Słońce widniało już na lekko zachmurzonym niebie, a lekki wiatr unosił swobodnie futra kotów z klanu. Wszyscy byli już zajęci, a poranny patrol już dawno wyruszył.
Następnego dnia wszystkie koty w klanie chodziły smutne i milczące, a w szczególności najbliższa rodzina młodej uczennicy. Dlaczego klan Gwiazd podarował tej nie winnej niczemu kotce taki los? Co ona zrobiła? te pytania cały czas tłoczyły się w głowie brunatnego przywódcy.
Do przywódcy podszedł wolnym krokiem, szylkretowy, niski kocurek.- Już, została pochowana. - Mruknął cicho do przywódcy umieszczając wzrok złocistych oczu na przywódcy.
- Dobrze. - Miauknął poważnie brunatny kocur spoglądając przed siebie. Pręgus źle znosił śmierci od czasu dołączenia Malinowej Pieśni do klanu Gwiazd.
- Możesz już iść razem ze Szałwiowym Pazurem na polowanie. przyda nam się więcej pożywienia. - Wymruczał jeszcze pręgowany na czarno kocur, a uczeń pokiwał głową i pobiegł w stronę legowiska wojowników aby pójść po swoją mentorke.
Przywódca zastanawiał się ile jeszcze będzie musiał widzieć śmierci na swoich oczach. Tyle nie winnych kotów odeszło do klanu Gwiazd za jego życia. Jego kociaki, partnerka, młoda uczennica... I czemu każda ta śmierć odbija się tak bardzo na charakterze starego przywódcy? Brunatny kocur potrząsnął głową po chwili, wyganiając tym samym z jego głowy myśli. Nagle do kocura podbiegł kulejący rudy kot z białymi elementami, między innymi z białym brzuchem i przednią łapą.
- Nie powinieneś biegać, Rudzikowa Falo. - Mruknął przywódca spoglądając na swojego zastępce.
- Poranny patrol wrócił przed chwilą i powiedzieli, że znów da się wyczuć zapach klanu Słonecznego Blasku na Lawendowych Wzgórzach! Musimy tam pójść. - Miauknął szybko kulejący kocur.
- Dobrze, pójdę to sprawdzić z Lśniącym Grzbietem. - Odpowiedział szukając już wzrokiem pulchnej kotki. Wspomiana kocica leżała akurat przy legowisku wojowników obserwując z daleka codzienną rutynę klanówą. Obok niej leżał biały kocur, o krótkim futrze. Dwójka kotów swobodnie rozmawiała na nieznajomy pręgowanemu kocurowi temat.
- A ty w tym czasie będziesz pilnował porządku, musisz wydzielić jeszcze patrole na wieczór i południe, na jutro również wydziel.
- Dobrze. - Miauknął krótko rudy zastępca i skinął masywną głową na pożegnanie. Zastępcą odszedł od przywódcy kierując się w stronę legowiska medyczki aby zapewne odpocząć, nie może jeszcze przebywać w legowisku wojowników, ale za niedługo wróci tam. Jego rany już się prawie zagoiły, a ból ustąpił, ale nadal zostały okropne blizny po ugryzieniach szczurów.
Pręgus kilkoma susami przedostał się przez topniejący śnieg do wojowniczki z którą pójdzie na wyprawe. Od razu ona jaki i biały wojownik spojrzeli na przywódcę i przywitali się z nim z pełnym szacunkiem
- Lśniący Grzbiecie, pójdziesz dzisiaj ze mną na Wrzosowe Wzgórza. Ponoć znów wyczuto tam zapach wrogiego klanu. - Miauknął poważnie kocur mierząc wzrokiem łaciatą kotke, która podekscytowana podniosła się na cztery łapy.
- A ja również bym mógł? - Zapytał biały kocur spoglądając w oczy przywódcy. Brunatny kocur planował wyprawę tylko we dwoje, ale dodatkowy wojownik zawsze może mu się przydać w razie ataku. W końcu pręgowany kiwnął głową na zgodę, a młody wojownik wstał z ziemi. Trójka kotów kilkoma skokami dostali się do przejścia w krzakach jeżyn i wyszli przez nie opuszczając obóz.
Koty zaczęły kierować się prosto w stronę Wrzosowych Wzgórz. W lesie panowała cisza i tylko chrupot śniegu pod łapami kotów ją przerywał. Pora Nagich Liści dobiegała końca, ale większość zwierząt jeszcze nie obudziła się do normalnego życia. Jedynie chude króliki bądź myszy wchodziły ze swoich nor w poszukiwaniu jedzenia. Gałęzie wysokich drzew były dalej łyse, nie pokryte żadnymi zielonymi listkami, a jedynie cienką, warstwą, białego śniegu.
Pręgus podążał powolnym krokiem w wyznaczonym kierunku, a zaraz za nim szła pozostała dwójka. Teren zaczynał wznosić się nieco w górę, a później w dół tworzyć niskie pagórki. Kiedy przeszli przez wzgórza, teren opadł aby znów z powrotem się wnieść do góry. Wzgórza pokryte były śniegiem, a tylko w niektórych miejscach było widać łodyżki lawendy.
- Dotarliśmy. - Miauknął przywódca zatrzymując się na szczycie jednego ze wzgórz i obrócił się przodem do wojowników.- Lśniący Grzbiecie i Wietrzny Obłoku, pojdziecie na prawo, a ja na lewo w stronę lasu.
- Może ja pójdę razem z tobą, Gronostajowa Gwiazdo? - Miauknęła spokojnie lekko przyciszonym tonem młoda wojowniczka.
- Słuchaj, poradzę sobie sam i nie musisz mnie eskortować w te i z powrotem. Idź razem z Wietrznym Obłokiem. - Miauknął zirytowany przywódca mierząc wzrokiem pulchną kotkę. Ta tylko kwinęła na zgode głową powstrzymując się przed skomentowaniem odpowiedzi kocura.
- Chodź już. - Wymruczał biały kocur i odwrócił się w prawą stronę, zaczynając od razu iść w tamtą stronę. Od razu za nim ruszyła łaciata kotka, a przywódca powolnym krokiem zaczął iść w stronę lasu.
Jego wzrok co chwilę spoczywał na jakiś małych, suchych kępkach łodyżek wystających z śniegu. Ile jeszcze ta pora nagich drzew będzie trwać? Przecież nie może się przedłużać! Drzewa były kompletnie nagie, wyglądały tak smutno kiedy nastawała ta ponoć najgorsza pora. Wszytsko wyglądało tak samotnie i smutno, brak jakiejkolwiek zieleni dobijał przywódcę, a ta biel stała się już istnym przekleństwem. Nagle na śniegu zobaczył świeże ślady kocich łap. Czyżby to poszukiwaniy kot z innego klanu?[804 słówa]
CZYTASZ
POCHŁONIĘCI PRZEZ CIERPIENIE ( seria. cienie przeszłości ) - tom i.
Fanfictioncudowna okładka wykonana przez ancientmagic-! W TRAKCIE KOREKTY! CIENIE PRZESZŁOŚCI TOM I [ 🌫 ] ༉‧₊ 𝐩𝐨𝐜𝐡ł𝐨𝐧𝐢𝐞̨𝐜𝐢 𝐩𝐫𝐳𝐞𝐳 𝐜𝐢𝐞𝐫𝐩𝐢𝐞𝐧𝐢𝐞 warrior cats ff* • ˚ ✶ : · • W głębokim, ciemnym oraz gęstym lesie m...