. Uwziął się na niego.- powiedział Zając patrząc na chłopaka.- A on już i tak wygląda jak siedem nieszczęść.***
Jestem pewna, że nikt nie spodziewał się rozdziału tak szybko. Nawet ja się tego nie spodziewałam XDD
Mam nadzieję, że się Wam spodoba!!💙💙

CZYTASZ
Kolorowych koszmarów
FanfictionW każdym z nas czai się mrok. Każdy z nas ma jakąś mroczną część skrytą w sercu- mniejszą lub większą. Niektórzy zamykają swój mrok, inni starają się go pozbyć, stłamsić albo zepchnąć gdzieś daleko, jeszcze inni wykorzystują go. Nie ważne jak bardzo...