Marylin Moore była dumna i uparta.
Mały szczeniak dobermana siedział na kolanach Marylin. Dziewczyna drapała go za uchem, próbując nie myśleć o rozpakowywaniu wszystkich pudeł, które razem z ojcem wniosła na ostatnie piętro kamieniczki do jej nowego i własnego mieszkania, aby nie wzbudzać podejrzeń sąsiadów. Bestia, bo tak nazywała się suczka, wierciła się, próbując znaleźć idealną pozycję do snu.
Marylin bardzo nie lubiła samotności, więc gdy tylko postanowiła wyprowadzić się od rodziców za konieczność wzięła adopcje pupila. Od razu zakochała się w Bestii i to z wzajemnością. Musiały razem wrócić do domu, to było ich przeznaczenie i dziewczyna nie przyjmowała żadnych innych wyjaśnień. Na podłodze były rozłożone podkłady, bo szczeniak jeszcze nie umiał wyrażać swoich potrzeb. Marylin miała nadzieję, że uda jej się wychować swoje dzieciątko na przykładnego, psiego obywatela.
Jutro zaczynał się wrzesień, co dla niej oznaczało początek szkolenia na uzdrowiciela. W wakacje, gdy otrzymała wyniki OWTM-ów, postanowiła, że nie wytrzymałaby w ministerstwie. Zanudziłaby się tam na śmierć. I już naprawdę nie chodziło o to, że większość ministerstwa stanowili Weasleyowie, których ona wolałaby unikać.
Z Albusem nie rozmawiała od pamiętnego wydarzenia na peronie i nawet się nie dziwiła, że żadne z nich się ze sobą nie skontaktowało. Ciężko pomyśleć na jaki temat mogliby teraz rozmawiać. Nie uniknęło się jednak od nalotów jego przyjaciół, brata czy nawet jej przyjaciółki, o których istnieniu Albus nawet nie zdawał sobie sprawy.
Adrastos zapukał do jej okna już trzy dni po zerwaniu. Siedział na swojej miotle i ze smakiem zajadał się swoim lizakiem, swoją postawą wyrażając jedynie zmęczenie i znudzenie. W niebieskich oczach Flinta dostrzegła jednak naganę. Wizyta odbyła się o czwartej rano. Jej mama była na misji aurorskiej od paru dni, a tata miał dyżur w pobliskim szpitalu, więc w mieszkaniu byli sami. Założyła szybko sweter i wpuściła chłopaka do środka. Miała podkrążone oczy i naprawdę chciała spać, ale musiała wysłuchać wyrzutów Adrastosa, który jednak przejmował się stanem Albusa bardziej niż chciał pokazać. Nic jednak nie wskórał, bo Marylin twardo trzymała się swoich postanowień.
Tydzień później, gdy przeglądała w internecie oferty mieszkań razem z Bestią wędrującą sobie po kanapie, Troian w towarzystwie Jamesa weszła do niej bez pukania. Nawtykała jej, zwyzywała i kazała się ogarnąć, przeplatając żale z zachwytami nad szczeniakiem, co dało raczej komiczny efekt. James nietypowo spokojny poprosił, aby to przemyślała, choć zarzekał, że rozumie jej tok myślenia i prawdopobnie postąpiłby tak samo na jej miejscy. Marylin powstrzymała się w tamtym momencie od rzucenia mu się na szyję, bo nie uważał ją za tą masakrycznie złą wiedźmę.
Scorpius zapowiedział swoje przybycie, więc Marylin wiedziała, że w połowie wakacji przyjdzie jej się zmierzyć z najlepszym przyjacielem byłego chłopaka. Ku pozytywnemu zaskoczeniu Scorpius przyniósł ze sobą ciastka i wypili razem herbatę. Bestyjka pokochała Malfoya prawie równie mocno jak swoją panią. Porozmawiali o wynikach testów, pogadali o sprawach zupełnie niezwiązanych z Albusem, a potem Scorpius jako pierwszy nakreślił jej jak wyglądała sytuacja. I kazał jeszcze poważnie przemyśleć podjętą decyzje.
Albus nie płakał w poduszkę, nie snuł się z kąta w kąt. Próbował zająć swoje myśli wszystkim, byle nie Marylin. Gotował i piekł, wybierał się na długie pisze wycieczki i latał sporo na miotle. Zamykał się pokoju i ważył z uwagą eliksiry, nie przejmując się, że niektóre mogą wybuchnąć albo ogólnie zniszczyć dom. Stał się dosyć obojętny, blady, zmęczony i przede wszystkim niewyspany. Aż po dwóch tygodniach wrzucił bez słowa wszystkie książki o eliksirach do kominka i podpalił zapałką. Reszta rodziny wpatrywała się w to z szokiem, bo Albus przecież kochał eliksiry.
Oficjalnie Marylin też rzadko kiedy płakała. Zajęła myślenie mieszkaniem i remontem. Wychowanie Bestii też było bardzo pomocne i wypełniało to dziwne uczucie pustki w klatce piersiowej. Marylin pociągnęła nosem i poklepała delikatnie szczeniaka po łebku. Bestia spojrzała na nią zaciekawiono i się oblizała swoim długim, różowiutkim języczkiem.
- To, co, psinko? Idziemy spać?
Bestia szczeknęła z entuzjazmem i zeskoczyła z jej kolan, w pośpiechu idąc na swoje posłanie, w którym wygodnie się umościła. Marylin zgasiła światło i położyła się w swoim łóżku. Zamknęła oczy i odpłynęła do krainy miodem i mlekiem płynącej, bo była strasznie zmęczona.
Następnego dnia wyszykowała się szybko do wyjścia i odstawiła Bestię do rodziców. Zanim znalazła się w szpitalu, odwiedziła jeszcze jedno miejsce.
Na peronie 9 i 3/4 było pełno uczniów i Marylin poczuła okropną tęsknotę, bo uświadomiła sobie jak jeszcze nigdy, że dla niej ta przygoda już się skończył. Utwierdziła się jeszcze bardziej w przekonaniu, że dobrze robi. Szukała w morzu głów tej rudej. Nie mówiła o tej typowym dla Weasleyów odcieniu. Marylin szukała rudzielca.
- Hattie! - Zawołała, gdy zauważyła dziewczynę i szybko złapała jej ramię. Pociągnęła ją za murowany filar.
- Marylin! Jak dobrze Cię widzieć! - Ucieszyła się na jej widok Davies i przytuliła prędko Moore do siebie. Nagle zrobiło jej się głupio, że była taka zazdrosna o dziewczynę. Przecież ona była taka sympatyczna. - Co tu robisz? Przyszłaś odprowadzić Albusa? Jesteście naprawdę uroczą parą.
Auć, pomyślałam Marylin i prawie niewidocznie się skrzywiła.
- Nie odprowadzam Albusa - przyznała się szczerze. Ledwo wydusiła z siebie kolejne słowa. - Tak właściwie to się rozstaliśmy na początku wakacji.
- Ojeju, przepraszam, nie wiedziałam! - Hattie wyraźnie się speszyła i chwyciła za głowę.
- Nic się nie stało, nie masz za co przepraszać. - Marylin uśmiechnęła się do niej pociesznie.
- Mogę coś dla Ciebie zrobić? W końcu nie przyszłaś tu bez powodu, prawda? - Zainteresowała się dziewczyna.
- Czy mogłabym Cię prosić, żebyś zaopiekowała się Albusem? Proszę, chcę mieć pewność, że wszystko z nim w porządku, a nie znam lepszej osoby, która mogłaby się nim zająć w moim imieniu - wyrzuciła z siebie na prędce, mając nadzieję, że dziewczyna nie weźmie jej za jakąś szurniętą eks.
- Och! Oczywiście, Marylin, nie musisz się martwić!
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna - odetchnęła z ulgą. Przyciągnęła dziewczynę szybko do siebie i przytuliła. - Dziękuję, Hattie.
- Nie ma sprawy! Wybacz, ale zaraz pociąg odjedzie beze mnie, więc się zbieram. Cześć, do zobaczenia!
Hattie szybko pobiegła do pociągu i zniknęła w nim. Marylin westchnęła i rozejrzała się wokół z nadzieją. W tłumie uczniów śpieszących się do Ekspresu Hogwart dostrzegła rozczochraną czuprynę Albusa, który biegł prędko ze swoją siostrą na barana, co świadczyło, że mieli opóźnienie. Marylin uśmiechnęła się i po chwili znalazła się na korytarzu szpitala i zaczęła nową ścieżkę edukacji.
Marylin rzadko kiedy chowała dumę do kieszeni i odpuszczała.
CZYTASZ
• Ten Młodszy • Albus S. Potter
Fanfic❝Jednak Marylin Moore była dla niego idealna w swojej nieidealności❞ Kiedy każdy zwraca uwagę na to kim Albus 𝗻𝗶𝗲 𝗷𝗲𝘀𝘁, zamiast 𝗸𝗶𝗺 𝗷𝗲𝘀𝘁.