(🌿)────rozdział trzeci

185 27 8
                                    

Z nieba zaczęły spadać pojedyńcze, zimne płatki finalnie lądując na równie zimnym poszyciu ziemi, po którym już chodziło mnóstwo kotów. Poraz Nagich Drzew ledwo się rozpoczęła, a klan miał już problemy z przeziębieniem, które panowało w obozie. Zastępca przywódcy — Rudzikowa Fala również zmaga się z chorobą. Gronostajowa Gwiazda siedział przed swoim legowiskiem samotnie spożywając posiłek, którym był chudy królik. Jego zastępca, mimo choroby, wyruszył na polowanie rano, ale nadal nie wrócił mimo iż słońce było już u szczytu. Przywódca powoli zaczynął się o niego martwić, od samego początku był przeciwny wyjściu Rudzikowej Fali, ale jednak zastępca się uprał no i tak w końcu wyszedł.

Do kocura podeszła bielutka kotka z brązową łatą na jej mordce.

— Przeszkadzam, Gronostajowa Gwiazdo? — miauknęła spokojnie kocica spoglądając złocisto-pomarańczowymi oczami na swojego przywódcę.

— Nie, a coś się stało? — zaprzestał spożywania swojego posiłku i również umieścił swój wzrok na kotce.

— Chciałam się tylko zapytać czy wrócił już Rudzikowa Fala, miał do mnie przyjść abym zaradziła coś na jego przeziębienie.

— Jeszcze nie wrócił. — miauknął przywódca po czym dodał. — Może zostaniesz ze mną i zjesz swoją porcję jedzenia?

— Przepraszam, ale nie mogę. Muszę zająć się innymi kotami, nie mogę doprowadzić do tego aby katar rozprzestrzenił się jeszcze bardziej.

— A gdzie jest Sójcza Łapa? — Gronostajowa Gwiazda zapytał medyczkę.

— Sójcza Łapa zbiera zioła od samego rana, zaczynam się o nią trochę martwić. — mruknęła cicho.

— Czy ona przypadkiem nie wyszła razem z Rudzikową Falą?

— Napradwę nie wiem. — westchnęła cicho kocica kiedy nagle ktoś krzyknął.

— Błądzący Locie! Szybko! — medyczka i przywódca spojrzeli w stronę odgłosów. Zobaczyli tam zdyszaną Sójcza Łape, a za nią szedł rudy kocur ugryziony w tylnią łape która z resztą krwawiła. Pogryziony i podrapany po brzuchu i bokach kocur padł na ziemię ciężko dysząc, a medyczka sprintem przebiegła przez polane prosto do Rudzikowej Fali. Zaraz za kotką pobiegł przywódca zostawiając królika. Wśród dwóch kotów zebrały się inne, wszyscy byli ciekawi co się stało, a zarazem przerażeni całą sytuacja.

— Rudzikowa Fala, on... on wracał ze mną i później szczury. — wydyszała chaotycznie młoda uczennica medyczki.

— Sójcza Łapo, przygotuj potrzebne zioła! Szybko! — miauknęła Błądzący Lot i złapała za kark rannego kocura. Sójcza Łapa popędziła do legowiska medyka, a zaraz za nią medyczka, która ciągnęła zastępcę. Gronostajowa Gwiazda podążył za nimi szybkim krokiem jednak kiedy miał już wejść usłyszał głos Lśniącego Grzbietu.

— Zostaw je same. — miauknęła cicho stając obok przywódcy. — Nic mu nie będzie, jest silny.

Brunatny kocur spojrzał obojętnym wzrokiem na kotkę stojącą obok niego. Wyglądał jakby nie przejmował się groźną raną swojego zastępcy, ale tak naprawdę martwił się o niego straszliwe. Modlił się w myślach do Klanu Gwiazd aby Rudzikowa Fala wyszedł z tego i był totalnie zdrowy. Gdyby zatrzymał go wtedy albo poszedł z nim! Nic by mu się nie stało. Rudzikowa Fala był praktycznie zawsze przy nim, za każdym razem kiedy tracił życie rudy kocur był przy nim. Kiedy był chory opiekował się nim jak tylko mógł, jedli razem, dzielili języki razem. To wszytsko jest winą Gronostajowej Gwiazdy.  Kocur patrzył tępo na kotkę z kamiennym wyrazem pyska, wyglądając jakby zastygł w miejscu.

— Wszytsko dobrze Gronostajowa Gwiazdo? — miauknęła cicho Lśniący Grzbiet patrząc swoimi granatowymi oczami na brunatnego kocura. Ten nic nie odpowiedział tylko odszedł bez słowa od kocicy kierując się powolnym krokiem do swojego legowiska. Jego ciemne poduszki łap dotykały co chwilę zimnego poszycia ziemi, a z nieba zaprzestały spadać drobne cząsteczki, ale za to wiatr się wzmocnił. Zimne podmuchy szumiały wśród koron drzew porywając ze sobą kurz. Futro kocura rwało się na mocnym wietrze, który również drażnił jego ciemno zielone oczy, ale kocur się tym nie przyjmował. Lśniący Grzbiet zmartwiona stanem swojego przywódcy postanowiła za nim pójść, była to również dla niej szansa na większe zbliżenie się do Gronostajowej Gwiazdy.

Kocur usiadł w końcu przed swoim legowiskiem, a później położył się kładąc głowę na swoich łapach. Kasztanowa wojowniczka położyła się obok swojego przywódcy patrząc na niego, ich futerko stykało się lekko, ale to prawdopodobne tylko dlatego, że kotka jest dość pulchiutka, a w dodatku wiał wiatr.

— Idź Lśniący Grzbiecie. — miauknął kocur.

— Chcę zostać z tobą, może przynieść ci jakieś jedzenie?

— Masz natychmiast z tąd iść. — warknął groźnie przywódca podrywając się z ziemi i wysuwają szybko ostre niczym brzytwa pazury. Kocica skuliła się przestraszona i położyła uszka. Trochę zawiedzona wstała po czym odeszła gdzieś indziej. Kocur od razu schował pazury i wszedł do swojego legowiska. Jedyne o czym wtedy marzył to o głębokim, spokojnym śnie. Położył się wygodnie na mchu i zamknął oczy, nie musiał  długo wyczekiwać na wymarzony sen.

Znalazł się na dużej polanie, która otoczona była głębokimi jeziorami. Kocur rozejrzał się nasłuchując uważnie. Jedyne co usłyszał to szum trawy oraz pobliskich jezior, jedyne zaś co mógł wyczuć to zapach innych kotów. Wysunął szybko ostre pazury i zaczął podążać do wielkiego dębu, którego widział w dali na małym wzgórzu. Westchnął ciężko i zaczął iść dość szybkim truchtem dalej uważnie rozglądając się i słuchając. Przez jedno uderzenie serca widział kątem oka czarną postrurę kotki z iskrzącymi oczami. Ogon miała opuszczony i uważnie przyglądała się idącemu przywódcy.

Po jakimś czasie kocur dotarł do dębu i poczuł ciepły oddech na swoim karku, wstrzymał swój i szybko się odwrócił uderzając w miejsce gdzie miałbyć kot pazurami. Właśnie, miałbyć. Po kocie nie było ani śladu. Znów słyszał ten sam szum jezior i trawy... ale halo. Przecież znajdował się daleko od jezior, a on nadal je słyszał. Co tu się działo? Gronostajowa Gwiazda nie wiedział co miał zrobić, słuchał i rozglądał się tylko oddychając szybko. Usłyszał odgłos łap za sobą odwrócił się, a tam...

• ────── ✾ ────── •

• ────── ✾ ────── •

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

[914 słów]

POCHŁONIĘCI PRZEZ CIERPIENIE ( seria. cienie przeszłości ) - tom i. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz