4.

1K 78 13
                                    

-Spóźnia się dobre 40 minut.- zauważył North.
-Jeżeli znowu wywołuje gdzieś śnieżycę albo bawi się w te swoje śnieżki, to chyba na kilka miesięcy pozbawię go tego kijaszka.- zagroził zdenerwowany zając, którego stopa bez przerwy tupała w podłogę.

-Może coś się stało?- wtrąciła Ząbek.

-Taaa, pewnie język przymarzł mu do jakiejś ulicznej lampy i teraz nie może przyjść.- prychnął uszaty- może po prostu powiedzmy to co mamy powiedzieć, a potem zajmiemy się czymś przyjemniejszym. Jak się łaskawa Królowa Lodu stawi to dopowie swoją resztę.

Piasek, który nie dawno przysypiał teraz z entuzjazmem pokiwał głową. Pozostali Strażnicy również przystanęli na tę propozycję. Zajęli swoje miejsca przy okrągłym stole, który North specjalnie skonstruował na ich posiedzenia. Wymienili się swoimi spostrzeżeniami, jednak nie było ich za wiele i dotyczyły one błahych spraw, jak to, że coraz więcej dzieci pod poduszkę wsadza od razu kilka zębów. Cała czwórka musiała przyznać, że nie dzieje się nic nadzwyczajnego i nie ma się czego obawiać. Jednak przedłużająca się nieobecność Jacka coraz bardziej ich martwiła. Owszem chłopak był nieprzewidywalny, psotny i często lekceważył swoje obowiązki, jednak zawsze stawiał się na każdym comiesięcznym posiedzeniu rady. Szczególnie poruszony był Strażnik Zachwytu, który czuł w brzuchu, że dzieje się coś niedobrego. Jednak nim zdążył powiadomić o tym swoich towarzyszy wszystkie światła w bazie zgasły, by za chwilę znów się włączyć.

-Mam nadzieję, że się nie spóźniłem- powiedział wyłaniający się z ciemności władca mroku- to w sumie bardzo miłe, że tak co miesiąc się spotykacie i debatujecie na mój temat. Czuję się poruszony. Szkoda tylko, że nikt nie wysłał mi zaproszenia... no cóż musiałem się wprosić.

-Czego chcesz Mrok? Chcesz jeszcze raz oberwać i zmiatać z podkulonym ogonem?- zaszydził Strażnik Nadziei, jednak w pogotowiu miał już swoje bumerangi. Pozostała trójka również stała gotowa do walki.

- Przyszedłem pogadać, przecież te spotkania są głównie moją zasługą. Wiecie, siedzenie w ciemności sprzyja myśleniu. Długo myślałem co poszło nie tak? Przecież wszystko było dopracowane na ostatni guzik, już praktycznie miałem was w garści. Co więc przyczyniło się do mojej porażki? Przygotowałem się wtedy na każdą możliwość, więc jakim cudem mój plan szlag trafił? Doszedłem do dwóch wniosków. Być może niesłusznie odszedłem od starych metod. Mroku w czystej postaci ten czarny piasek mi nie zastąpi, chociaż przyznać muszę, że zadziałał tu na korzyść efekt zaskoczenia. Ale tej samej sztuczki nie powtarza się dwa razy, nieprawdaż?

-Koleś przyszedłeś nam powiedzieć, że wracasz do starych metod? To raczej ułatwi nam robotę.- odezwał się Zając.

-Zawsze byłeś w gorącej wodzie kąpany Króliczku. To nie ładnie przerywać komuś w trakcie wypowiedzi. Rozgryzienie drugiego powodu było o wiele trudniejsze. Przez jakiś czas nawet nie zdawałem sobie sprawy z jego istnienia. A kiedy się pojawił i zaczął niweczyć moje plany zlekceważyłem go. Jack Mróz to jednak dobry gracz, niedoceniłem jego zdolności. Nigdy bym nie pomyślał, że ten wątły duszek zimy pokrzyżuje moje plany.

-Nie tylko on Cię pokonał, wszyscy tam byliśmy. -powiedziała Ząbek.

-Tak, byliście. Ale za dużo nie zdziałaliście. Gdyby Jack nie podtrzymał wiary ostatniego światełka na globusie ta rozmowa prawdopodobnie by się nie odbyła. Najbardziej mnie zastanawia, dlaczego miał jeszcze ochotę angażować się w to wszystko, szczególnie po tym jak go wtedy potraktowaliście. Byłem pewny, że uda mi się go przeciągnąć go na swoją stronę. Chciałem w nim zasiać mrok, by później móc zebrać plony. Ale niczego nie musiałem siać, chłopak jak na strażnika Zabawy ma w sobie dosyć dużo mroku. Jednak stawił mi opór. Jack Mróz to za dobry gracz. Ach!- pacnął się otwartą dłonią w czoło- Prawie bym zapomniał. Przecież przyniosłem dla Was upominek! Dajcie mi chwilę- powiedział, po czym w Bazie znów na chwilę stało się ciemno.

Kiedy światło powróciło, Strażnicy mogli zobaczyć jak ciało nieprzytomnego Strażnika Zabawy z głuchym hukiem uderza o ziemię. Jego białe włosy miały teraz szarawy odcień, a jego i tak blada skóra przyjęła chorobliwie jasny kolor.

-Co ty mu zrobiłeś? Dlaczego on się nie rusza?- warknął North.

-Spokojnie wielkoludzie. Jeszcze żyje, ale nie wiem czy ten stan potrwa długo. Trucizna, którą wymyśliłem ma dosyć silne właściwości.- zaśmiał się Pan Mroku.

-Tyy!- krzyknął Zając rzucając bumerangiem w stronę Mroka. On jednak zdawał się na to czekać, sprawnie uchylił się przed nadlatującą bronią i wyszczerzył zęby w przeraźliwym uśmiechu.

-Chcecie się bić? A proszę bardzo!

Macki zrobione z ciemności wystrzeliły zza pleców Czarnego Pana. Mknęły szybko, bez zawahania, próbując schwycić bądź ugodzić swoich przeciwników. Jednak chociaż Strażnicy ostatni raz styczność z nimi mieli w okresie średniowiecza nie zapomnieli jaką potężną bronią władał Mrok. Zręcznie uchylali się przed pasmami ciemności, by za chwilę móc je ciąć . Wirując między czarnymi mackami wykonywali uniki i wykonywali różnego typu pchnięcia, ciosy i rzuty. Kiedy oni byli w trakcie tego śmiertelnego tańca, Mrok stojąc po przeciwnej stronie pomieszczenia udawał znudzonego. Jednak wciąż pilnie przyglądał się walczącym Strażnikom, analizował ich ruchy i szukał słabych punktów. 

Powietrze zaroiło się od wijących się, czarnych macek. Ciągle pojawiało się ich coraz więcej, a każda nowa atakowała zacieklej od poprzedniej. Szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na stronę Mroka. Strażnicy zaczęli czuć jak ubywa im sił. Już dawno porzucili myśl, że uda im się pokonać Pana Ciemności w tym starciu. Wiedzieli, że przegrają tę bitwę, mieli tylko nadzieję,że nie całą wojnę.

***

No i jest rozdzialik.

Zajęło mi to bardzo długo, za co przepraszam.  Pisanie tego rozdziału szło mi bardzo ciężko, gdyż iż nie umiem opisywać walk i takich scen. Mam wrażenie, że skopałam ten rozdział, ale uznałam, że warto coś w końcu wstawić (najwyżej poprawię go...kiedyśtam)

No mam nadzieję, że się spodoba!

Kolorowych koszmarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz