*Harriet*
Obudziło mnie lizanie po twarzy, którego sprawcą był Bandzior, owczarek niemiecki, którego sprezentowali nam rodzice na nasze poprzednie urodziny. Ja i Henryk mamy już po szesnaście lat, a dokładnie wczoraj minęło trzy lata, odkąd oboje pracujemy. Wiem, że do każdej pracy należy się przykładać, ale mój brat zbyt poważnie traktuje swoją w Składzie Rupieci. Czasami zachowuje się tak, jakby od jego pracy zależały dalsze losy świata. Naprawdę nie wiem, co on robi w tym sklepie, ale za każdym razem, kiedy do niego przychodzę, Jasper, który też tam pracuje, oznajmia mi, że mojego brata tam nie ma. Dziwne to... Chociaż może to tylko moja wścibska dusza reporterki płata mi figle. Wstałam z łóżka i wyszykowałam się do wyjścia. A pro po wyjścia, czyja dzisiaj kolej na wyprowadzenie na spacer Bandziora?... Henryka? Tak, zdecydowanie Henryka. Bandzior zaczął szczekać, dając mi do zrozumienia, że chce już wyjść.
- Dobra, chodź. Oboje pójdziemy obudzić tego śpiocha. - przekroczyłam próg swojego pokoju, po czym udałam się do pokoju mojego brata bliźniaka. Jak podejrzewałam, chłopak spał w najlepsze. Co on robi całymi nocami, kiedy twierdzi, że śpi? - Heniś! - zaczęłam trząść blondynem, ale to nie pomogło. Chłopak śpi jak zabity. - Henryk! - i dalej nic. Ale ja wiem, co bankowo go zbudzi. - HENRYK, BIANKA WRÓCIŁA I CZEKA NA CIEBIE NA DOLE!!!
- CO?! SERIO?!! - chłopak zerwał się z łóżka jak poparzony. Pech chciał, że kołdra owinęła mu nogi, przez co runął na podłogę jak długi. Myślałam, że poskładam się ze śmiechu na ten widok. Tym czasem Bandzior postanowił sprawdzić, czy jego współwłaściciel nie potłukł się, spadając z łóżka.- HARRIET!!! - wrzasnął, zbierając się z podłogi. - Bardzo śmieszne! Po co mnie budzisz tak wcześnie? Jest sobota, a oboje idziemy do pracy dopiero na dwunastą.
- Dzisiaj twoja kolej na to, żeby pójść z Bandziorem na spacer. - bliźniak spojrzał na psa, po czym na mnie.
- Co?! To niemożliwe. Przecież byłem z nim ostatnio w zeszły czwartek. - zauważył, po czym go olśniło. - A racja. Wychodzi na to, że teraz moja kolej.
- Smycz masz na dole. Mama z tatą wyszli, więc zrobię nam śniadanie, żebyś coś zjadł, kiedy wrócisz.
- To miłe, dzięki.
- Akurat mówiłam do Bandziora, ale ciebie też czymś otruję, jeśli masz ochotę. - uśmiechnęłam się, dając mu do zrozumienia, że żartuję sobie z niego. Ten tylko przewrócił oczami z rozbawieniem. Opuściłam jego pokój, aby mógł na spokojnie się ubrać. Ledwie zeszłam ze schodów, a już usłyszałam krzyki Piper:
- NIE!!! PRZECIEŻ TO NIEMOŻLIWE!!!
- Co jest mała? - spytałam, dosiadając się do młodszej siostry.
- Jana Tetrazini ma więcej łapek w górę pod ostatnim postem, niż ja! Przecież to niesprawiedliwe!
- Może spróbuj wrzucać lepsze posty. - zaproponowałam, przez co napotkałam mordercze spojrzenie siostry.
- Droga Harriet, zapamiętaj sobie jedną, ważną rzecz. MOJE posty są o wiele lepsze, niż te Jany. Mogę się założyć, że jej tatuś wykupuje jej te łapki, dlatego ma ich więcej ode mnie!!!
- Skoro gra nieczysto, nie ma sensu się tym przejmować. - wzruszyłam ramionami.
- Pa dziewczyny, wychodzę! - usłyszałyśmy głos Henryka. - Hej, nie widzę, żebyś robiła nam śniadanie. - zauważył, mając już Bandziora na smyczy.
- Właśnie miałam się za to zabierać. Piper pomożesz mi?
- Jasne, jak tylko pokonam Jenę we wszystkim, w czym się tylko da. - westchnęłam cicho, podnosząc się z kanapy. Zrobienie nam śniadania zajęło mi jakąś godzinę. Postawiłam na coś słodkiego, więc przygotowałam gofry. Co? Nikt inny nie jada gofrów na śniadanie, gdy rodziców nie ma w domu? Kiedy Henryk wrócił z naszym psem, wszystko było już gotowe. Rodzeństwo zasiadło do stołu, natomiast ja jeszcze nasypałam suchej karmy do miski Bandziora. Nasz posiłek przerwała nam najbardziej irytująca rzecz, z którą dane mi było się zetknąć. Pikający zegarek Henryka.
CZYTASZ
Niebezpieczny Henryk : Jak lustrzane odbicie
FanficCześć Wszystkim! Dla tych, którzy jeszcze mnie nie znają, nazywam się Harriet Hart. Wraz z moją rodziną, czyli rodzicami, bratem bliźniakiem oraz młodszą siostrą, mieszkam w Swellview. Jestem tam dość znana, ponieważ piszę artykuły do gazety "Swellv...