Finał całej historii.
Aang przeszedł w Stan Avatara.
Sokka, Toph i Suki rozwalili flotę powietrzną Narodu Ognia.
Katara i Zuko walczyli z Azulą.
Członkowie Białego Lotosu odbijali Ba Sing Sei.A co w tym czasie robi Sky/Dżesika/inna Hope?
To pytanie jest za milion złotych, więc porządnie się zastanówcie.
Odpowiedzi są takie:a) Pomaga w walce o Ba Sing Sei
b) Walczy sama, z jakimiś typami z NO
c) Jest razem z Zuzu i Katarą
d) Została z Aangiem i pomaga mu pokonać Ozai'aZastanówcie się.
Znacie odpowiedź?Opcja D? Definitywnie?
Moi drodzy...
Mieliście rację!
Choć nie do końca.
Patrzyłam na konającego Aanga, który nie dawał rady z Ozai'em.
Bałam się o niego, moje dobre i piękne serce tkało łzy, bo nadzieja właśnie mnie opuściła...
- Arola! - usłyszałam, jak Avatar wołał moje imię. - Proszę... pomóż mi!
Nie wiedziałam co zrobić...Omówmy sobie ten fragment.
Mary Sue jest z Aangiem i patrzy, jak chłopak przegrywa z Ozai'em, tuż przed przejściem w stan Avatara. Nasza biedna Mary Sue nie wie, co ma ze sobą zrobić, więc stoi i gapi się na walczących.
Ciekawe tylko, dlaczego Ozai jej nie widział i nie próbował jej wyeliminować...?
Moja dusza podpowiadała mi, że muszę pomóc Aangowi. Przecież to mój przyjaciel, nie mogę go tak zostawić!
Jednak z drugiej strony wiedziałam, że zabicie Ozai'a jest przeznaczeniem Avatara, więc nie powinnam się mieszać.Tu widzimy standardowe bicie się z myślami. Pomóc, czy nie pomóc...?
NO BŁAGAM WAS, GDYBYM JA TAM BYŁA TO BEZ NAMYSŁU RZUCIŁABYM SIĘ NA OZAI'A, TYLKO PO TO, ŻEBY AANG ODZYSKAŁ SIŁY!
Ale okej, trzymajmy emocje na wodzy.
Postanowiłam wykorzystać okazję, kiedy Ozai stał tyłem do mnie. Zamknęłam oczy. Przypomniałam sobie wszystko, czego nauczyłam Aanga.
Zaczęłam wymachiwać rękoma, tworząc wokół mnie tarczę z mleka . To był mój żywioł, przenikał całe moje ciało.W tym fragmencie, aŁtorka, ekhemm zaraz się udławię, postanowiła pokazać, że jej ocka ma niepowtarzalną moc i potrafi tkać zupełnie inny "żywioł", niż sam Avatar.
Ruszyłam z impetem na Ozai'a. Nie spodziewał się ataku z innej strony, więc padł pod moim ciężarem, totalnie zaskoczony.
- Nie zabijesz go, rozumiesz!? NIE POZWALAM NA TO!
Mówiąc to, chwyciłam jego szyję i mocno zacisnęłam na niej moje delikatne dłonie. Ozai próbował coś zrobić, ale. Aang przytrzymał jego ręce. Znów użyłam magii mleka, mocząc całą twarz mężczyzny białą cieczą.DOBRA SKOŃCZMY!
Z przedstawionych ze mnie fragmentów można wywnioskować, że gdyby nie obecność Mary Sue w fanfiku, Ozai spaliłby wszystkich.
Tak na prawdę, jest to chamskie przekręcenie całej historii, tylko po to, żeby Dżesika/Sky/czy inna Hope pokazała wszystkim, że bez niej nie można pokonać Ozai'a.
Jednak co chcą osiągnąć aŁtoreczki, dodając takie zakończenie swojego ff? Liczą na to, że twórcy kreskówki przeczytają jej "dzieło" i będą gryźć się po nosie, nie mogąc zrozumieć dlaczego nie dodali tej CUDOWNEJ MARY SUE DO ORYGINALNEJ HISTORII?
Po co robić ze swojej postaci tak wielką bohaterkę?
Dlaczego ta dziewczyna nie może w tym czasie pomagać odbić Ba Sing Sei albo chociaż likwidować sił Narodu Ognia?Powiem Wam dlaczego.
Bo wtedy ten fanfik nie miałby sensu.
Jogurtowa***
Cóż za samolubność! Na prawdę, jak można być tak zapatrzonym w siebie, żeby to robić?
Robienie Ocek to jedno, ale wyciskanie ich na siłę do fabuły i robienie z nich najgłóeniejszymi z głównych bohaterów, to drugie. Przez takie zabiegi degradujemy te jakże ważne postacie do poziomu "nawet nie byłeś tam potrzebny".
Przykre, prawda? Ale jakże częste!
Bo tak trudno stworzyć ockę przewijającą się w tle i nie psującą fabuły!Lepiej w takim wypadku napisać własną, oryginalną historię inspirowaną Awatarem, niż tak psuć fabuę.
Ja wiem, że tworzenie własnej historii może wydawać się trudne. Ale jeśli mamy choć troszkę kreatywności i pomysłu to uniwersum tworzy się całkiem szybko (i bardzo przyjemnie)! Serio! Mogę obiecać, że nie taki diabeł straszny!
Okej... Dziś się sfrustrowałam, za co bardzo przepraszam. Ale myślę, że rozumiecie.
Dziękuję za uwagę!Mientowaaa
***
Ogólnie jestem zdania, że fanfiki, to takie trochę... Wpieprzanie się w wizję twórcy. Niekoniecznie jest to coś złego, czasem fanfik jest fajnym urozmaiceniem oryginalnej historii, a czasem jest to takie... wepchnięcie swojej postaci na chama, tylko po to, żeby tam była.
I tak najczęściej dzieje się w fanfikach do ATLA.
Uwielbiam tą serię, właśnie przez to, że tam nie ma postaci, która byłaby niepotrzebna. No... W większości, ale nie będę teraz wdawać się w analizę kanonicznych postaci, bo tu przecież chodzi o Mary Sue!
Ocki, przeważnie nie mają większego sensu. Są..., żeby być. Nie wnoszą nic, do drużyny i jak już wielokrotnie mówiłam, są kopią Katary. Dlatego najłatwiejszym sposobem dla autorek, żeby postać miała sens, to danie jej kluczowej roli w pokonaniu złoczyńcy. Bo po co komu awatar, skoro mamy Mary Sue?
To jest takie trochę ignorowanie reszty postaci. Bo skoro ocka wszystko ogarnia, to po co w ogóle inne postacie?
Problem "niepotrzebności" w drużynie można rozwiązać na różne sposoby i nie koniecznie w tak oczywisty sposób.
Mientowaaa kiedyś już napisała, że dobrym pomysłem byłoby, aby ocka podróżowała oddzielnie i tylko od czasu do czasu wpadała na drużynę awatara, trochę na takiej zasadzie jak Suki. I sądzę, że to jest dobry pomysł.Bardzo też lubię fanfiki, w których akcja skupia się na nowej drużynie awatara (wcale nie chamska reklama: Przykładem takiego fanfika jest "Avatar: Legenda Aarde"). To jest typ fanfika, który nie jest chamskim wpieprzaniem się w fabułę, a tak jak mówiłam: urozmaiceniem uniwersum.
Bo skoro twórcy wymyślili ciekawą historię, z dobrym zakończeniem, to po co na siłę ją zmieniać?Dementorka
CZYTASZ
Atak Mary Sue! || Avatar Aang
Non-FictionWraz z dwoma fankami Avatara, postanowiłyśmy zebrać nasze zadnie na temat postaci w fanfikach i napisać o tym otwarcie. Jeśli masz inne zdanie, okej, wszystkie to szanujemy. Od Was oczekujemy tego samego - szacunku do nas, autorek. Przygotujcie się...